ROZDZIAŁ 23 (happy end) i info

625 44 47
                                    

*Dave*

Obudziłem się w łóżku. Obok mnie leżał Caton, słodko się we mnie wtulając. Chciałem wstać, ale ręka chłopaka mi to uniemożliwiała. Chwyciłem ją i to co zobaczyłem było okropne. Od nadgarstka do łokcia miał pełno głębokich jak i przytkich nacięć. Nie budzę go teraz... Potem o tym porozmawiamy. Wybiegłem z pokoju do kuchni. Do oczu napłynęły mi łzy przez co mało widziałem. Usiadłem i myślałem jak zacząć naszą rozmowę. Walić prosto z mostu, czy bardziej łagodnie? A może jakoś wziąć jego rękę, zobaczyć rany  udawać zdziwionego jakbym pierwszy raz je widział? Eh... Po co kombinować...

*Caton*

Obudziłem się przez hałas za oknem. Przetarłem oczy i wstałem z łóżka. Spojrzałem na zegarek. Co?! Już 12. No trudno. Poszedłem do łazienki trochę się ogarnąć. Po skończeniu tych czynności poszedłem do kuchni napić się wody. W pomieszczeniu zastałem Dave'a siedzącego przy stole z kubkiem kawy. Podszedłem do niego po cichu i przytuliłem od tyłu. Wzdrygnął się na tą czynności:

- Dzieńdobry kochanie - powiedziałem do jego ucha.
- Nie strasz mnie...
- Przepraszam - pocałowałem go w policzek.

Podszedłem do czajnika i nalałem do niego wody. Po zagotowaniu wolałem ją do kubka. Usiadłem obok mojego chłopaka:

- Jak się spało? - zaczął.
- Dobrze do momentu, aż coś za oknem mnie obudziło.
- Mhm...

Wstał i podszedł do mnie, po czym usiadł na moich kolanach. Zdziwiło mnie to, ale nie miałem nic przeciwko. Objąłem chłopaka a on wtulił sie w moją rękę. Siedzieliśmy tak chwile do momentu aż się odezwał:

- Wyjaśniesz mi dlaczego? -zdziwiłem się.
- Nie rozumiem.
Podniósł moja rękę i pokazał mi rany. Było mi strasznie głupio i nie wiedziałem co powiedzieć.
- A więc?
- Ja... Przepraszam... Gdy uciekłeś po tamtej sytuacji byłem załamany. Chciałem się na czymś wyżyć. Żeby chociaż przez chwilę o tym nie myśleć, a nie chciałem zacząć pić, ani palić ponownie...
Na te słowa przytulił mnie tak mocno, że myślałem, że zaraz mnie zgniecie.
- Ty idioto! - krzyknął - Jak mogłeś to robić?! Nie rób tak nigdy więcej rozumiesz?!
- Rozumiem... Przepraszam - lekko się odemnie odsunął.

Zobaczyłem jego oczy, jak i całą twarz czerwoną od płaczu. Musnął moje usta. Oddałem pocałunek. Wstał ze mnie i usiadł na krześle obok:

- Chcesz coś zjeść? - zapytałem
- Możesz zrobić kanapkę.

Podszedłem do blatu i wyciągnęłem potrzebne składniki. Po chwili jedzenie było gotowe. Podałem talerz chłopakowi, a swój chleb wziąłem do ręki. Szybko zjedliśmy i poszliśmy do sypialni:

- Ubieraj się, wychodzimy - rzekłem.
- Co? Gdzie?
- Zobaczysz.

Bez dalszych pytań zrobił to o co go prosiłem. Przyszedł do mnie ponownie i patrzył pytających wzrokiem. Chwyciłem go za rękę i poszedłem w stronę wyjścia. Ubraliśmy buty i ruszyliśmy w drogę.

"Time Skip 15 minut"

Byliśmy nad jeziorem. Idziemy w stronę miejsca o którym wie mało osób. Miałem nadzieję, że teraz tam nikogo nie będzie. Dave ciągle męczył mnie pytaniami, ale na każde odpowiadałem mu "zaraz się dowiesz" albo "poczekaj jeszcze chwilę". Dotarliśmy na miejsce. Z góry zobaczyłem, że nikogo nie ma. Na szczęście. Zeszliśmy po dość stromym zboczy, na którym korzenie drzew układały się w "schody". Gdy zeszliśmy było widać miejsce na ognisko, drzewo które urosło tak krzywo, że mogło służyć za ławke, oraz wodę sięgającą do kostek, a wszystko było odkryte zasłoną z liści. Zawsze lubiłem ty przychodzić jako dzieciak. To miejsce pozwalało mi się wyciszyć i pomyśle nad wieloma sprawami. Jest tu naprawdę pięknie. Popatrzyłem w stronę chłopaka. Chyba nie wiedził co powiedzieć. Stał i wpatrywał się w wodę. Objąłem do ręką. Spojrzał na mnie. Dopiero teraz dostrzegłem jego lekko zaszklone oczka. Przytulił mnie delikatnie. Pogłaskałem go po główce i złożyłem szybki pocałunek na jego czole. Podniosłem go delikatnie i posadziłem na pniu drzewa które znajdowało się trochę powyżej  metra nad ziemią. Oparłem się o jego kolana i spojrzałem do góry. On nachylił się lekko, na co ja trochę się wyprostowałem. Wpił się w moje usta. Całowaliśmy się namiętnie do momentu, aż zabrakło nam powietrza. Uśmiechnąłem się do niego. I w tym momencie usłyszeliśmy odgłos jakby kamień wylądował w wodzie. Szybko spojrzeliśmy do góry. Stała tam mała grupka gimbusów z kamieniami w rękach. Kilku żucło w naszą stronę, ale nikt nie trafił. Patrzyliśmy na nich jak na debili. Jeden splunął w naszą stronę:

Dlaczego ci wtedy pomogłem?  (Dave x Caton)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz