Rozdział 13 - Lwi rycerz.

2.6K 225 114
                                    

Nataniel

Wszedłem do domu i chciałem udać się od razu do mojego pokoju. Nie udało się. Wydaje mi się, że Allan ma jakieś nadludzkie zdolności albo braterski szósty zmysł, bo nieważne, w której części domu akurat przebywał i tak wiedział, kiedy przychodzę. A gdy usłyszałem ton, jakim mnie zawołał... ta... mam przerąbane.

Powłócząc nogami, udałem się do kuchni. Allan czekał przy stoliku z kubkiem kawy i śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy. Usiadłem na krześle naprzeciwko i skuliłem się, mając nadzieję, że może stanę się niewidzialny. Allan wpatrywał się we mnie przez kilka sekund, mrużąc delikatnie oczy.

- Więc? Masz mi coś do powiedzenia?

- ... Biszkopt obgryzł dywan.

- Nie pierwszy, nie ostatni.

- ... Naukowcy przewidują, że za dwadzieścia lat poziom oceanów...

- Nataniel.

- ... Tak?

- Dzwoniła do mnie Teresa.

- ... Kto?

- ... Pani Brown.

- Yhm...

- Nie było cię na lekcjach.

- ... No... nie.

- Mogę wiedzieć, gdzie byłeś i dlaczego nie w szkole?

- ... Byłem... em... z... kolegą...

- ... Z kolegą?

- Yhm.

- Gdzie?

- W parku.

- Co robiliście?

- Jedliśmy lody a później... gadaliśmy i spacerowaliśmy...

Tak właśnie było. Po tym, jak... chyba oficjalnie zostaliśmy parą, chodziliśmy jakiś czas bez celu. Głównie to Leon mówił, a ja grzecznie słuchałem, jednocześnie zastanawiając się, kiedy w końcu obudzę się z tego niepokojącą rzeczywistego snu. Chłopak nawiązywał głównie do jakichś błahych tematów typu: ładna pogoda, szkoła jest nudna etc. W zasadzie nic istotnego. Na koniec stwierdził, że mam w poniedziałek czekać na niego przed szkołą, jako że pierwszy mamy wspólnie angielski.

- ... Byłeś na wagarach z kolegą?

- ... Tak.

Allan przypatrywał mi się jeszcze chwilę, rozważając coś, po czym delikatnie wzruszył ramionami i rozsiadł się wygodnie na krześle.

- Okej. Spoko.

- ... To... już?

- No.

- Nie będzie szlabanu?

- ... Chcesz dostać szlaban?

- Em... nie.

- Więc się nie upominaj. Każdy czasem chodzi na wagary. Ja chodziłem, tata chodził. To normalne. Tak właściwie to jestem zadowolony. To ten sam, u którego byłeś w piątek?

- T-tak.

- Hm... ale nie proponuje ci żadnych dziwnych rzeczy?

Przed oczami stanął mi obraz Leona proponującego mi chodzenie ze sobą.

- Em... nie...

- To dobrze.

- Czy... chcesz coś jeszcze?

- Tak. Mam pewną... sprawę. Chodzi o to, że koleś, który miał jechać na najbliższą konferencję, został potrącony przez samochód... i zaproponowali mi, abym go zastąpił.

Mój miłosny Level UpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz