24.12.2018
W telewizji leciały beznadziejne komedie, przy których Alfred wydawał się bawić wręcz doskonale. Arthur jedynie siedział obok, szczelnie okryty kocem i popijał barszcz ze swojego ulubionego zielonego kubka. Oboje byli najedzeni, po swojej małej wigilli, a żaden z nich nie miał zamiaru się odzywać. Przynajmniej do czasu, aż telefon Arthura nie wydał z siebie cichego dźwięku, oznaczającego nową wiadomość.
- Podasz mi telefon? - spytał Arthur i spojrzał na brata - proszę?
- Dobrze ci zrobi jak zrobisz sobie od niego przerwę. - stwierdził Alfred i uśmiechnął się złośliwie.
- No proszę, może to coś z pracy.
- Jest wigilia, kto miałby do ciebie pisać? Oprócz Francisa? - spytał młodszy i wywrócił oczami.
- No ale może to ważne, a co jak mu się coś stało?
- Jest dorosłym mężczyzną, co może mu się stać? - Alfred droczył się chwilę, ale zaraz po tym odpuścił - no dobra, trzymaj.
Alfred wziął z szafki telefon brata i spojrzał na wyświetlacz.
- Jak uroczo, masz go zapisanego jako Fran. Każdy znajomy z pracy ma u ciebie uroczy skrót? - spytał złośliwie młodszy, po czym wręczył telefon bratu, który odłożył kubek na podłogę.
- To nie jest tylko znajomy z pracy... - stwierdził Arthur i spojrzał na wiadomość.
- A więc kto? Najlepszy przyjaciel? A może to twój chłopak?
- Jasne, że przyjaciel. W końcu to cud, że jeszcze mu się nie znudziłem. No i podejrzewam, że mężczyźni to nie jego arena, tak samo jak nie moja. - odparł szybko - Francis pyta czy mamy coś przeciwko temu, żeby wpadł do nas z bratem.
- Pewnie, zaproś go. Kolejne godziny samotności, jestem taki sam...
- Nie przesadzaj, przyjdzie z bratem. Może akurat się polubicie.
- Jeśli jest taki jak Francis nie liczył bym na to.
- Jaki ty masz do niego problem?
- Mieliśmy spędzić czas razem. Ty i ja, a jak na razie to wolisz jakiegoś Francuza niż swojego brata. Jego będziesz miał tu dłużej, niż mnie...
Arthur delikatnie się uśmiechnął, po czym spróbował wygrzebać się spod koca. Gdy tylko mu się to udało zamknął brata w szczelnym uścisku i cicho się zaśmiał.
- Zazdrośnik. - powiedział starszy, gdy poczuł jak brat delikatnie go obejmuje.
- Wcale nie. - Alfred nadął policzki i mocniej przytulił do siebie brata.
- Przecież jesteś moim ulubionym bratem.
- Pewnie dlatego, że jestem również twoim jedynym bratem.
- Możliwe, ale wiesz, że cię kocham, prawda? I nigdy bym nie chciał zamienić cię na kogoś innego. - powiedział Arthur powoli się od niego odsuwając.
- Jeśli próbujesz mnie przekonać żeby Francis tu przyszedł to jesteś na dobrej drodze. - stwierdził młodszy i delikatnie uniósł kąciki swoich ust.
- Czyli może przyjść? - spytał Arthur z gwiazdkami w oczach, a młodszy tylko się zaśmiał.
- Skoro tak bardzo ci zależy żeby twój chłopak tu przyszedł...
- On nie jest moim chłopakiem! - Alfred widząc reakcję brata w postaci soczystych rumieńców na twarzy, zaczął mieć wątpliwości czy aby na pewno tak nie jest.
- A te twoje rumieńce za każdym razem, jak o nim gadasz jeszcze bardziej utwierdzają mnie w przekonaniu, że tak jest. - powiedział na co Arthur zrobił się cały czerwony ze wstydu.
- Wcale tak nie jest! - krzyknął, po czym cicho dodał - serio się rumienie jak o nim gadam?
- Nie zawsze. - Alfred zaśmiał się cicho, na co starszy napełnił policzki powietrzem, wyglądając przy tym jak zdenerwowana rozdymka - ale jeśli twój chłopak jeszcze nie wie, że jest twoim chłopakiem to nie martw się, z radością mu o tym powiem.
- Nie myśle o nim w taki sposób!
- Tak? A kto śpi przytulony całą noc do jego bluzy?
- Alfred!
- Piszczysz jak baba. - po tym zdaniu, młodszy z braci dostał prosto w twarz poduszką - a więc wojna? Skoro chcesz.
Okładali się poduszkami, śmiejąc się i krzycząc na siebie wzajemnie. Wiedzieli, że większość ich sąsiadów wyjechała do rodzin, więc nie za bardzo przejmowali się tym, że ktoś może ich usłyszeć. Jak zwykle wojnę na poduszki przegrał Arthur, który w zasadzie zdążył się do tego przyzwyczaić. Oboje skończyli na podłodze, dysząc ciężko i trzymając w dłoniach poduszki.
- Wygrałem. - powiedział Alfred, patrząc w sufit ze zwycięskim uśmiechem.
- Tylko dlatego, że jestem już stary. - odpowiedział mu niższy, po czym oboje cicho się zaśmiali.
Arthur wziął w dłoń telefon i szybko odpisał przyjacielowi, w końcu w wigilię im więcej osób tym lepiej.
- Spytać o jego brata?
- Nie, bo wyjdzie na to, że się go boję. - powiedział jeszcze dysząc Alfred.
- Jak sobie chcesz.
- Ale Artie teraz tak poważniej. - zaczął młodszy i przekręcił się na brzuch - ty coś do niego czujesz?
Pytanie zadane przez Alfreda zaczęło odbijać się w głowie Angkika. Czy ja czuję coś do Francisa? Stwierdził, że na pewno czuje do niego dość silne przywiązanie, co było nowością dla mężczyzny. Nigdy tak szybko do nikgo się nie zbliżył. Zaczął powoli mieszać się w swoich myślach i przypominać sobie momenty związane z Francuzem. Alfred natomiast patrzył się na reakcję jego ciała, próbując sie przy tym nie roześmiać. Arthur zrobił się wtedy cały czerwony i gapił się zamyślony w sufit.
- Ktoś tu się zakochał.
- Wcale nie! - krzyknął nagle starszy, jakby wybudzony z transu.
- Zacząłeś myśleć o tym twoim Francuzie, zrobiłeś się cały czerwony i uśmiechałeś się do sufitu jak głupi. Mój braciszek się zakochał. - Alfred spojrzał z uśmiechem na brata.
- Ja nie umiem kochać, a już na pewno nie w ten romantyczny sposób, do tego faceta? Po prostu miło się spędza z nim czas i tyle - zaczął się tłumaczyć jednak uśmiech rozmówcy wciąż nie znikał.
- Każdy umie kochać, a ty to w ogóle miłości potrzebujesz, jak nikt inny. Tak sobie teraz myślę, że muszę ci z nim pomóc, jakoś ładnie was zeswatać. Jak wrócę do Ameryki to znowu będziesz samotny, a z tego co mi opowiadałeś on też nie za bardzo kogoś ma, więc...
- Alfred... Dzięki, ale ja go nie kocham. No i to chłopak... - Arthur nieświadomie zakrył rumieniacą się twarz swoimi dłońmi.
- Twoje ciało jest sprzeczne z tym co mówisz. No i co z tego, że to chłopak? Do dziewczyn i tak cie nigdy nie ciągnęło, więc to nie jest jakimś nowym odkryciem. Wierz lub nie, ale na miłości znam się najlepiej. Miłość to czysta chemia...
- Widać po twoich... Dwudziestu nieudanych związkach?
- Było ich tylko osiemnaście!
- To wciąż nie oznacza, że wiesz co czuję. - Arthur westchnął cicho - błagam tylko nie mów przy nim nic głupiego, muszę to wszystko sobie przemyśleć... Jak będę pewny odpowiedzi w stu procentach to ci powiem, okej?
- No dobra, to mamy układ. Byle byś nie zwlekał z tym za długo.
CZYTASZ
Jak Myślisz Co Wydarzy Się Jutro? |FrUk
Fanfic[Zakończona] Arthur skupiał się wyłącznie na swojej pracy i nigdy nie miał czasu na umawianie się z dziewczynami, czy chociażby zwykłe flirtowanie. Nie miał też na oku żadnej dziewczyny, co lekko niepokoiło jego brata Alfreda. Rozmowa z nim, dała Ar...