5

2.3K 117 9
                                    

- Ann!! Wstawaj!! Dzisiaj przyjeżdżają osoby z Beauxbatons.
- Szczerze wolałbym zostać w dormitorium. Dlaczego ci przesłodzeni Francuzi musieli tu przyjechać?
- Nie wiem moja droga, ale jak będziesz jeszcze leżała, to się spóźnimy na śniadanie.
- Już wstaję. A co z Dorcas?
- Już zeszła na dół.
- Nie mów, że poszła obczajać delegacje z Beauxbatons.
- Niee. Jeszcze nie przyjechali.
- Mam nadzieję, że nie będą się mnie czepiać.
- Nawet jeśli, to my nie uwierzymy im tylo tobie i to ciebie będziemy bronić.
- Dziękuję kochana jesteś.
- No a teraz wstawaj.

***

- Syruszu ja na prawdę ni chcę tutaj tych ludzi.
- Spokojnie. Kochanie przeżyjemy to razem.
- Dziękuję - powiedziałam, po czym pocałowałam go w policzek.
- I z chłopakami zrobimy im żart.- zaczełam się śmiać.- masz na prawdę piękny uśmiech.
- Dziękuję. Ty też- po tych słowach zrobił swój firmowy uśmiech.

***

- Idziemy wszyscy powitać osoby z Beauxbatons! - powiedziała profesor McGonagall.
Wszyscy ruszyliśmy do sali wejściowej, gdzie mieliśmy powitać delegatów.
- Ejj. Ann?
- Tak Remusie?
- Jeśli nie chcesz, to nie musisz iść ich powitać.
- Czyżby wzorowy Lupin namawiał mnie do złego?
- Ojj. Wiesz, że nie o to chodzi. To chłopcy mnie zmienili.
- To o co?
- Wiesz, że też za bardzo nie przepadam za tłumem ludzi. Wolę siedzieć sam i się uczyć.
- Zdaję sobie z tego sprawę.
- Zawsze, jak będziesz potrzebowała pobyć z dala od ludzi z Beauxbatons będziesz mogła przyjść do mnie.
- Dziękuję ci Remusie.
- Ejj! Patrzcie. Przyjeżdżają! - usłyszałam jakiegoś chłopaka.
Przyleciał powóz zaprzędzony w pegazy.
Z powozy wyłoniło się pare uczniów.
Podeszła do mnie blondynka o niebieskich oczach.
- Cześć Ann- pocałowała mnie w oba policzki.- Co u ciebie?
- Moniiic widzę, że jest tu twój brat.
- Tak. Bardzo się zesmucił jak się z nim rozstałaś. Wiesz, byłaś dla niego ważna.
- Ale on jest narcyzem, który nie widział nic poza czubkiem swijego nosa.
- Ty musisz być jej nowym chłopakiem- spojrzała na Syriusza, który przyciągnął mnie do siebie.
- Tak. Przeszkadza ci coś?
- Niee. Niech ona sobie będzie z kim chcę.
- Ooo. Monic znalazłaś już Ann.
- Hej Jacob.
- Ooo. Ty musisz być Black?
- Tak i co z tego?
- Wiesz, że z kim się zadajesz takim się stajesz?
- Tak iiii?
- Ja bym się na twoim miejscu.
- Braciszku, nie bądź taki nie miły. Przecież to nasza przyjaciółka.
- O Ann to twoi przyjaciele z Beauxbatons? - zapytał James.
- Taaak ,,przyjaciele"
- Hej ja jestem Monic, a to Jacob.
- Ja jestem...
- James. James Potter.
- Eee. Nie wiem skąd to wiecie, ale niech wam będzie.
Chwilę pogadaliśmy w ,,miłej" atmosterze, aż mi się przesłodziło, z słodzenia Monic. Nie zważając na to, jak patrzył Jacob na Syriusza.
- Przepraszam, ale zapomniałam o czymś. Muszę iść do dormitorium. - wściekła weszłam do pokoju, w którym siadział Remus.
- Cześć. Nie przeszkadzam?
- Nie. Skądże. Siądź.- usiadłam na łóżku, które było najbliżej łóżka Lupina. Było to łóżko Syriusza.
- Bo chodzi o to, że boję się, że ...
- Że ta francuzka chce odebrać ci przyjaciół, a w szczególności Syriusza.
- Jakbyś mi czytał w myślach.
- Poprostu znam cię dość dobrze.
- Chyba najlepiej ze wszystkich przyjaciół.
- Ma się dar.
- Powiedz. Czy myślisz, że to coś złego?
- Jeśli jesteś zazdrosna o kogoś bliskiego, to jest to coś dobrego.
- Cały czas myślę, że Monic chcę mi go odebrać. I, że jej brat chcę też w tym uczestniczyć.
- Obawy mogą być słuszne, ale to nasi przyjaciele. Myślę, że raczej nas wysłuchają niż ich.
- Dziękuję. Czuję się już pewniej.
- Obiecałem, że ci pomogę. A ja dotrzymuję słowa.
Poszłam do swojego dormitorium, gdzie się uczyłam a później zasnełam.

Huncwoci i Ona [zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz