[Rozdział jest wcześniej niż planowałam ale miałam wenę i postanowiłam ją wykorzystać. No i...
Uwaga, uwaga... UWAGA! Ostrzegam przed treściami +18! Tak dla czystości mego sumienia.]
Nataniel
Wstaliśmy, by odprowadzić państwo Knigh do drzwi. Reszta kolacji minęła dość... spokojnie. Co prawda atmosfera nadal była odrobinę ciężka, ale nie doszło do żadnej kłótni. Wręcz przeciwnie Allan przez resztę czasu rozmawiał z rodzicami Leona o swojej pracy i innych sprawach ludzi dorosłych.
Leon natomiast nie zamienił już z rodzicami ani słowa. Zastanawiałem się, co siedzi mu teraz w głowie.
Nie spodziewałem się po nim takiego wybuchu... ja nigdy nie podniósłbym głosu na swoich rodziców... no ale podejrzewam, że każda rodzina jest inna. Najważniejsze, że chyba ostatecznie doszli do porozumienia. No, a przynajmniej ich relacja, choć odrobinę się poprawiła.
Patrzyłem, jak pan William pomaga żonie włożyć płaszcz. Kobieta, zanim wyszła, spojrzała jeszcze raz na Leona.
- Nie wrócisz z nami?
- ... Nie. Zostanę tutaj. Przynajmniej na dzisiejszą noc. Później... pomyślę nad tym.
- Dobrze... Gdybyś czegoś potrzebował... zadzwoń.
- ... Zadzwonię.
Gdy tylko drzwi się zamknęły, Leon westchnął głośno.
- No w końcu... koniec tej farsy.
- Musimy jeszcze posprzątać.
- ... Ty zmywasz, ja wycieram?
- Okej! A tak właściwie to... wszystko w porządku?
- ... Tak. Chyba tak.
Skoro Leon czuje się dobrze... To nie ma co się martwić. Chociaż... skoro pogodził się z rodzicami... to niedługo wróci do siebie. Nie będziemy już widywać się tak często. To znaczy... będziemy się codziennie widywać w szkole no i czasem w soboty czy niedziele, ale... od kiedy tutaj mieszka... jest fanie. Jego kłótnie z Allanem stały się codziennością... no i... miło było widywać go każdego ranka. Najważniejsze jednak by miał dobre stosunki z rodziną, więc musi wrócić do domu.
Może... może zostanie jeszcze kilka dni. Byłoby naprawdę fajnie...
***
Była już prawie północ, ale nie mogłem zmusić się do pójścia spać. Ta książka była zbyt ciekawa, by odłożyć ją na jutro. No a zostało mi już tylko dziesięć rozdziałów. Allan już dawno śpi. Leon też poszedł na swoje miejsce na kanapie ze dwie godziny temu, jeszcze zanim Allan go pogonił. Normanie nie siedziałem do tak późnych godzin... no, chyba że był jakiś event w grze. Wtedy zdarzało mi się nawet zarwać noc. No bo... jak mogę iść spać, skoro moja gildia mnie potrzebuje?
Nie mogłem już powstrzymać ziewania, ale nie zamierzałem się poddać. Muszę wiedzieć, jak to się skończy. Tak bardzo się wciągnąłem, że nawet nie usłyszałem, jak ktoś otwiera drzwi.
- Co czytasz?
Nagły głos nieźle mnie przestraszył. Podskoczyłem lekko, a książka wypadła mi z rąk, zsunęła się z łóżka i spadła na podłogę.
- L-leon?! Nie śpisz jeszcze?
- Hm... nie. Czekałem aż smok zaśnie, żeby włamać się do skarbca.
- Słucham?
- Ej, to ty tu lubisz fantastykę. Specjalnie używam takich metafor.
- ...
CZYTASZ
Mój miłosny Level Up
Teen FictionNataniel od zawsze miał problemy ze znalezieniem przyjaciół. Powodem była jego chorobliwa wręcz nieśmiałość i niskie poczucie własnej wartości. Nie pomagała mu w tym także jego orientacja, którą za wszelką cenę pragnął ukryć. Dlatego właśnie izolowa...