ROZDZIAŁ 10

785 55 12
                                    

*Dave*

Dojechałem do pracy 20 minut przed czasem. Siedziałem w biurze i sprawdzałem czy wszystko jest na swoim miejscu. W pewnym momencie ktoś wszedł do pomieszczenia w którym przebywałem:
- Cześć!
- Hej Scott! - odwróciłem się w jego stronę.
- Jak tam było na urlopie?
- A jak miało być? - zaśmiałem się. - Nuda i tyle. Troszkę odpocząłem od tego miejsca, ale jednak cieszę się, że wróciłem.
- Heh. Nudno tu było bez ciebie, - mówił. - myślałem, że tu zwariuje, przez ten czas gdy byłeś w domu.
- To miło. - uśmiechnąłem się.
W pewnej chwili przytulił mnie. Odwzajemniłem uścisk. Chwilę tak staliśmy.
- Bierzmy się do pracy! - powiedział odrywając się ode mnie.
- Oki. - rzuciłem się na krzesło, lecz ono odjechało i uderzyło o ścianę. - Ałć...
- Nic ci nie jest?
- Nie, tylko rozciąłem sobie lekko rękę o krzesło. - złapałem za ranę.
- Pokaż. - chwycił moją rękę. - idź przemyj ją wodą, a potem nałoże ci opatrunek.
- Bez przesady. - to było małe rozcięcie i tyle, a on robi z tego wielkie halo.
- Już! - czasami jest trochę nad opiekuńczy.
- Dobrze mamo. - cicho się zaśmiałem wychodząc z pomieszczenia, a chłopak przewrócił oczami.
Włożyłem rękę pod zimną wodę, wytarłem i wróciłem na swoje miejsce. Na biurku leżała apteczka, w której Scott czegoś szukał:
- Daj. - usłyszałem cichy głos.
Podałem mu kończynę. On polał ją wodą utlenioną. Przyzwyczaiłem się już do tego nie przyjemnego uczucia. Złapał mnie za ramie. Lekko się zarumieniłem, więc odwróciłem twarz, żeby tego nie widział. Zaśmiał sie, czyli to chyba zauważył. Owinął mi rękę bandaż. Zegar wskazywał godzinę dziesięć po północy, więc skupiliśmy się na pracy.

"Time Skip po pracy"

- Jutro pracujesz? - zapytał opuszczając lokal.
- Nie, jutra pracuje Mike i Jeremy.
- Aha. To może gdzieś wyjdziemy dziś wieczorem?
- No spoko, ale... może iść z nami mój kolega?
- Nie ma problemu, a kto to?
- Nie znasz. Spotkałem go parę dni temu... nie miał gdzie mieszkać to go wziąłem.
- Nie mówiłeś, że masz współlokatora.
- Bo nie było okazji.
- Okej, może iść z nami. Potem napiszę co i jak.
- Ok. To narazie!
- To pa!
Wsiadłem do auta i ruszyłem w stronę domu. Po drodze słuchałem moich ulubionych piosenek. Zaparkowałem przed blokiem. To jakiś cud, że o tej porze znalazłem wolne miejsce. Otworzyłem drzwi od domu, ale nikt mnie nie przywitał. Zdjąłem bytu i zacząłem szukać mojego chłopaka. Nikogo nie znalazłem. Zacząłem się niepokoić. Usiadłem na kanapie, wyciągnąłem telefon z zamiarem napisania do tej osoby. Nagle coś na mnie wyskoczyło:
- AAA... - krzyknąłem i odruchowo się odwróciłem uderzając postać.
- Ała... - powiedział, dopiero teraz do mnie dotarło, że to Caton.
- O jesu, przepraszam! - usiadłem koło niego na ziemi. - Wystraszyłeś mnie.
- Nic się nie stało. - wpił się w moje usta. - Przepraszam, że cie wystraszyłem.
- Heh... nie szkodzi, ale nie rób tak więcej.
- Dobrze. - uśmiechnął się wstając.
Pomógł mi wstać. Będę musiał tu posprzątać.

*Caton*

- To co dziś robimy? - zapytałem patrząc mu w oczy i chwytając go za rękę.
- Umówiłem się z kolegą, ale to potem i ty też idziesz z nami.
- Zgoda, a gdzie będziemy szli?
- Jeszcze nie wiem.
- Oki. - chcę poznać jego znajomych. - A teraz co robimy?
- Wszystko, na co masz ochotę. - uśmiechnął się do mnie szeroko.
Zarzuciłem mu ręce na szyję i odwzajemniłem uśmiech. Po chwili wpatrywania się sobie w oczy Dave mnie podniósł. Zaśmiałem się. Usadził mnie na kanapie, po czym wziął pilot od telewizora i go włączył. Wtuliłem się w chłopaka, a on zaczął bawić się moimi włosami. Było to przyjemne. Oczy mi się zamykały, lecz nie byłem senny. Położyłem się na jego kolanach i obróciłem się tak, aby widzieć jego twarz. On nachylił się nade mną, a ja lekko się podniosłem, aby dotknąć jego ust. Wskoczyłem na jego kolana. Patrzeliśmy sobie głęboko w oczy stykając się nosami:
- Kocham cię. - przerwałem ciszę.
- Ja ciebie też.
Zaczął mnie łaskotać. Zacząłem się śmiać, on też, ale o wiele ciszej:
- Prze-estań! - już nie mogłem oddychać.
- A magiczne słowo? - uśmiechnął się.
- Już! - krzyknąłem.
- Aha! Tak chcesz się bawić?
- Przestań! Zro-Zrobię  wszystko c-co zechcesz.
- No dobrze. - odsunął mnie od siebie i normalnie usiadł.
- A więc co mam zrobić?
- Wyjdź. - zobił poważną minę i wskazał na drzwi wstając.
- Że co?! - nie spodsiewałem się takiego czegoś.
- To co słyszałeś.
Oczy mi się zaszkliły. Miałem nadzieję, że to tylko głupi żart z jego strony. Jednak ta nadzieja znikła jak na niego spojrzałem. Z jego twarzy można było wywnioskować, że mówi poważnie. Niechętnie wstałem z kanapy i ocierając łzy kierowałem się w stronę wyjścia. Zerknąłem jeszcze na chłopaka. Stał tam gdzie wcześniej ze skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej i podążał za mną wzrokiem. Chwyciłem za klamkę, a gdy miałem już wychodzić usłyszałem jego głos:
- Naprawdę byś to zrobił?
- No tak... Powiedziałem, że zrobię wszystko co chcesz, więc nie miałem wyjścia.
- Nie sądziłem że to zrobisz. - usiadł na kanapie i lekko się uśmiechnął. - Ja sobie tylko żartowałem. Chodź do mnie. - wykonałem polecenie.
- I co teraz?
- Teraz będziesz cicho, usiądziesz na kanapie, a ja zrobię obiad.
- A może będzie tak... - usiadłem na kanapie obok niego. - ty sobie posiadzisz, a ja coś przygotuje?
- Skoro chcesz.
- Tak chcę.
Pocałował mnie w policzek. Bez dalszej konwersacji udałem się do kuchni.

" Time Skip 15:30"

*Dave*

Oglądałem sobie coś na YouTube, gdy dostałem wiadomości od Scotta:
- Dziś o 19 w parku, a gdzie pójdziemy dowiesz się jak przyjdziesz.
Odpisałem mu:
- Ok. Przypominam jeszcze, że idzie mój kolega.
- Spoko, pamiętam. To pa!
- Pa.
Wsadsiłem telefon do kieszeni i poczułem cudowny zapach unoszący się w powietrzu:
- A co my tu mamy?
- Zrobiłem spaghetti. Siadaj, gotowe.
Usiadłem przy stole i czekałem na swoją porcję:
- Smacznego! - usłyszałem.
- Dziękuje i nawzajem. - odpowiedzialne. - Dziś o 19 idziemy ro parku.
- Dobrze.
Skończyliśmy jeść obiad. Muszę przyznać, że Caton umie gotować:
- Caton.
- Tak?
- Muszę gdzieś iść, zaraz wrócę.
- Ok.
Szedłem powoli w stronę kwiaciarni, niedaleko mojego bloku. Kupiłem niewielki bukiet czerwonych róż. Chciałem już wracać, ale musiałem akurat teraz go spotkać...

°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°-°

Hejka!
Na początku dziękuje wam bardzo za dobicie powyżej 50 gwiazdek pod tą książką🎉! Mam nadzieje że będziecie w stanie dobić jeszcze więcej do czego zachęcam, możecie także zaobserwować mój profil, oczywiście jeśli chcecie. Ten rozdział jest nudny... Wiem... Przepraszam, ale nie mam pomysłu i czasu. Pisze to po nocach, żebyście mieli co tydzień, ale już trochę nie daje rady... No wiecie... szkoła, rodzina i te sprawy. Możliwe, że nowy rozdział pojawi sie za tydnień, albo za 2 tygodnie. Jeszcze raz dziękuje za to ci zrobiliście!

Słowa: 954

Do przeczytania❤

Dlaczego ci wtedy pomogłem?  (Dave x Caton)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz