3

787 109 111
                                    

16.12.2018 (niedziela)

Francuz spojrzał na twarz Anglika do połowy schowaną w szaliku i delikatnie się uśmiechnął.

- Musimy to kiedyś powtórzyć.

- Ta, jasne. - nagle Arthur wpadł na pewien pomysł - masz jakieś plany za tydzień?

- Nie. - spytał Francis, patrząc uśmiechnięty przed siebie.

- Lubisz superbohaterów? - spytał zielonooki, a pytanie wydało się dla Francuza trochę dziwne.

- Jakoś często nie oglądam takich filmów, więc nie. - odparł mu wyższy - czemu pytasz?

- Wiesz idealnie się składa. Mój brat chce iść ze mną na jakiś film do kina, a ja nie mam zamiaru tam iść. - Arthur bardziej schował swoją twarz w szalik, żeby nie było widać jego lekkich rumieńców wywołanych zimnem i lekkim zawstydzeniem - może chciałbyś... Dotrzymać mi towarzystwa?

- Jasne, bardzo chętnie.

- Dziękuje. - powiedział cicho Arthur, a po chwili dodał - już jesteśmy.

- Które piętro?

- Nie powiem ci, bo mi się do mieszkania jeszcze włamiesz.

- Skoro nie chcesz żebym się włamywał, możesz mnie zaprosić.

- Tak i co jeszcze?

- Zrobisz mi kawy.

- W twoich snach. - Francis cicho się zaśmiał - no co?

- Nic takiego. - niebieskooki uniósł dłoń i położył ją na głowie niższego.

- Zabieraj tą rękę. - powiedział Arthur i podniósł głowę do góry.

- Strzepuje ci śnieg z włosów, mój drogi.

- Nie potrzebuje tego. - odparł blondyn.

Francis spojrzał na twarz znajomego. Jego ręka dalej była na głowie niższego, a oboje patrzyli się sobie w oczy. Z ust Francuza zszedł uśmiech, ledwo powstrzymywał swoje usta przed otworzeniem się. Jak można być tak uroczym?  Policzki Arthura, były czerwone z zimna (bądź z zawstydzenia), tak samo jak jego nos. Szmaragdowe oczy patrzyły na niego z lekkim oburzeniem. Włosy, w które wplątały się płatki śniegu lekko powiewały na zimnym wietrze.

- Francis? - z zamyślenia wyrwał go głos Arthura.

- Oui?

- Zabierzesz tą rękę? - spytał Anglik.

- Tak, już. - Francis posłusznie zabrał dłoń, a na jego twarzy znów zagościł uśmiech - do zobaczenia za tydzień.

- Do zobaczenia.

Francis odwrócił się i ruszył przed siebie chowając dłonie w kieszeniach. Arthur jeszcze chwilę na niego patrzył, po czym zdał sobie z czegoś sprawę. Ta kobieta, którą wczoraj widziałem... To tak na prawdę był Francis? Szybko wszedł do klatki i ruszył po schodach do swojego mieszkania.

- Jak było na randce? - w drzwiach mieszkania przywitał go Alfred.

- To nie była randka, zwykłe spotkanie. - odpowiedział szybko Arthur i ściągnął swój szalik.

- Mówiłeś, że idziesz na spotkanie z dziewczyną, a nie z facetem co chce być jak Konchita.

- Nie rozumiem o czym mówisz. - odpowiedział Arthur ściągając buty.

- O tym, że widziałem kto cię odprowadza.

- I co w związku z tym?

- Okłamałeś mnie. - stwierdził urażony Alfred.

- Nie do końca.

- To znaczy?

- Chciałem iść na spotkanie z dziewczyną, okazało się, że jest chłopakiem. - odpowiedział zgodnie z prawdą Arthur.

- Uważaj, bo ci jeszcze uwierzę.

- Nie musisz mi wierzyć. O której chcesz iść do tego kina? - zielonooki sprawnie zmienił temat.

- Czyli idziemy? Super! Idę zarezerwować nam miejsca. - odparł z entuzjazmem wyższy.

- Zarezerwuj trzy miejsca.

- Ale... Jak to? - spytał Alfred, a z jego twarzy zniknął wcześniejszy uśmiech.

- Chce zabrać kogoś jeszcze. - odpowiedział mu szybko Arthur i ruszył do kuchni.

- Kogo?

- Francisa, tego co mnie odprowadzał.

- Ale... Niech ci będzie. - Alfred ruszył do pokoju i włączył laptopa.

Młodszy był widocznie zawiedziony. Miał zamiar spędzić czas ze swoim bratem, a ten nagle znajduje sobie znajomego. Równie dobrze mógłby teraz wrócić do swojego domu w Ameryce i spędzać ten czas z przyjaciółmi. Ciężko było mu to przyznać, ale był trochę zazdrosny.

Francis jak tylko wszedł do swojego mieszkania, prędko ściągnął kurtkę i szybko ruszył do swojego pokoju. Rzucił się plecami na łóżko i przyłożył zimne dłonie do rozpalonej twarzy. Wywołało to u niego lekki ból w postaci pieczenia. Po chwili zaśmiał się dość głośno. Głupek. Westchnął cicho i zabrał dłonie z twarzy. Rozejrzał się po swoim pokoju. Ściany miały miłe jasno fioletowe barwy, a meble były z jasnego drewna. Po podłodze były rozrzucone ubrania jego oraz jego gości. Którzy zostawili je tu podczas licznych imprez. Myśli Francuza błądziły po jego głowie bez żadnego celu. Nie chciał myśleć o niedawnym spotkaniu z Arthurem. Obawiał się tego najgorszego.

Anglik pił jedną ze swoich ulubionych herbat i oglądał program dokumentalny w telewizji. Siedział na kanapie pod ciepłym kocem. Natomiast obok niego Alfred przeglądał internet i czytał bratu najciekawsze jego zdaniem artykuły. Były to artykuły typu „Zwiastun najbardziej wyczekiwanej serii pojawi się już jutro.". Młodszy z braci tak bardzo się tym ekscytował, że nawet nie zauważył dość istotnego faktu. A mianowicie, jego brat wcale go nie słuchał. Arthur również nie za bardzo skupiał się na programie. Myślami dalej był w kawiarni, w której poznał Francuza. Analizował swoje wypowiedzi oraz wypowiedzi znajomego, czując że mógłby znaleźć jakąś przydatną informacje. Jednak nic takiego nie znalazł. Jedynie zrozumiał, że Francuz zawsze będzie Francuzem i każdy z nich ma dwuznaczne myśli, bądź wypowiedzi.
Gdy tylko skończył swoją herbatę poczuł pewnego rodzaju pustkę. Wstał i ruszył do kuchni zrobić sobie kolejną. Zalał wodą torebkę czarnej herbaty i wrócił do pokoju, gdzie Alfred cały czas gadał do siebie. Usiadł na kanapie i powoli pił herbatę. Tym razem skupił się na programie, który był aktualnie w telewizji. Po krótkiej chwili zamknął zmęczone oczy i zasnął.

Alfred spojrzał na swojego brata i się uśmiechnął. Odłożył laptopa i wziął Arthura na ręce. Jedną rękę miał pod jego plecami, a drugą pod kolanami. Zaniósł go do jego pokoju i położył ostrożnie na łóżku. Okrył go kołdrą j się wyprostował.

- Tylko się nie zakochaj. - powiedział i wyszedł z pokoju brata.

Jak Myślisz Co Wydarzy Się Jutro? |FrUkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz