Rozdział 19 - Czas na działanie.

2.4K 202 82
                                    

Nataniel

- Mam pomysł.

Leon przerwał jedzenie płatków i spojrzał na mojego brata. Siedział już u nas cztery dni i atmosfera powoli stawała się napięta. Dlatego obawiałem się, że każde słowo może doprowadzić do wybuchu. Allan wydawał się jednak dość spokojny. No, a przynajmniej był taki, dopóki Leon się nie odezwał.

- No co ty szwagier? Ty? Nie wierzę.

Allan rzucił brunetowi pełne irytacji spojrzenie. O nie, o nie, o nie... trzeba szybko odwrócić jego uwagę.

- A j-jaki pomysł?!

Zignorowałem Leona, który parsknął śmiechem, słysząc moje marne próby. No co? Starałem się zrobić to dyskretnie...

- Twój... chłopak nie wydaje się podejmować żadnych prób pogodzenia się ze swoimi rodzicami.

- A dlaczego miałbym?

- Bo nie będę cię utrzymywał księżniczko.

- Ojej... jaki ty okrutny...

- Tak więc postanowiłem, że wezmę sprawy w swoje ręce.

- Już się boję...

- Skoro zapewniasz, że traktujesz Nataniela poważnie... uważam, że twoi rodzice powinni go poznać.

- Co!

Obaj z Leonem wyraziliśmy nasze niedowierzanie w tym samym czasie. Allan jednak był totalnie niewzruszony i kontynuował, popijając poranną kawę.

- Poza tym z chęcią porozmawiałbym z twoimi rodzicami. Nie lubię się wtrącać... ale jeśli coś dotyczy ciebie to dotyczy też Nata, a jeśli dotyczy mojego brata, to dotyczy i mnie. Radzę ci, byś się do tej zależności przyzwyczaił.

- I co jeszcze? Może trójkącik?

Allan zrobił wielkie oczy i zakrztusił się kawą. Ze trzy minuty zajęło mu dojście do siebie. Obrzucił Leona morderczym wzrokiem. Ten jednak nie przestawał się szczerzyć. Oni się kiedyś nawzajem pozabijają...

- Jesteś... najbardziej rozpuszczonym i niewychowanym bachorem, jakiego spotkałem.

- Oj przestań... bo się rumienię.

- Chciałem spotkać się z twoimi rodzicami i stanąć w twojej obronie, ale z każdą kolejną minutą mam coraz większą ochotę zdzielić cię łopatą i zostawić w środku lasu.

- Jeśli każdemu, kogo Nat przyprowadzi do domu tak grozisz, to nie dziwię się, że nie ma przyjaciół.

- Przekaż swoim rodzicom, że zapraszamy ich na obiad.

- Chwila... ty mówisz poważnie?

- Jak najbardziej. Spotkamy się jak przyzwoici ludzie. Porozmawiamy, poznamy się lepiej. Postaram się wytłumaczyć twoim rodzicom sytuację, w której się znajdujesz.

- ... I kiedy miałaby być ten obiad?

- W tę sobotę.

- Czyli... pojutrze?

- Dokładnie. O szesnastej.

- ... Moi rodzice się nie zgodzą. Nie przyjdą. Będą mieli jakąś wymówkę. Spotkanie, praca, konferencja... Jak zawsze zresztą.

- Postaraj się. Mimo wszystko to twoi rodzice. Jeśli zrozumieją, że to dla ciebie ważne to przyjdą.

- Nie doceniasz ich... To nie ludzie. To cyborgi bez duszy.

- Jestem pewien, że to ty ich nie doceniasz. Zadzwoń do nich i daj mi znać. A teraz streszczajcie się, bo zaraz się spóźnicie.

Rzeczywiście jak tak dalej pójdzie, spóźnimy się na zajęcia. Zerknąłem na Leona. Wydawał się... nieobecny. W końcu zorientował się, że się w niego wpatruję. Spojrzał na swój talerz i odsunął go od siebie.

Mój miłosny Level UpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz