Nataniel
- Mam pomysł.
Leon przerwał jedzenie płatków i spojrzał na mojego brata. Siedział już u nas cztery dni i atmosfera powoli stawała się napięta. Dlatego obawiałem się, że każde słowo może doprowadzić do wybuchu. Allan wydawał się jednak dość spokojny. No, a przynajmniej był taki, dopóki Leon się nie odezwał.
- No co ty szwagier? Ty? Nie wierzę.
Allan rzucił brunetowi pełne irytacji spojrzenie. O nie, o nie, o nie... trzeba szybko odwrócić jego uwagę.
- A j-jaki pomysł?!
Zignorowałem Leona, który parsknął śmiechem, słysząc moje marne próby. No co? Starałem się zrobić to dyskretnie...
- Twój... chłopak nie wydaje się podejmować żadnych prób pogodzenia się ze swoimi rodzicami.
- A dlaczego miałbym?
- Bo nie będę cię utrzymywał księżniczko.
- Ojej... jaki ty okrutny...
- Tak więc postanowiłem, że wezmę sprawy w swoje ręce.
- Już się boję...
- Skoro zapewniasz, że traktujesz Nataniela poważnie... uważam, że twoi rodzice powinni go poznać.
- Co!
Obaj z Leonem wyraziliśmy nasze niedowierzanie w tym samym czasie. Allan jednak był totalnie niewzruszony i kontynuował, popijając poranną kawę.
- Poza tym z chęcią porozmawiałbym z twoimi rodzicami. Nie lubię się wtrącać... ale jeśli coś dotyczy ciebie to dotyczy też Nata, a jeśli dotyczy mojego brata, to dotyczy i mnie. Radzę ci, byś się do tej zależności przyzwyczaił.
- I co jeszcze? Może trójkącik?
Allan zrobił wielkie oczy i zakrztusił się kawą. Ze trzy minuty zajęło mu dojście do siebie. Obrzucił Leona morderczym wzrokiem. Ten jednak nie przestawał się szczerzyć. Oni się kiedyś nawzajem pozabijają...
- Jesteś... najbardziej rozpuszczonym i niewychowanym bachorem, jakiego spotkałem.
- Oj przestań... bo się rumienię.
- Chciałem spotkać się z twoimi rodzicami i stanąć w twojej obronie, ale z każdą kolejną minutą mam coraz większą ochotę zdzielić cię łopatą i zostawić w środku lasu.
- Jeśli każdemu, kogo Nat przyprowadzi do domu tak grozisz, to nie dziwię się, że nie ma przyjaciół.
- Przekaż swoim rodzicom, że zapraszamy ich na obiad.
- Chwila... ty mówisz poważnie?
- Jak najbardziej. Spotkamy się jak przyzwoici ludzie. Porozmawiamy, poznamy się lepiej. Postaram się wytłumaczyć twoim rodzicom sytuację, w której się znajdujesz.
- ... I kiedy miałaby być ten obiad?
- W tę sobotę.
- Czyli... pojutrze?
- Dokładnie. O szesnastej.
- ... Moi rodzice się nie zgodzą. Nie przyjdą. Będą mieli jakąś wymówkę. Spotkanie, praca, konferencja... Jak zawsze zresztą.
- Postaraj się. Mimo wszystko to twoi rodzice. Jeśli zrozumieją, że to dla ciebie ważne to przyjdą.
- Nie doceniasz ich... To nie ludzie. To cyborgi bez duszy.
- Jestem pewien, że to ty ich nie doceniasz. Zadzwoń do nich i daj mi znać. A teraz streszczajcie się, bo zaraz się spóźnicie.
Rzeczywiście jak tak dalej pójdzie, spóźnimy się na zajęcia. Zerknąłem na Leona. Wydawał się... nieobecny. W końcu zorientował się, że się w niego wpatruję. Spojrzał na swój talerz i odsunął go od siebie.
CZYTASZ
Mój miłosny Level Up
Teen FictionNataniel od zawsze miał problemy ze znalezieniem przyjaciół. Powodem była jego chorobliwa wręcz nieśmiałość i niskie poczucie własnej wartości. Nie pomagała mu w tym także jego orientacja, którą za wszelką cenę pragnął ukryć. Dlatego właśnie izolowa...