Lauren pov
Tak jak radziła Dinha przez ostatnie dni próbowałam pisać i dzwonić do Camili, nawet kilka razy pojechałam do niej do pracy albo pod jej blok, ale Ally mnie zawsze wyganiała. Ciągle cisza z jej strony. Już serio nie wiem co mam robić. Kocham ją, kurewsko serio ją kocham, ale nie wiem co mam robić.
TO co było między mną i Ashley, to było jednorazowe. Czy tego żałuję? I tak i nie. Wychodzę teraz na straszną sukę, wiem. Ale myślę, że ten epizod był mi potrzeby, żeby się ogarnąć. Żeby walczyć dalej o Camilę. Matko, brzmię jak hipokrytka... Kurwa. Fakt faktem, jak i Ashley nie będzie nigdy istniało, to była chwila słabości dla nas obu i tyle.
Jest jeszcze nasza piosenka. Spodobała mi się od razu. Nie chce w niej nic poprawiać. Jest prawdziwa. Dlatego, nagramy ją. Ja w studiu w miami, a ona w nowym jorku, z tego co mówiła. Potem to połączymy i będzie całość.
-Lauren! - krzyknęła Mani wbiegając do mojego gabinetu, siedziałam akurat nad zamówieniami, jest późno więc zaraz chcę to skończyć.
-Co tam?
-Camila miała wypadek.
-Co kurwa?!
-Ally do mnie dzwoniła, bo nie odbierałaś. Dinha jest już w drodze do szpitala. Zamówiłam ci już ubera. - wzięłam telefon do reki, 8 nieodebranych połączeń. Kurwa. Założyłam skórę i już wychodziłam, ale jeszcze spojrzałam na Mani.
-Błagam, niech ktoś to za mnie skończy, zamknijcie wcześniej i przyjedź do nas, proszę. - mówiłam szybko. Poczułam jak po policzku ciekną mi łzy. Kurwa.
-Oczywiście. - wyszłyśmy przed restaurację, Mani wskazała gdzieś palcem. - Srebrna bmw, koleś wie że ma zapierdalać, więc nie krzycz na niego. - w odpowiedzi tylko pokiwałam głową i pobiegłam do samochodu.
Głupia jestem, zachciało mi się dzisiaj szpilek. Kurwa. Droga do szpitala strasznie mi się dłużyła. Niby miało być 10 minut i kierowca miał zapierdalać, a mam wrażenie że jechałam jeszcze dłużej. Kurwa. Po dojechaniu wbiegłam do szpital i skierowałam się od razu do rejestracji.
-Gdzie leży Camila Cabelo? - zapytałam głośno. Pielęgniarka spojrzała na mnie znad papierów, które właśnie wypełniała. - Miała wypadek, gdzie ona jest?
-A Pani jest kimś z rodziny? - zapytała spokojnie.
-Jestem jej dziewczyną, jej rodzina jest na...
-Lauren! - krzyknął za mną damski głos. Szybko się odwróciłam. Dinha i Ally. Obie w dresach, w rozmazanym makijażu i poczochranych włosach, związanych nieudolnie w kucyk. Bez kończenia mojej wypowiedzi pobiegłam do dziewczyn.
-Co się...
-Potrącił ją samochód. Jakiś świadek powiedział, że szła środkiem ulicy z butelką wódki w ręku.
-Kurwa mać! - krzyknęłam, nie patrząc na ludzi na korytarzu. - Gdzie teraz jest?
-Operują ją. - mówiła Ally. - Ale jest źle. - dodała ciszej, a potem nowa porcja łez popłynęła po jej policzkach, Dinha od razu ją przytuliła. - Ma krwotok... wewnętrzny, połamane żebra... - mówiła dalej tak samo cicho.
-Kurwa, Jauregui... - przerwała jej Dinha. - Jest chujnia, rozumiesz?! Nie wiadomo co z jej płucami! Głową, czaszką! Jajebiekurwamać! - po słowach Dinhy zakręciło mi się w głowie, przez co oparłam się o ścianę i zjechałam po niej na podłogę. Zaszkliły mi się oczy, przez co nic nie widziałam. Łzy zaczęły płynąć po moich policzkach jak pojebane.
-Kurwa... to wszystko moja wina. Ja pierdolę. - mówiłam płacząc. - Kurwa! - krzyknęłam. Poczułam jak ktoś siada obok mnie na podłodze, a zaraz poczułam drugie ciało po swoim drugim boku. Dziewczyny złapały mnie za ręce i przytuliły.
-To nie twoja wi...
-Moja, kurwa, Ally. - znowu krzyknęłam, przez co poczułam mocniejszy uścisk dłoni od strony Dinhy. - Przepraszam, nie powinnam krzyczeć. Ale serio myślę, że to wszystko moja wina. Gdybym jej powiedziała o tamtej piosence wszystko było by dobrze, a Camz teraz opowiadałaby jakiś swój mało śmieszny żart. Ja jebie.
-Lubiła tą piosenkę. - powiedziała cicho Ally. - Ciągle jej słuchała. Chodziła 24/7 w słuchawkach i słuchała jej...
-Przepraszam, Ally Brook? - powiedział męski głos. We trzy spojrzałyśmy w górę, mężczyzna w średnim wieku w okularach i białym fartuchu. Momentalnie wstałyśmy. - Poproszę Panią do gabinetu.
-One mogą iść z nami? To dziewczyna - tu wskazała głową na mnie. - i jej druga przyjaciółka. - wskazała na Dinha. Lekarz w odpowiedzi się skrzywił i powoli pokiwał głową. Wskazał ręką coś w korytarzu. Ruszył pierwszy, a my za nim.
-Proszę usiąść. - powiedział lekarz po wejściu do gabinetu, rozejrzałyśmy się i jak na jakiś znak usiadłyśmy obok siebie na kozetce. - Z toksykologii wyszło, że organizm panny Cabello był zatruty lekami nasennymi i przeciwbólowymi, do tego krew wykazała duże stężenie alkoholu. Dlatego jeszcze przed operacją zaleciłem oczyszczenie, co się udało. Jednak kiedy doszło do operacji mieliśmy problem z żebrami i z czaszką. Żebro przebiło prawe płuco, musieliśmy używać aparatury by pomóc jej oddychać. W tym samym czasie, mój drugi zespół zajmował się głową... - zrobił przerwę. Trwała wieczność. - Przykro mi dziewczęta, ale panna Cabello nie przeżyła. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy. Poproszę pielęgniarkę, żeby się wami zajęła. Jeszcze raz przykro mi.
Cisza. Milczałyśmy we trzy.
To koniec. Koniec mnie.
* dzień dobry i od razu przepraszam 😞 musiałam to zrobić
nie mam już na to pomysłów, szukałam, myślałam, oglądałam milion rzeczy ale po prostu mam pustkę w głowie😕
napiszę jeszcze jedną, ostatnią część (epilog) i zrobię sobie przerwę na chwilęale myślę nad czymś nowym, nie wiem czy to będzie kolejne camren, czy coś innego, na tysiąc procent będzie tam relacja dziewczyn - dziewczyna 😊 bo to mi najlepiej wychodzi😂
Buziaki ❤😘
CZYTASZ
tinderove love (Camren)
Fanfictionco jeśli klikniesz niechcący serduszko i poznasz kogoś kogo nawet nie szukałaś? koniecznie zobacz co jest za epilogiem I jeszcze dalej 😊 pojawiają się wulgaryzmy i sceny +18 🔞 🔝#1 lesbian - 25.10.2018 🔝#1 camilacabello - 12.12.2018 🔝#10 ff - 1...