Nataniel
Nie byłem pewien czego spodziewać się po rodzicach Leona. Nie mogą być aż tak źli, jak ich opisuje... Na pewno obchodzi ich jego los. No bo... W końcu to jego rodzice! Rozumiem, że mogą się czasem nie dogadywać, ale są rodziną. A rodzina jest najważniejsza. Allan powtarza mi to od dziecka i jak najbardziej w to wierzę.
Nie zmienia to faktu, iż denerwuję się nieco tym spotkaniem. A co jeśli mnie nie polubią? Co, jeśli się przed nimi wydurnię? Chciałbym, aby mnie polubili... no, a przynajmniej... zaakceptowali.
Państwo Knight pojawią się lada chwila. Z kuchni można już było wyczuć pyszny zapach pieczonej kaczki. Allan właśnie kończył robić przystawki. Pół dnia spędził w kuchni, ale lubi to robić od czasu do czasu. No i jest naprawdę dobrym kucharzem.
Leon natomiast... od kilku godzin siedzi naburmuszony w salonie. Allan dał mu co prawda jakieś obowiązki w stylu „zanieś talerze" czy coś w tym stylu, ale chłopak zrobił to szybko i wrócił do gapienia się w telewizor pustym wzrokiem.
Nerwowo poprawiłem włosy. Chcę zrobić dobre wrażenie na rodzicach Leona, dlatego założyłem białą koszulę. Jednocześnie nie chciałem wyglądać zbyt formalnie, więc założyłem do niej zwykłe dżinsy, z tym że bez żadnych dziur czy przetarć. Czekanie powoli mnie wykańczało, więc poszedłem do kuchni.
- Allan mogę w czymś pomóc?
- Nie trzeba. Właśnie skończyłem.
- Och...
- ... W sumie to możesz zanieść przystawki na stół.
- Dobrze!
Wziąłem talerz pełen smakołyków i zaniosłem go do salonu. Pokój ten przeszedł sporą metamorfozę. Nasz malutki stoliczek nie pomieściłby pięciu osób. Dlatego Allan z Leonem przesunęli kanapę pod ścianę, a na środku ustawili niewielki stół, przy którym spokojnie mieściło się sześć osób. Nie wiem, skąd Allan go wziął. Wyglądał na dość stary, ale gdy przykryłem go obrusem, prezentował się dobrze.
Z zadowolenia wyrwał mnie odgłos dzwonka. Niemal podskoczyłem. Przyszli... Oddychaj Nat... oddychaj... Aby nie zrobić niczego głupiego. Po prostu nie będę się odzywał. Tak. To dobry pomysł. Zostawię rozmowy Allanowi. On jest bardzo towarzyski.
Leon westchnął i podniósł się z kanapy. Powolnym krokiem podszedł do mnie i objął ramieniem.
- Chodź. Stawimy im czoła razem. Tylko uważaj na moją matkę. Jej spojrzenie zamienia w kamień.
Wzdrygnąłem się na myśl o konfrontacji. Leon nie wydawał się jakoś specjalnie zestresowany, a raczej... zmęczony. Tak jakby już wiedział, że skończy się to źle.
Z kuchni szybkim krokiem wyszedł Allan i ruszył do drzwi, a my podążyliśmy za nim. Zatrzymaliśmy się przed sienią i patrzyliśmy, jak je otwiera. Stanąłem na palcach, by lepiej zobaczyć naszych gości. Dopiero po chwili, gdy Allan ich przywitał i weszli do środka, mogłem się im przyjrzeć.
Mama Leona wyglądała młodo, ale poważnie. Miała kruczoczarne włosy obcięte krótko na boba. Nosiła elegancki żakiet i spodnie w jasnoszarym kolorze.
Jego ojciec był... dość podobny do Leona. Mieli takie same oczy. Mężczyzna był wysoki i szczupły a czarne włosy przyprószone były siwizną. Wydawał się starszy od swojej żony. U obojga mogłem jednak dostrzec jakieś podobieństwa z Leonem. No, a przynajmniej fizyczne. Ciekawe czy charakter też odziedziczył po rodzicach...
Mężczyzna pomógł żonie zdjąć płaszcz i powiesił go na haczyku. To matka jako pierwsza dostrzegła Leona. Najpierw jej jasnozielone oczy spoczęły na nim a później na mnie. Znieruchomiałem.
CZYTASZ
Mój miłosny Level Up
Dla nastolatkówNataniel od zawsze miał problemy ze znalezieniem przyjaciół. Powodem była jego chorobliwa wręcz nieśmiałość i niskie poczucie własnej wartości. Nie pomagała mu w tym także jego orientacja, którą za wszelką cenę pragnął ukryć. Dlatego właśnie izolowa...