Rozdział 18 - Rodzina

2.4K 202 41
                                    

Nataniel

   Z niemalże czcią patrzyłem na Smauga w jakości HD. Dziękuję za to, że urodziłem się w czasach gdy efekty specjalne sięgają tego poziomu.

   Zjedliśmy z Allanem obiad i teraz oglądaliśmy razem Hobbita po raz... chyba trzynasty. Jest to jeden z moich ulubionych filmów i mój brat też za nim przepada.

   Nagle rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Biszkopt wybiegł spod stołu i nie minęły nawet trzy sekundy, a on już kręcił się przy drzwiach frontowych, szczekając z ekscytacją. Posłaliśmy sobie z Allanem zaskoczone spojrzenia.

- Spodziewasz się kogoś?

- Nie... A ty elfiku?

- Nie.

- Może chcą nam coś sprzedać.

- No nie wiem... w sobotę wieczorem?

- Hm... Może zamawiałeś coś przez internet?

- ... Zamawiałem książkę... ale firma dostawcza pracuje tylko od poniedziałku do piątku.

   Dźwięk powtórzył się, na co Biszkopt niemal oszalał. Lubi gości. Albo po prostu myśli, że to dostawca pizzy.

- Zostań, ja otworzę.

   Allan wstał i ruszył do drzwi. Po chwili wahania zapałzowałem film i poszedłem za nim. Z ciekawością patrzyłem, jak je otwiera. Ku mojemu zaskoczeniu na zewnątrz stał... Leon.

- Hej szwagier!

- ...

- Nie zaprosisz mnie do środka?

- Nie.

- To nic. Nat mnie zaprosi. Prawda KOCHANIE?

   Ostatnie słowo wypowiedział, patrząc na mnie znad ramienia Allana. Jednocześnie uśmiechnął się zawadiacko.

- ... Mogę wiedzieć, po co ci bagaż?

   Dopiero teraz zauważyłem, że Leon ma ze sobą niewielką czarną torbę podróżną. No właśnie... po co mu torba?

- Widzisz... hm... jakby to ująć... wykopali mnie z domu. Przenocujecie mnie prawda?

- ... Jakoś mnie to nie dziwi.

- No więc...? trochę tu chłodno...

   Allan odwrócił się na chwilę i zerknął na mnie. Po chwili zastanowienia westchnął ciężko i odsunął się, by wpuścić Leona.

   Ten nie wydawał się zdruzgotany ani nawet zaniepokojony. Wręcz przeciwnie... wyglądał jakby był w naprawdę dobrym humorze. Zdjął buty i pogłaskał Biszkopta, który już zaczął się do niego łasić.

   Allan zamknął drzwi, jednak nie ruszył się z miejsca, a jedynie spoglądał na chłopaka z mieszaniną irytacji... ale i zaniepokojenia. Tak jakby nie do końca pasowała mu obecność Leona, jednak jednocześnie martwił się tym, co powiedział... i znając mojego starszego brata, właśnie tak było. Nie ważne ile by na Leona nie narzekał... Allan jest dobrą osobą i po usłyszeniu takiej relacji włącza mu się tryb niesienia pomocy. Ja natomiast... martwiłem się nie na żarty. Co mogło się stać?

   Leon nie kwapił się jednak do dalszych wyjaśnień. Ruszył do salonu, odstawił walizkę na bok i rozsiadł się na kanapie.

- O! Hobbit.

   Allan przyglądał mu się z niedowierzaniem. Po chwili otrząsnął się z lekkiego szoku.

- Czy...

Mój miłosny Level UpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz