17

1.3K 82 6
                                    

Siedzieliśmy z przyjaciółmi w pokoju wspólnym Gryffindoru. Ja siedziałam na kolanach Syriusza.
- Mineły 4 miesiące, a ja nadal nie mogę uwierzyć, że się zaręczyliście.
- Chyba już czas uwierzyć.- obróciłam głowę w stronę Syriusza. - Myślałeś kiedyś o skróceniu włosów?
- Ty chyba sobie żartujesz? Już wystarczy, jak przefarbowałaś mi włosy na różowe.
- I było ci do twarzy. Dlaczego masz te włosy na twarzy? - przeczesałam ręką włosy chłopaka i nie opadały już na oczy.
- Masz coś do moich włosów?
- Nie no. Są świetne. I takie miękkie w dotyku. Ale powinieneś je trochę skrócić, bo masz je już odrobinę za długie.
- Zgadzam się z Ann. Łapo wiemy, że tego nie lubisz, ale zmieniasz się z Hagrida.
- No i dobrze, bo bardzo go lubię.
- Wiesz, że nie o to nam chodzi.
- No dobrze. Zrobię to wieczorem.- pocałowałam chłopaka.
- A na razie zrobię ci warkoczyki.- przeszłam za fotel i zaczełam mu pleść włosy.
- Słuchajcie. Powinniśmy wyśleć jakiś żart na zakończenie nauki.
- Ale to dopiero za rok.
- Nie szkodzi. Im wcześniej coś wymyślimy, tym lepszy będzie żart.
- Mam świetny pomysł. Może zostawicie ten swój pergamin, bez którego nie potraficie żyć u Filcha.- zaproponowałam.
- To wcale nie jest taki głupi pomysł- stwierdził James.
- Przecież ja tylko żartowałam.
- I tak w przyszłości ta mapa się nam nie przyda. Pokazuje tylko Hogwart. Zostawimy ją dla przyszłych pokoleń.
- Dla takich osób jak wy? Wy to jesteście jedyni w swoim rodzaju.
- Uznam to za komplement.
- A szczególnie ty- pomyślałam o zaklęciu levicorpus i wskazałam różdżką na James'a. - Będzie mi cię brakowało w przyszłości, gdy już nie będziesz za mną chodzić krok w krok.
- Chcę zejść na zimię!
- Dobra- drgnełam różdżkę i chłopak upadł na kanapę.
- Nie martw się. I tak wszyscy będziemy aurorami.
- No, ale aurorzy nie spotykają się codziennie.
- I będziemy mieszkać w dolinie Godryka.
- Czekaj...co?
- No już mamy załatwione tam mieszkania.
- Dlaczego nikt ze mną tego nie ustalał? I nikt mi wcześniej o tym nie powiedział? - spojrzałam spod byka na Syriusza.
- Nie patrz tak na mnie. Jestem tym faktem tak samo zaskoczony jak ty.- usiadłam obok Blacka.
- Ale ten twój pomysł z motocyklem jast dalej aktualny?
- Jak najbardziej.
-Syruszu Orionie Blacku II. To mugolski sprzęt. Nawet nie wiesz jak się na nim jeździ. Podobno wiele osób umarło przez ten pojazd. Chcesz umrzeć?
- Słuchaj nie widziałaś jego pokoju. To nie jesyna mugolska rzecz, którą się interesuje. - zadrwił Potter.
- Co masz w swoim pokoju?
- Powiedzmy, że nie jestem z tego za bardzo dumny. Słuchaj powiesiłem te plakaty, jak jeszcze nie byliśmy razem. Nie potrafiłem ich odkleić.
- Syriusz Orionie Blacku II co to za plakaty i co przedstawiają?
- T...t...to- próbował powstrzymać śmiech James- s...s...skąpo u..ub...ubrane m...mu...mugolki.
- Przynajmniej ty jesteś ze mną szczery. To prawda Syriuszu?
- Mówiłem już, że nie jestem z tego dumny.
- W takim razie wrócisz w te wakację do swojego domu rodzinnego i postarasz się je usunąć.
- A jeśli nie dam rady?
- Dla chcącego nic trudnego. - poszłam obrażona do dormitorium. Po pewnym czasie zasnełam w łóżku.

Wakacje

Usiadłam jak codziennie rano w wakacje przy wyspie kuchennej, na której czekało śniadanie. Mama coś tam jeszcze robiła w kuchni.
- Gdzie tata?
- Już poszedł do pracy.
- Dobra.
- Słuchaj. Zauważyłam, że masz na dłoni pierścionek.- popiła kawy
- A to. To pierścionek zaręczynowy.- powiedziałam nie zważając uwagi na słowa. Przyzwyczajona do pytań na ten temat. Mama zaksztusiła się kawą.
- C...co? Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś?
- Z tego samego powodu, co ty mi nie powiedziałaś o tym, że kupiłaś mi dom w dolinie Godryka.
- To miała być niespodzianka.
- Następnym razem nie ufajcie James'owi, bo ma za długi język. A ja najzwyczajniej w świecie zapomniałam.
- Mogę przynajmniej wiedzieć, kto jest tym szczęśliwcem?
- Syriusz Orion Black II.
- A tak, to ten, który był u Potterów w zeszłym roku. Słuchaj muszę już lecieć do pracy- zgarneła torebkę- pa.
- Pa- dokończyłam śniadanie i poszłam na spacer. Nagle zauważyłam Jacoba.
- Hej śliczna. Co ty tu robisz?
- Mieszkam palancie i nie mów do mnie śliczna. Poszłam się przewietrzyć, ale jak widzę mamy huragan Jacob.
- Ja przyszedłem odwiedzić moją rodzinę. Mieszkają tu moi kuzyni.
- Są podobni do ciebie i Monic?- uniosłam brwi.
- Trochę, ale ja jestem przystojniejszy- mrugnął do mnie.
- Na pewno. Pewnie się śpieszysz. Nie będę cię zatrzymywać. Wracaj do rodziny.
- Jesteś dle mnie bardziej interesującym obiektem.- chwycił mnie w talii. Odepchnełam go lekko rękami.
- Ale ty dla mnie nie. Widzisz to? - wskazałam mu pierścionek na swoim palcu.
- I co z tego?
- To, że jestem zaręczona. A teraz przepraszam, ale muszę już iść.- obróciłam się w stronę domu Potterów. Nagle złapałnie za rękę, na której był pierścionek.
- Wiesz, z tym pierścionkiem jeszcze bardziej mi się podobasz.
- Co ty wyprawiasz?
- Chcę cię pocało....- nie pozwoliłam mu dokończyć i uderzyłam go z liścia.
- Pozwalasz sobie na za dużo. Monic cię nasłała?
- Nie....
- Jesteście tacy sami nie tylko z wyglądu. - odeszłam.

Huncwoci i Ona [zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz