ROZDZIAŁ 19

524 47 12
                                    

*Caton*

8:00. Dave'a nadal nie ma, chociaż kończy pracę o 6. Jedzenie, który zrobiłem już dawno wystygło. Suedzaiłem przy oknie wypatrując chłopaka. Nareszcie przyszedł:
- Hej! A ty gdzie tyle byłeś?
- Musiałem coś załatwić skarbie. Nie denerwuj się na mnie. - Nie denerwuje się, tylko chcę cię poinformować, że śniadanie wystygło.
- Poradzę sobie. - podszedł do mnie, chwycił za koszulkę i przyciągnął do siebie po czym pocałował.
Zostałem w salonie, a on poszedł do kuchni, najprawdopodobniej podgrzać jedzenie.

"Time Skip 3 godziny"

Dave znowu gdzieś polazł, załatwić swoje sprawy. Ostatnio często go nie ma. Smutno mi samemu. Ktoś puka do drzwi. Otworzyłem je, a za nimi stała moja była dziewczyna:
- Hej... - przywitała się cicho.
- Czego ty chcesz u skąd wiesz gdzie mieszkam?
- Widziłam jak wchodziłeś do tego budynku, a jestem tu, ponieważ chce byśmy do siebie wrócili.
- Zwariowaś!
- Ja nie żartuje! - weszła do środka - Naprawdę, kocham cię! Nie potrafię bez ciebie funkcjonować! - popłakała się.
- Ja już z kimś jestem i nie ma szans żebyśmy do siebie wrócili.
- Czemu? To była nirmalna kłutnia. Zapomnijmy o tym.
- Ty nic nie rozumiesz?! Nie będziemy już razem! Nigdy!
Zbilżyła się do mnie i wpiła w moje usta. Usłyszałem dźwięk otwierania się drzwi. Próbowałem odepchnąć dziewczynę, ale zanim to zrobiłem w drzwiach stał już Dave. Wpatrywał się w nas ze łzami w oczach:
- Dave! T-To nie tak!
Wątpie, że usłyszał, ponieważ wybiegł z mieszkania.
- I coś ty narobiła! Nienawidzę cie!
- J-Ja przepraszam...
- Wypierdalaj stąd!
Wypchnąłem ją za drzwi. Sam również wyszedłem zamykając drzwi na klucz.

*Dave*

Szybkim krokiem szedłem przed siebie, sam jeszcze do końca nie wiem gdzie. Ledwo co widziałem przez łzy w oczach. Nie miałem ochoty już żyć. Może to trochę przesada, ale większość ludzi w takiej sytuacji tez by tak miało. Po tym ci z nim przeżyłem on zrobił mi takie coś.  Doszedłem do baru gdzie parę dni temu spotkaliśmy się ze Scott'em. Raczej nie pomoże mi nachlanie się, ale może i wszystkim zapomnę? Tak to działa? Eh... Raczej nie, ale warto spróbować. Pije pierwszą szklankę, drugą, trzecią i nic. Po czwartej ból w środku mnie zaczął powoli ustępować, a po piątej zupełnie go nie było. Ktoś usiadł obok mnie:
- Hej! - o to Mike
- Cze...
- Ej? co jest? Za dobrze to ty nie wyglądasz.
- A tam takie... Życie mi się troszeczkę wali, ale to nie ma znaczenia... Nie ma się czym przejmować.
- Ile ty już wypiłeś?
- A tam takie parę szklanek.
- Chyba na dziś wystarczy nie sądzisz?
- A weź ty mnie zostaw w spokoju. Jestem dorosły i sam mogę podejmować decyzję!
- Może i dorosły, ale głupi jak but.
- Jak masz zamiar dalej tak mnie obrażać, to proszę abyś sobie poszedł.
- Eh... Co ja tu z tobą mam... No nic, wstawaj, nie zostawie cię tu samego, idziesz ze mną.
- No chyba nie.
- Nie dyskutuj tylko chodź.
Szarpnął mnie za rękę. Chłopak zapłacił i razem z nim opuściłem lokal. Wiem, że się o mnie martwi, ale potrafię sam o siebie zadbać. No... Może nie za bardzo potrafię sobie rodzić w takich sytuacjach, ale mniejsza z tym. Teraz strasznje mnie boli głowa.

°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°
Hejka!
Macie rozdział z tamtego tygodnia!
Nie miałam jakiś wtedy weny i było ciężko. Do tego robienie projektu i takie tam. Nadal za bardzo nie wiem o czym pisać, ale daje radę!
Zachęcam do zostawienia 🌟, oraz zaobserwowania mojego profilu! Napiszcie też komentarz jak chcecie! Zobaczcie także moja 2 książkę, gdzie niedługo pojawi się być może Vincent x Scott albo coś innego ( napiszcie w kom. co chcecie).

Słowa: 507

Do przeczytania❤

Dlaczego ci wtedy pomogłem?  (Dave x Caton)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz