Musi być dobrze

2.8K 175 130
                                    

W szkole, na wieść o tym niecodziennym związku, szybko zrobiło się głośno. Żeby ta Gryfonka była z tym Ślizgonem? Niedowierzaniu nie było końca. Ludzie na nich zerkali z ciekawością i ściszali nagle głosy, gdy tych dwoje przechodziło gdzieś niedaleko. A fakt, że nie było przy nich Albusa, którego poza lekcjami rudno było zlokalizować, dodawał temu pikanterii. Wszyscy w szkole usłyszeli o bójce nad jeziorem. Każdy wiedział, że tych dwóch było przyjaciółmi przez wszystkie lata edukacji w Hogwarcie, mimo ran, które ich rodziny wyrządziły sobie w przeszłości. Niechęć Pottera do związku jego kuzynki i najlepszego przyjaciela, sprawiła, że nie było bardziej interesującego tematu rozmów w całej szkole, nawet nauczycielom zdarzało się zamienić na ten temat kilka zdań.

Niewłaściwe, przynajmniej z punktu widzenia kilku osób, ukierunkowanie uczuć, zburzyło więzi rodzinne i przyjaźni, ale to nie był koniec złych wieści. Ronald Weasley dowiedział się o owym zajściu od pewnej życzliwej osoby. Wieść, że jego ukochana, jedyna córka, zrobiła coś takiego, wyprowadziła go z równowagi. Nie zastanawiając się ani przez chwilę, uderzył Dracona Malfoya, który niedawno wrócił do pracy. W ten oto sposób, najprawdopodobniej najgorszy z możliwych, dowiedzieli się krewni Scorpiusa. Ojciec chłopaka był równie rozczarowany, co zastępca szefa biura aurorów.

W czwartkowy poranek Rose jadła śniadanie z przyjaciółkami, czując, że coś się zbliża i wcale się nie zawiodła na swoim instynkcie. Gdy wylądowała przed nią sowa, usłyszała wrzask Dracona Malfoya, dobiegający z odpieczętowanego na korytarzu listy. Nie tylko ona dostała wyjca, ale jej tworzył się w Wielkiej Sali, nim chociaż zdążyła pomyśleć, że trzeba stamtąd wyjść.

Z Malfoyem!!!(Rozległ się wrzask jej rozwścieczonego ojca, który sprawił, że wszelkie rozmowy umilkły.) Jak mogłaś!? To ma by ta wasza przyjaźń?! Już ja mu pokażę, co myślę na ten temat! Zabije tego tlenionego gnojka!!!

Z Malfoyem?! A myślałem, że jesteś tak mądra jak twoja matka, ale jak widać myliłem się. To przerasta poziom znanej mi głupoty!!!

Poczekaj aż wrócisz do domu! Masz szlaban, dwumiesięczny, obejmujący wysyłanie i otrzymywanie listów! Twoi przodkowie się w grobach przewracają!!! Żebym musiał się wstydzić za własne dziecko, zawiodłem się na tobie!"

Rose wstała od stołu, gdy list stanął w płomieniach i przemienił się w kupkę prochu. Nie czekając na reakcję innych ruszyła w kierunku wyjścia z sali. W całym tłumie, dostrzegła jedynie Albusa, który nie wydawał się być tak zadowolony jakby tego chciał. Patrzył jak dziewczyna wręcz wybiega z pomieszczenia, odprowadzana przez setki ciekawskich spojrzeń.

Ledwo wyszła na korytarz, gdy wpadła na Scorpiusa. Chłopak nie wyglądał na aż tak poruszonego listem jak ona, ale go po prostu mało obchodziło, co ma do powiedzenia w tej sprawie jego ojciec. Niestety Rose była w rozsypce, wciąż słysząc słowa ojca. Blondyn przytulił ją mocno, a ona się rozpłakała.

- Zawiodłam go- wymamrotała przez łzy.

- Nie zrobiłaś tego- zapewnił ją.- Gdy się uspokoi to będzie na siebie zły, że tak powiedział. On cię kocha Rosie i nic tego nie zmieni.

Dziewczyna chciała mu wierzyć, ale strach przed utratą ojcowskiej miłości nie mijał. Nie zamierzała rezygnować ze Scorpiusa, ale jej serce podzieliło się na dwie części. List od matki, który przyniósł jej Hugo, niewiele pomógł, chociaż wieść, że chociaż ona nie widzi w tym nic złego i cieszy się jej szczęściem, dodał odrobinę światła tej jakże bolesnej chwili.

Nie chcąc robić sobie problemów i zaległości, ruszyli na eliksiry nim śniadanie dobiegło końca. Wtedy usłyszeli kolejne wrzaski tego dnia. Tym razem Phoebe kłóciła się z Albusem. Dziewczyna była wściekła, że chłopak napisał do ojca Rose, chcąc im zrobić na złość, co wytłumaczyła mu bardzo dobitnie nim oni pojawili się w zasięgu słuchu.

- Co się z tobą stało!? Teraz będziesz wszystkich ranił, bo ich szczęście kłuję cię w oczy?

- Nie, robię to tylko dlatego, że mnie okłamywali! A ty im w tym wszystkim pomagałaś!- dziewczyna omal się nie cofnęła o krok słysząc tak nienaturalną pogardę w głosie chłopaka.- Skoro oni są ważniejsi niż ja to nie będę na ciebie tracił czasu. Jesteście siebie warci!!!

Odszedł, uderzając po drodze z całej siły w bark Scorpiusa i już więcej się nie pojawił tego dnia. Rose jednak nie zamierzała się w tamtej chwili martwić jego osobą. Podeszła i objęła przyjaciółkę, która dopiero po chwili pojęła sens słów chłopaka i się rozpłakała.

- Przepraszam cię Phoebe- powiedziała rudowłosa.- Gdybym wiedziała, że tak to się skończy to nie obciążałabym cię tym sekretem, nie powinnam była ci o tym mówić.

- Co wtedy byłaby ze mnie za przyjaciółka? Będzie dobrze. Albus musi tylko pójść po rozum do głowy i wszystko wróci do normy- Rose spojrzała w zaszklone oczy przyjaciółki.- Musi być dobrze.

- I będzie- uśmiechnęła się i ponownie ją objęła, chociaż wątpiła, że jej kuzyn im wybaczy.

Ta Gryfonka i Ten Ślizgon - ScoroseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz