Zemsta więźniów cz.1

2.6K 165 10
                                    

Od tego krótkiego, ale jakże szczerego wyznania, zaczęły się kłopoty. Rose stała się płochliwa, przerażały ją cienie. Chodziła na lekcje i posiłki, ale nawet w bibliotece nie zostawała dłużej niż było to konieczne. Wyciągnięta przez Roxanne poszła na trening, a później pomogła im wygrać z Ravenclaw. Nawet to nie poprawiła jej humoru.

Nadszedł luty i kolejne wyjście do Hogsmeade. Camila i Phoebe, która dowiedziała się o świątecznym zajściu od przyjaciółki, wyciągnęły Rose do wioski. Nie zgadzały się by taki stan rzeczy dalej trwał.

- Jesteście okropne- oznajmiła, owijając szczelniej swoją szyję szalem w barwach ich domu.

- Jeszcze nam za to podziękujesz- Rose nie wierzyła brunetce.

Phoebe, która przeprosiła Albusa i odwołała ich spotkanie, poszła im zamówić coś ciepłego do picia, a pozostałe dwie dziewczyny zajęły stolik niedaleko kominka. Rose rozglądała się nerwowo jakby zaraz miał się przed nimi pojawić Scorpius. Nie widziała go od powrotu ze szkoły, nie licząc lekcji, na które musieli chodzić oboje. Nie chciała z nim rozmawiać, bo się bała, że powie prawdę albo, co gorsze, skłamie.

- Rudzielcu, wyglądasz gorzej niż przed SUM-ami- zauważyła Phoebe. Czemu mu nie powiesz prawdy? Albus by to zrozumiał, a Scorpius...- dziewczyny wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.- Źle z nim Rose- rudowłosa podniosła wzrok.- Jest przybity tak jak ty albo i bardziej, Albus mi o tym ostatnio mówił. Malfoy zrobił się wredny i wiecznie nieobecny. Jak się nie uczy to rysuje. Ostatnio tak nawrzeszczał na ich pałkarza, że omal nie zaczęli się bić.

- Scorpius?- jej głos był nienaturalnie cichy.

- A on- zapewniła ją Camila.- Chyba powinnaś z nim porozmawiać.

- Nie mogę tego zrobić. Jeśli ...- poczekała aż kobieta zostawi ich zamówienie.- To nie powinno było się stać.

- Podaj mi jakiś rozsądny powód, którego jeszcze nie słyszałyśmy. Albus by to przeżył, tak samo jak wasi ojcowie. Co więc jest problemem?

Rose utkwiła wzrok w szklance pełnej kremowego piwa. Myślała o tym przez wiele ostatnich dni i z bólem serca musiała się przyznać do tchórzostwa. Bała się stawić czoła temu, co czuła do Scorpiusa. Wiedziała, że chłopak czuje to samo, ale ona nie była pewna czy potrafi poczuć do niego coś równie silnego.

- To był głupi pomysł. Po, co ja tu przyszłam!

- Rose...

Ale rudowłosa nie czekała. Opuściła budynek, naciągając na siebie płaszcz i niezbyt dokładnie zawiązując szalik. Na prawo dostrzegła Albusa, który rozmawiał z Jamesem i Roxanne. Szła ku nim Molly z przyjaciółką. Rose nie chciała do nich dołączyć, dlatego ruszyła w przeciwnym kierunku. Tam dostrzegła swojego brata i Lily, ale sprawnie ich ominęła, nie chcąc nawiązywać jakiejkolwiek rozmowy. Niestety wtedy dostrzegła Scorpiusa i zatrzymała się w pół kroku.

Chłopak również ją dostrzegł i tak jak ona nie ruszył się z miejsca. Po prostu wpatrywali się w siebie. Rose poczuła się jakby ktoś jej z pleców ogromny ciężar. Chęć by się niego wtulić przybrała na sile. Patrząc mu w oczy, nie przejmowała się bliskością krewnych ani tym, co pomyśli ojciec. Chciała tego i pewnie by to zrobiła, podeszłaby do niego, ale wydarzenia z kilku następnych chwil, zmieniły wszystko.

Eksplozja, wrzask i wszechobecna panika. Wioska zapełniła się okrzykami przerażonych dzieci oraz dorosłych mieszkańców. Trzech aurorów to zdecydowanie za mało by opanować sytuację.

Rose ocknęła się z szoku, gdy usłyszała krzyk kuzynki i swojego brata. Nie myśląc o niczym innym, szybko podbiegła do Hugo i Lily. Złapała ich za ręce i zaczęła prowadzić w kierunku szkoły, wiedząc, że tam będą bezpieczni. Niestety dostrzegła jak jeden ze Śmierciożerów atakuje Alice Longbottom, która nieporadnie próbuje się bronić.

- Hugo! Zabierzesz Lily do Jamesa i Albusa, oni się wami zaopiekują!

- Ale Rose...

- Żadne, ale, zabierzesz ją do braci i to już! Odpowiadasz za nią!!!

Blady na twarzy chłopak potaknął, złapał kuzynkę mocno za rękę i pociągnął w kierunku kuzynów, unikając po drodze niebezpieczeństwa. Rose w tym czasie zboczyła z wcześniej obranego kierunku i pomogła dziewczynie. Gdy zaatakowała, Alice uciekła, ale to nie był koniec. Rudowłosa musiała się zmierzyć z napastnikiem, który pragnął zemsty za lata spędzone w niewoli. Jego towarzysze nie walczyli uczciwie. Nie zauważyła, gdy drugi zaszedł ją od tyłu, a wtedy zapadła ciemność.

Gdzieś niedaleko kapała woda. To było pierwsze, co do niej dotarło. Później do jej nosa dotarł zapach stęchlizny i gnijącego drewna. Dopiero wtedy odczuła ból w prawej ręce, która z niezrozumiałego dla niej powodu, zwisła nad nią. Powoli otworzyła oczy i w bladym świetle, wpadającym przez zakurzone okienko, dostrzegła stare, drewniane schody i Mugolskie łańcuchy, które opinały jej nadgarstek.

- Usiądź, wtedy krążenie się poprawi- obróciła głowę i dostrzegła Scorpiusa. Siedział kilka kroków dalej, przykuty tak jak ona.- Krew nie dopływa ci do dłoni.

- Gdzie my jesteśmy?- z trudem dźwignęła się do pozycji siedzącej.

- W jakiejś starej piwnicy. Słyszałem, co najmniej trzy głosy, ale nie zdziwię się jak będą tutaj wszyscy zbiegowie.

- Złapali jeszcze kogoś?- chłopak pokręcił głową.

- Chyba my im wystarczyliśmy. Uciekli jak tylko pojawił się Potter i inni, zabierając nas ze sobą. Widziałem twojego brata razem z James i Albusem, był bezpieczny- Rose skinęła głową.- Jak się czujesz?

- Głowa mnie boli. Jak myślisz, co z nami zrobią?

Chłopak spojrzał w jej przerażone, pełne nadziei oczy. Nie miał dla niej dobrej nowiny, dlatego wolał milczeć. Przysunął się najbardziej jak to tylko możliwie ujął jej drobną, zmarzniętą dłoń. Rose odwzajemniła uścisk. Ten gest był najlepszą rzeczą jaką mógł w tamtej chwili zrobić.

- Jak to nie macie żadnego z bachorów Pottera!?- drzwi na szczycie schodów się otworzyły i do piwnicy zeszło pięciu mężczyzn w maskach.- Co nam po tych gówniarzach?

- To córka Weasleya, przyjaciela Pottera i tej szlamy- oznajmił nieco niższy mężczyzna.- Warta tyle samo, co tamci i pewnie słyszała to, co oni.

- Będą chcieli ją odzyskać.

- No proszę, to wszystko zmienia- ich przywódca, pochylił się nad więźniami.- Szczeniak zdrajcy i larwa szlamy. Spójrzcie tylko, oni chyba są przyjaciółmi- mężczyźni wybuchli śmiechem.- Które mi powie gdzie jest nasz stary druh?- Scorpius mocniej uścisnął dłoń dziewczyny.- Nie ma chętnych? No cóż to spróbujemy to rozwiązać w inny sposób. To będzie dłuższa droga, ale skuteczna, zaraz się przekonacie.

Krótka informacja:

Z powodu powrotu na studia mam nieco mniej czasu, dlatego obawiam się, że nie zdołam wstawiać kolejnych części codziennie. Przepraszam i mam nadzieję, że ewentualne opóźnienia was nie odstraszą :) 

Ta Gryfonka i Ten Ślizgon - ScoroseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz