Rozdział 3 - Pierwszy dzień.

2.6K 208 120
                                    



Nataniel

- Musisz zjeść śniadanie, inaczej zasłabniesz.

- No przecież jem...

    Powoli wgryzałem się w mojego naleśnika. To miłe, że Allan wstał tak wcześnie by przygotować mi moje ulubione śniadanie. Tak jakby to miało osłodzić ten smutny dzień...

- Eeej... Nie rób takiej miny. Nie będzie tak źle...

- Będzie gorzej.

- No już. Pamiętasz, co ci mówiłem? Oddychaj. Przede wszystkim... oddychaj.

- Dobrze, że mi przypomniałeś, bo zdarza mi się zapomnieć...

- À propos zapominania! Pamiętasz, co masz powiedzieć?

- Ta...

- No to dawaj. Wyobraź sobie, że jestem klasą.

- ... Okej... no to... Nazywam się Nataniel Foster, ale możecie zwracać się do mnie Nat. Przeprowadziłem się tu z Michigan z powodów rodzinnych. Miło mi was poznać.

- No widzisz? To tylko trzy zdania. A co jak zapytają, co lubisz robić?

- Interesuje się wszelkiego rodzaju literaturą, ale głównie fantastyką. W wolnym czasie lubię także grać i... majsterkować.

- No i świetnie. Tyle wystarczy.

- Wątpię, by cokolwiek z tego wyszło.

- Jak będziesz myślał tak pesymistycznie, to na pewno nic z tego nie wyjdzie!

- ... Boję się Allan. Nie chce iść do szkoły. Wiesz, że sobie nie poradzę. Ja po prostu... nie mogę. Chcę... ale nie potrafię.

- ... Nawet jeśli nie wyjdzie ci za pierwszym razem... nic złego się nie stanie. Nie załamuj się dobrze? Masz prawo się bać. Masz prawo się zająknąć, a nawet zawiesić. To po prostu ludzkie. Każdemu się to zdarza.

- Tobie nie...

- Kto tak mówi?

- No... ty.

- Bo chcę się pokazać w dobrym świetle. Tak naprawdę przy każdej prezentacji boję się, jak cholera. Zdarza mi się przekręcić jakieś słowo, zapomnieć jakiejś kwestii albo zająknąć. Nie mówię ci o tym, bo chce wyjść na fajnego.

- ... Myślisz, że będzie ok?

- No jasne.

- ... Skoro tak twierdzisz...

- Szamaj naleśniki i jedziemy. Chyba nie chcesz się spóźnić?

- O nieee...

   Szybko dokończyłem naleśniki i zabrałem swoją torbę. Biszkopt pożegnał nas wesołym szczekaniem. Wsiedliśmy do naszego poobijanego nissana i ruszyliśmy w drogę.

- Myślę o kupnie nowego auta... jak już trochę się ustabilizujemy.

- Co masz do Złomka?

- No na przykład to, że nazywasz go Złomkiem...

- To pieszczotliwa nazwa. Lubię go.

- No ale chyba będziesz czuł się lepiej, gdy będę podwoził cię do szkoły mniej zardzewiałą bryką?

- ... Niekoniecznie. I tak nie zrobię zbyt dobrego wrażenia.

- Tak właściwie... nie mogłeś ubrać się... no wiesz...

Mój miłosny Level UpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz