Od ślubu minęły trzy piękne lata. Scorpius i Rose owszem mieli kilka gorszych chwil, ale ostatecznie wszystko kończyło się dobrze i mogli dalej wieść spokojne, pełne radości życie. Problemem były tylko odwiedziny u rodziców chłopaka, ale od kiedy Ron przestał się na nich wściekać ich życie stało się łatwiejsze.
Praca, własny dom i osoba, którą się kocha była tym, o czym Scorpius marzył i nie przeszkadzało mu nawet zmęczenie spowodowane nadmiarem obowiązków. W nocy zawsze spał spokojnie, obejmując swoja cudowną żonę, ale tym razem niedane mu było odpocząć.
Trzydziestego grudnia, a właściwie prawie trzydziestego pierwszego, bo północ właśnie wybiła, obudził go jakiś hałas. Obrócił się na drugi bok, ale nie znalazł tam Rose, usiadł pocierając zaspane oczy. Na korytarzu paliło się światło, więc uznał, że jego żona pewnie znowu zgłodniała. Położył się z powrotem, ale wtedy hałas się powtórzy.
- Scorpius!- wrzask Rose natychmiastowo postawił go na nogi. W kilku ruchach znalazł się w kuchni i spojrzał na swoją żonę, która stała w kałuży.- Zaczęło się.
- Co się zaczęło?- wiadomości powoli do niego docierały. Był środek nocy, kałuża, hałas.- Na Merlina ty rodzisz!
- A na co innego to ci wygląda, jestem w ósmym miesiącu!
- Ale masz termin za dwa tygodnie!
- Scorpius! I ty jesteś lekarzem? Musimy jechać do szpitala, teraz!!!
- Tak, jedziemy, już jedziemy, ale jak i gdzie?- z gardła dziewczyny wyrwał się jęk bólu.- Już wiem, ty, torba, kluczyki, samochód, szpital. Już kochanie, tylko się ubiorę.
Rose miała ochotę go czymś uderzyć, ale nie miała na to sił. W dwadzieścia minut byli już gotowi do drogi i łamiąc przepisy ruchu drogowego szybko dojechali do szpitala. Tam Scorpius wysłał wiadomość do swoich rodziców oraz do państwa Weasley, a później poszedł wysłuchać największej liczby przekleństw wypowiedzianych przez Rose. Nie sądził, że dziewczyna jest aż tak twórcza, ale słysząc barwne epitety skierowane wprost do niego był pełen podziwu. Tylko część z nich go przerażał.
- Merlinie jak to boli! Ty cholerny kretynie już nigdy więcej mnie nie dotkniesz!!!- kolejny skurcz odebrał jej głos.
- Spokojnie, moja droga, wiele dziewczyn przed tobą tak mówiło, a później wracało z drugim maleństwem- uspokoiła ją położna.
- Ja już rodzę bliźnięta! Nie wiem, co to były za kretynki, ale ja jak coś powiem to tak robię, więc ręce precz ode mnie!!!- Scorpius cofnął się o krok.- A ty, dokąd? Musimy wymyślić imię dla drugiego dziecka, jeśli urodzą się bliźniaczki.
- Spokojnie Rosie- powiedział ocierając jej czoło.
Ponownie złapał żonę za rękę, która ścisnęła ją mocno czując kolejny skurcz. Poród był długi i jak twierdziła Rose bardziej bolesny niż działanie klątwy Cruciatus. Pierwsze dziecko pojawiło się o 23:35. Była to dziewczynka, która od razu zaczęła płakać.
- Spójrz Rosie, to nasza mała Cassiopeia, Cassi- kobieta była jednak zajęta, czym innym.
Jeśli chciałaby dzieci urodziły się w tym samym roku to musiała użyć resztek sił. Dosłownie dwie minuty przed północą na świat przyszło drugie dziecko, ku zaskoczeniu rodziców, którzy nie chcieli poznać płci przed narodzinami, był to chłopiec.
- I problem z głowy- podsumował Scorpius.- Cassiopeia i Regulus.
Gdy kobieta położyła w jej ramionach oba maleństwa, Rose zapomniała o bólu i się uśmiechnęła. To były jej dzieci, małe aniołki, które czując jej obecność przestały płakać. Ich widok rekompensował wielogodzinną męczarnie. Spojrzała na Scorpiusa, który był tak samo oczarowany jak on. Mężczyzna pochylił się i złożył na jej czole pocałunek. Został tatą.
Dobra wiadomość szybko się rozniosła. Rano wiedzieli ich wszyscy krewni i przyjaciele, a do szpitala zawitał tłum odwiedzających, pragnący poznać nowych członków rodziny. Rose mimo wyczerpania witała się z nimi i uśmiechała radośnie. Najbardziej ucieszyła ja wizyta ojca, który oznajmił, że widać podobieństwo do Weasleyów i mocno uściskał córkę i zięcia.
- Ale sobie wybrały dzień maluchy- oznajmił obejmując Hermionę, która dalej przyglądała się wnukom.- Urodziny w sylwestra, będą lubić się bawić, jak wy z nimi wytrzymacie?
- Bez problemu- zapewniła go Rose.- W końcu wy wytrzymaliście ze mną...
- Tu jesteście!- do sali weszła teraz już babka Malfoy, a za nią jej mąż. Kobieta przyjrzała się z czułością noworodkom i podeszła do świeżo upieczonej matki.- Jak się czujesz kochanie?
- Dobrze, jestem tylko trochę zmęczona- zapewniła ją dziewczyna.
W tym czasie Draco Malfoy, dokładnie obserwowany przez Rona, podszedł niepewnie do łóżeczek swoich wnuków. Przede wszystkim chciał zobaczyć chłopca, ale jego uwagę przykuła mała istotka w różowym kocyku. Cassi mimo tego, że była na tym świecie dopiero od kilu godzin, wierciła się strasznie, próbując wydostać się ze zwojów ciepłego materiału. Coś w niej sprawiło, że Draco zapomniał o rodzinnej tradycji posiadania tylko męskich potomków i poczuł niewymowną radość na widok tej małej kruszynki.
Scorpius widząc to spojrzenie ojca, podszedł i ostrożnie podał mu córeczkę, która w ramionach dziadka przestała się wierci. Złapała starego Malfoya za palec sprawiając, że mężczyzna do końca się rozczulił.
- Witam w rodzinie Malfoy- oznajmił rozbawiony Ron.
Tak oto dzieci, które stanowiły połączenie tych obu rodów zakończyły spór. Szybko okazało się, że nie są ani rude, ani nie wyrosną z nich blondyni tacy jak ojciec. Ich włosy były w kolorze miodowego blond, a skóra z łatwością łapała opaleniznę. Trzeba tylko przyznać, że oczy miały szaro niebieskie jak przystało na Malfoya. Bliźnięta wyłamały się jednak z jeszcze jednej, rodzinnej tradycji. Mając jedenaście lat nie trafiły do Gryffindoru ani Slytherinu, tiara przydzieliła ich do Ravenclaw, który po pięciu latach, gdy oboje zostali prefektami, zdobyło puchar domów.
Wszystko się pozmieniało, przeszłość odeszła w niepamięć, ale to, co najważniejsze przetrwało. Nie było już nienawiści i złości pozostała tylko przyjaźń i miłość.
To już koniec tej historii. Tym którzy dotrwali do końca dziękuję za uwagę :)
CZYTASZ
Ta Gryfonka i Ten Ślizgon - Scorose
ФанфикPrzeszłość miewa spory wpływ na nasze życie, czasami całkowicie zmienia jego bieg, ale czy należy się jej podporządkowywać? Może lepiej czasami zapomnieć o tym, co było i ruszyć dalej. Pytanie brzmi: jak to zrobić? Rose Weasley inteligentna i dziel...