ROZDZIAŁ 5

1K 70 31
                                    

*Caton*

Jest już wieczór. Nie mam co ze sobą zrobić. Telefon mi się rozładował i nie mam pieniędzy. Lepiej być nie może... Robi się ciemno. Chyba już czas wracać do Dave'a. Wstydzę sie teraz przed nim pokazać. Jestem w parku niedaleko jego domu. Na ścieżce nie ma latarni, ale w miarę wszystko widać:
- Ej ty - usłyszałem gruby głos, odwróciłem się i zobaczyłem dwóch mężczyzn z kapturami na głowach.
- Co? - trochę się ich wystraszyłem - Odczepcie się. Nie mam pieniędzy, ani nic wartościowego.
Kiedy to powiedziałem jedzn z nich udeżył mnie pięścią w twarz. Upadłem z bólu na ziemię. Zaczęli mnie kopać. Skuliłem się osłaniając głowę. Straciałem przytomność.

*Dave*

Siedziałem na kanapie i oglądałem coś w telewizji. Zastanawiało mnie co się dzieje z Catonem. Miałem złe przeczucia. Wyłączyłem telewizor i wyszedłem z domu zamykając za sobą drzwi. Kierowałem się w stronę parku. Nagle zobaczyłem kogoś lerzącego na ziemi. To był on. Podbiegłem do chłopaka i obróciłem go tak, aby widzieć jego twarz. Był nieprzytomny. Wziąłem go na ręce i zacząłem iść w stronę mieszkania. Kiedy byliśmy w połowie drogi chłopak się ocknął:
- Gdzie ja jestem? - zapytał.
- Ciiii... Wracamy do domu. - powiedziałem troskliwie uśmiechając się - Nie pozwolę ci już chodzić samemu o tej porze.
- Co się stało?
- Znalazłem cie nieprzytomnego na ścieżce.
- Aha... Już czuje się lepiej, nie musisz mnie nieść - zarumienił się.
- Dałem radę przenieść cie taki kawałek drogi, dam radę i drugi. - powiedziałem cicho się śmiejąc.
- No dobrze. - wtulił się we mnie zamykając oczy.
Czułem się niezręcznje. Wpadłem na głupi pomysł. Trochę czerwony na twarzy pocałowałem chłopaka w czoło. Ten od razu otwarzył oczy, a ja się uśmiechnąłem. On także się uśmiechnął i wrócił do poprzedniej pozycji. Jesteśmy już pod moim mieszkaniem. Wyjąłem z kieszeni klucz, oczywiście nie odstawiając chłopaka i otwarzyłem drzwi. Posadziłem Catona na szafce, po czym zdjąłem nam buty. Ponownie go chwyciłem i zaniosłem do swojego pokoju. On przyglądał mi się w ciszy. Usiadłem na łóżku, a chłopak na moich kolanach. Objąłem go w pasie przybliżając do siebie. Patrzyliśmy sobie w oczy, żaden z nas sie nie odzywał:
- Dziś ty będziesz spał tutaj, a ja na kanapie. - przerwalem ciszę. Połorzyłem mu rękę na ramieniu.
- Dlaczego? - połorzył głowę na moją rękę, zacząłem bawić się jego włosami.
- Ponieważ martwię się o ciebie, a kanapa jest twarda i niewygodna.
- Ojejku, nic mi nie będzie, przeżyję tę noc.
- Nie marudź - chwycilem jego dłoń.
- Nie marudzę, to twój dom i nie będę ci zajmował pokoju.
- W takim razie co robimy?
- Albo ja śpię na kanapie, a ty tu, albo śpimy tutaj razem.
- Czyli ta druga opcja?
- Niech ci będzie... - spuścił głowę.
- Nie musisz się już wstydzić... - podniosłem jego głowę i wpiłem się w jego usta.
Zaczeliśmy się kłaść, równocześnie obejmując. W pewnym momencie zabrakło nam powietrza. Znowu patrzeilśmy sobie w oczy. Dopiero teraz dostrzegłem jakie ma piękne, brązowe oczy. Postanowiłem iść się umyć i przebrać w ciuchy nocne. Po mnie do łazienki wszedł trochę zasypany chłopak. Byłem już w łóżku i czekałem na mojego misia. W końcu przyszedł i wtulił się we mnie. Zrobiłem się senny. Musnąłem jego usta, po czym zasnąłem z uśmiechem na twarzy.

°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°

Hejka!
I co tak u was? Uzbieraliście dużo cukierków? Wstawiłam ten rozdział tak z okazji halloween💀.
Mam nadzieje, że się podoba! Za błędy przepraszam, ale jestem po prostu zmęczona. Zachęcam do zostawienia 🌟 oraz do zaobserwowania mojego profilu. Możecie także napisać swoje propozycje na następny rozdział!

Słowa: 510

Miłego zabijania 🔪😀!

Dlaczego ci wtedy pomogłem?  (Dave x Caton)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz