Od tamtego wieczora, czas zaczął zdecydowanie prędzej mijać Ronaldowi. Jego mała Rose dorastała zdecydowanie szybciej niż tego chciał i nie mógł na to nic poradzić. Co prawda dalej żył nadzieją, że to nie jest jeszcze ten moment, w którym jego córeczka mogłaby się zakochać, ale ta się kurczyła z każdym kolejnym dniem. Rose usamodzielniała się, zmieniała coraz bardziej, a on czuł, że jest coraz mniej potrzebny w jej życiu.
Czerpiąc z tych ostatnich chwil, próbował być jak najbliżej córki. Rozmawiał z nią o pracy aurorów i Quidditchu, spędzał z nią każdą wolną chwilę, a gdy musiała powrócić do Hogwartu na swój ostatni rok, czekał na każdy list, który później czytał kilka krotnie. Robiąc to, zaczynał rozumieć, że czas, gdy był najważniejszym mężczyzną w jej życiu, przeminął. Rose niewiele mu pisała o Scorpiusie, ale on dostrzegał go w każdym zdaniu. Dziewczyna spędzała z nim mnóstwo czasu i czuła się dzięki temu szczęśliwa.
Wielkim ciosem dla mężczyzny był dzień, gdzieś w środku października, już po zakończeniu edukacji, gdy jego mała Rose oznajmiła, że się wyprowadza do małego mieszkania w centrum Londynu, razem ze Scorpiusem. Największy koszmar Weasleya zaczął się spełniać, gdy zamknęły się za nią drzwi. Maleństwo opuściło dom i fakt, że widywał ją codziennie w biurze aurorów, gdzie odbywała staż, nie pomagał.
Ron czuł się coraz gorzej, nie sądził, że Rose tak szybko zniknie z jego życia, ale przecież sam w jej wieku się zakochał. Niestety, jako ojciec mógł się czuć jedynie porzuconym. Z tego powodu polubił samotność i chętnie ukrywał się przed bliskimi by sobie pomyśleć, powspominać.
Niestety pewnego dnia, akurat, gdy Ron nie musiał iść do pracy i mógł sobie spokojnie pospać do późna, natrętny dzwonek do drzwi, zepsuł jego senne marzenia. Zagniewany zszedł na dół. Za oknami dalej leżał śnieg, chociaż luty zbliżał się już do końca.
- Panie Weasley- widok Scorpiusa na progu nieco go zdziwił.- Mogę wejść?
- Coś się stało Rose?- zapytał wpuszczając chłopaka do środka.
- Nie skąd, chciałem tylko z panem porozmawiać... o Rosie- Ron zmarszczył brwi. Już przywykł do obecności Malfoya, ale jego obecność dalej budziła jego czujność.
- Teraz chcesz jej powiedzieć, że to koniec i nic do niej nie czujesz? Nie mogłeś o tym pomyśleć wcześniej!?- zapytał z pewnego rodzaju nadzieją, gdy usiedli razem w salonie.
- Nic z tych rzeczy! Byłbym głupi gdybym to zrobił.
- To, o co ci chodzi Malfoy? Rose jest cała, nie chcesz jej zostawić, więc, co cię zmusiło do niszczenia mi tak pięknego poranka!?- Scorpius z trudem przełknął ślinę, widząc zaczerwienioną twarz aurora. Wziął głęboki, uspokajający wdech i wstał.
- Przyszedłem by prosić pana o rękę pańskiej córki- Scorpius nawet nie zauważył, gdy mężczyzna wstał i podbił mu oko.
- Przepraszam, taki odruch.
- Rozumiem- zapewnił, starając się ukryć ból.
W tamtym momencie świat Ronalda Weasleya wywrócił się do góry nogami. Jego odmowa nic by nie dała, więc dał im swoje błogosławieństwo. Wtedy wszystko nabrało jeszcze większego tępa.
Niedługo później rozpoczęło się poszukiwanie miejsca, sukni i ustalanie kolorów obrusów i kwiatów na wesele, które miało się odbyć rok później w wakacje. Rose musiała wykrzesać z siebie całą energię i kobiecą stronę by poradzić sobie z przygotowaniami. Ron starał się jej pomagać, ale jego rola na tym etapie nie była zbyt wielka i chcąc nie chcąc spędzał więcej czasu ze swoim przyszłym zięciem, którego wizja kłócenia się o kolory przerażała go bardziej niż towarzystwo Ronalda. Pani Malfoy obstawała przy odcieniach zieleni, które jej zdaniem idealnie pasowały nie tylko do jej syna, ale i wyglądu panny młodej. Natomiast Hermiona ostawała przy barwach zachodzącego słońca. Rose miała ciężkie zadanie połączenia tych dwóch idei. Ostatecznie zadecydowała, że wybiera kolor lawendowy i ostrzegła, że zacznie ciskać klątwami w tego, kto zaproponuje coś innego.
Dopiero w dniu ślubu, znalazło się dla Ronalda ważne zadanie, którego tak się obawiał. To on miał zaprowadzić pannę młodą do ołtarza gdzie będzie musiał ostatecznie przekazać córę pod opiekę innego mężczyzny. Sama myśl o tym go przerażała, nie chciał tego robić, ale wiedział, że to uszczęśliwi jego małą córeczkę.
- Wyglądasz jak anioł- oznajmił, gdy czekali na sygnał, aby ruszyć.
Rose była ubrana w prostą białą suknię, pozbawioną ozdób. Jedynie jej włosy, które upięła starannie do góry były udekorowane kwiatami, których biel kontrastowała z rudymi pasmami. Mimo to wyglądała cudownie i przykuwała spojrzenia innych.
- Dziękuję tato- gdy muzyka rozbrzmiała, ujęła go pod ramię i się uśmiechnęła.- Jestem gotowa tatusiu.
Ron nie był, ale nic nie powiedział i ruszył, by odbyć najgorszą drogę w swoim życiu. Na jej krańcu czekał ten, którego on nie chciał tam spotkać. Dostrzegł jednak w oczach chłopaka taki zachwyt jego córką, że przestał wątpić w jego uczucia. Scorpius nawet się nie zawahał. Gdy Rose stanęła przed nim, ujął jej dłoń z taką czułością jakby to był najcenniejszy skarb.
Mężczyzna zajął swoje miejsce koło żony i mimo starań nie zdołał powstrzymać samotnej łzy, która spłynęła mu po policzku. Jego mała córeczka dorosła.
Tańcząc z nią na przyjęciu, przypomniał sobie każdy element jej życia. Dzień, w którym się urodziła, pierwsze kroki, słowa i każdy śmiech, którego był świadkiem. Pierwszy lot z nim na miotle oraz gdy chwilę, gdy pociąg do Hogwartu odjechał z nią za pierwszym razem.
Cała złość odeszła w niepamięć. Ron zrozumiał, że to tylko kolejny krok w jej życiu, którego jest świadkiem, a nie koniec jego życia.
- Tata zrozumiał- oznajmiła rano, tuląc się mocno do swojego męża.- Jestem tego pewna.
- Cieszę się pani Malfoy- pocałował ją w czubek głowy i pozwolił jej ponownie usnąć.
CZYTASZ
Ta Gryfonka i Ten Ślizgon - Scorose
FanficPrzeszłość miewa spory wpływ na nasze życie, czasami całkowicie zmienia jego bieg, ale czy należy się jej podporządkowywać? Może lepiej czasami zapomnieć o tym, co było i ruszyć dalej. Pytanie brzmi: jak to zrobić? Rose Weasley inteligentna i dziel...