ROZDZIAŁ 21

517 47 3
                                    

*Caton*

Byłem na miejscu. Przy głównym wejściu stał wyraźnie zaniepokojony Mike. Podszedłem do niego:
- Co jest?
- Wreszcie jesteś! Dave'a zaatakował jakiś typ. Został przewieziony do szpitala, ale nie chcą mi powiedzieć w jakim jest stanie. Chodź.
Szarpnął mnie za rękaw. Weszliśmu do środka budynku. Nienawidzę szpitali... Zawsze mi nie dobrze gdy tu jestem. Zatrzymaliśny się nie daleko sali, w której najprawdopodobniej przebywa Dave:
- Okej, jesteśmy. - powiedział cicho Mike - Widzisz tamtego lekarza? Zapytaj się go czy możesz wiedzieć co jest z chłopakiem. Jak się bedzie pyyal czy jesteś kimś z rodziny, to chyba wiesz co robić...
- Em... Okej? A ty co?
- Ja nie moge tam wejść.
- No ok.
Oddaliłem się od chłopaka. Lekarz stojący orzed salą przeglądał jakieś papiery:
- Um... Dzień dobry? Czy może mi pan powiedzieć, o ile pan wie, w jakim stanie jest pacjent z tej sali?
- Moge udzielać informacje jedynie najbliższej rodzinie.
- Jestem jego bratem... - ledwo wypowiedziałem te słowa.
- Naprawde? Przepraszam, ale ciężko było mi to wywnioskować. Nie są państwo za bardzo podobni.
- Często to słyszymy...
- W takim razie. Pańskiemu bratu nic poważnego się nie stało. Pare zadrapań oraz siniaków. Żadna kość nie została złamana.
- To dobrze. - ulżyło mi.
- Chce pan go odwiedzić?
- Jeśli jest taka możliwość...
Mężczyzna odsunął się. Uchyliłem lekko drzwi i zobaczyłem chłopaka wyglądającego przez okno. Chyba nie usłyszał jak wchodziłem. Wyglądał na zamyślonego. Zacząłem iść w stronę łóżka na którym leżał. Gdy zorientował się, że nie jest lam w pomieszczeniu, zerknął niechętnie w moją strone. Już wiedzia, że to ja.jego wyraz twarzy był obojętny. Usiadłem na krzesełku stojącym przy szawce. Nadal nikt się nie odezwał. Payrzyliśmy sobie w oczy, jednak miałem dość tej ciszy i postanowiłem się odezwać:
- Hej... Jak się czujesz?
Nic mi nie odpowiedział. Odwrócił głowę z powrotem w stronę okna. Trochę mnie to zabolało. Chwyciłem jego rękę:
- Dave...
Odwrócił się i równie szybko zabrał swoją dłoń:
- J-Ja przepraszam za wtedy... To nie byłam moje wina! Zmusiła mnie do tego!
Jego oczy się zaszkliły. Ponownie się odwrócił:
- Caton... Domyśliłem się, że to nie twoja wina po tylu wiadomościach kyore pisałeś codziennie. I... Wybaczam ci...
Obróciłem jego głowę, by móc spojrzeć w jego piękne oczy. Otarło łzy z jego policzków. Przytulił mnie:
- Tęskniłem za tobą. - powiedziałm.
- Ja za tobą też.
Zoetaliśmy w takiej pozycji chwile, ale musiełem się od niego odczepić:
- I jak się czujesz?
- Nie jest źle, trochę boli mnie głowa.
- Moje biedactwo. - zaśmiałem się cicho i pocałowałem go w policzek. Już mam plany co będziemy dalej robić...

°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°
Hejka!
Wiem, że krótki, ale jestem leniwa xD sory. Jakoś telefon się naprawił, ale i tak rozdziałów za często nie będzie. Wiem też, że nie za ciekawe to :/ Niby mam pomysł co pisać, ale zawsze nwm jak to zacząć. Chciałam juz praktyvznie kończyć na 25 rozdziale, ale raczej tak sie nie stanie. Jeszcze tyle chce napisać tu, że sie nie wyrobie w 5 rozdziałach. Nie nudzi się wam ta książka?

BARDZO WAM DZIĘKUJE ZA 400 GŁOSÓW, ORAZ PONAD 50 OBSERWATORÓW!!!

Chcecie jakiś special???
Może zrekompensuje 18 rozdział? XD

Zapraszam do zobaczenia innej książki, a dokładnie "Co kryje się w mojej galerii".

Słowa: 453

Do przeczytania❤

Dlaczego ci wtedy pomogłem?  (Dave x Caton)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz