16

1.4K 88 3
                                    

- Słuchajcie wszyscy- powiedziała profesor McGonagall pod koniec lekcji. Gwar był taki głośny, że nic nie było słychać.
- PROSZĘ MNIE SŁUCHAĆ!- wszyscy umilkli- dziękuję. Jak już pewnie dobrze wiecie w tym roku z okazji Świąt Bożego Narodzenia odbędzie się pewna zabawa. Mianowicie w przechwytywanie listów. Listy można dawać do sowiarni od jutra. Dziękuję za uwagę. Możecie się rozejść.- wszyscy wyszli z sali.

...

Na następny dzień dojście do sowiarni było zatorowane.
- Nie możemy słonko zrobić to kiedyś indziej?- jękał ze zmęczenia Syriusz.
- Nie.- stwierdziłam stanowczo.
- Dlaczego?
- Proszę- pocałowałowałam chłopaka- tylko już nie jęcz. Przez to mnie to bardzo męczy.
- Dobrze- pocałował mnie. Po paru minutach wrzucaliśmy swoje listy do czary. Napisane było, że losowanie odbędzie pod koniec tygodnia. Losy będą sprawdzane przez opiekuna domu, aby nie doszło do zmian, będą zapisywane.

...

Zgromadziliśmy się w wielkiej sali.
- Drodzy uczniowie. Teraz każdy podejcie pokolei zgodnie od najstarszego.- ogłosił dyrektor.
Przede mną poszło niewiele uczniów. Stałam za Syriuszem ukradkiem ściskając jego dłoń. Aż nastała moja kolej. Wyciągnełam rękę w stronę czary i opadł na moją dłoń liścik. Podeszłam do profesor McGonagall.
- Kogo wylosowałaś?
- Jeszcze nie sprawdzałam.
- To szybko. Dużo osób czeka.-odwinełam powoli kartkę i było wypisane na nim imię i nazwisko. Nie zdążyłam go przeczytać.
- Wylosowałaś pana Pottera.- zapisała to i podszedł do niej kolejny gryfon. Gdy podeszłam do stołu Gryffindoru od razu zaczeły się pytania, o to kogo wylosowałam.
- To tajemnica i na pewno wam nie powiem. Za tydzień jest wyjście do Hogsmeade i będę sama wybierała prezent. Pozbędę się wszelkich psów- spojrzałam znacząco na Syriusza- jeleni- przekierowałam wzrok na James'a - i szczurów.
- No powiedz!
- Nie powiem.
- Mnie? - zapytał Syriusz.
- Nie powiem. I karteczka też nie - spaliłam kartkę na oczach wszystkich przyjaciół zaklęciem.
- Jesteś niemożliwa.
- I nie używajcie tej swojej mapy, aby mnie znaleźć.
- Nie da rady. Nie ma Hogsmeade na niej.
- Tym lepiej. Zajmę się tym sama.

...

Stałam pod witryną z miotłami. Z jednej strony chciałam kupić kuzynowi pożyteczny prezent, a z drugiej coś mi podpowiadało, że to za drogi prezent. Nagle podszedł do mnie jakiś czarny pies i przymilał głowę do moich nóg. Schyliłam się aby pogłaskać psa. W między czasie zauważyłam, że to Syriusz. Pocałowałam psa w głowę, a po chwili przemienił się w Black'a.
- Nie wiem, komu kupujesz prezent, ale już mu zazdroszczę.
- Jeszcze nic nie wybrałam i to jest najgorsze.
- Obserwowałem cię przez pewien czas i wiem, że wygrywa strona za nad przeciw.- pocałował mnie nad uchem- idę coś znaleźć.
- Jeszcze nic nie kupiłeś?
- Byłem zajęty przyglądaniu się tobie.- Gdy chłopak oddalił się weszłam do sklepu, w którym było bardzo ciepło.
- Dzień dobry. W czym mogę służyć?
- Dzień dobry. Ile kosztuje ta miotła na wystawie?
-

Och. Ta? 10 sykli. Najlepszej jakości jak do tąd. Widzę, że masz dobry gust.
- W zasadzie to nie dla mnie, ale Na prezent. Myśli pan, że się spodoba?
- Niech się pani nie martwi. Wiele czarodziejów by za nią umarło albo zabiło.
- To proszę ją spakować i wysłać do Hogwartu. - podałam 10 sykli
- Na jakie nazwisko?
- Na James'a Potter'a.
- Już zapisuję. Jakieś preferencje do opakowania?
- Najlepiej świąteczne.
- Dobrze.
- Dziękuję. Do widzenia.
- Do widzenia.

...

Nadeszły Mikołajki. Cały Hogwart był już pięknie ozdobiony. Za oknami pruszył śnieg. Wszyscy czakali w wielkiej sali na sowy z prezentami.
- No Ann. Powiedz kogo wylosowałaś?
- Nie. Syriusz i tak wie co kupiłam, więc zobaczy to.- Nadleciały sowy.
- Drodzy uczniowie. Rozpoczyna się rozdawanie prezentów.- Nagle wleciały sowy z różnymi pakunkami w różnych kształtach, o różnych rozmiarach. Nagle podleciała do mnie sówka z malutkim pakunkiem. Rozerwałam papier i okazało się, że to malutkie pudełeczko na pierścionek. Syriusz, który siedział obok mnie zabrał mi pudełko sprzed nosa i kenknął.
- Ann Willow. Czy sprawisz, że będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i przyjmiesz ten oto pierścionek zaręczynowy.- otworzył pudełeczko.
- Syriuszu. Po pierwsze, to wstań.- chłopak stanął przede mną.- Oczywiście, że tak. - Nagle wszyscy zaczeli bić nam brawa, a Syriusz założył pierścionek na mój palec. Pocałowałam go i usiedliśmy. Cały czas nie odrywałam wzroku z pierścionka. Obok James'a wylądowała wielka paczka.
- Ciekawe co to i od kogo?
-

ODPAKUJ!- krzyknął Syriusz.
- Pomożesz?- bez zastanowienia Syriusz rozerwał papier.
- Długo go nie musiałeś namawiać.- na te słowa wszyscy się zaśmiali. Gdy na prezencie nie było papieru James zamarł w miejscu.
- Czy...czy t...to n..najnowsza miotła wyścigowa?
- Chyba tak- powiedziałam niewinnie.
- Ale od kogo to? To musiało kosztować fortunę.
- Tylko 10 sykli.
- T..to od ciebie?
- Tak. To od Anne.
- Dziękuję. Dziękuję. Marzyłem i niej od zawsze.
- Ale wyszła w zeszłym tygodniu.
- Od zawsze od kiedy jest w sklepie.
- On ma tak zawsze z nowymi modelami mioteł?- zapytałam z niedowierzaniem
- Powiedzmy, że ma na tym punkcie lekkiego bzika.- stwierdził Syriusz.
- Bo ty wszystko uwarzasz za błahe. Nawet moją dolegliwość nazwałeś malutkim futerkowym problemem.
- Słodko.- stwierdziłam.
Przyjaciele dostali swoje prezenty. Po rozpakowaniu i rozmawach wszyscy poszli spać.

Huncwoci i Ona [zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz