25

378 61 114
                                    

31.12.2018

- Myślisz, że zgodzenie się to był dobry pomysł? - spytał Arthur, siadając zrezygnowany na kanapie.

- Nawet jeśli nie, to i tak nie masz już wyboru. - odpowiedział mu Alfred - ej a pogadasz z Francisem żeby zamówił pizzę?

- Mogę pogadać z nim żeby załatwił ci karnet na siłownie. - odpowiedział złośliwie starszy.

- Jeśli to zrobisz to ja powiem co do niego czujesz. - odparł szybko młodszy, a na twarz Arthura wkradł się delikatny rumieniec.

- Udusiłbym cię własnymi rękoma.

- I tak dzisiaj mu wszystko powiesz, w końcu jest sylwester, upijesz się i jak zawsze zaczniesz gadać to co ci na sercu leży. - powiedział Alfred siadają obok brata.

- Nic dziś nie wypije, nigdy nic nie wypije przy Francisie. - odpowiedział, a na jego twarzy zagościł jeszcze większy rumieniec.

- Zobaczymy. - powiedział cicho z lekkim usmiechem.

- Ale ty też nie pijesz.

- Ej, co? Czemu?

- Jesteś niepełnoletni.

- Wcale nie! Tutaj jestem pełnoletni, w Ameryce nie.

- Ale masz obywatelstwo Amerykańskie, jesteś niepełnoletni i nie wolno ci pić.

- Ale to nie fair! - krzyknął zirytowany.

- Z tego co wiem to Matthew nie będzie nic pił, mimo, że jest starszy.

- No ale...

- Bez ale, kupię ci po drodze szampana bez alkoholu.

- Jesteś okropny! Jeszcze robisz mi na złość! - Alfred nadął policzki, po czym zaczął udawać obrażonego.

- Taka rola starszego brata, nie rozkładaj się tak, bo zaraz wychodzimy. - powiedział Arthur, po czym wstał z kanapy - wszystko wzięliśmy?

- Raczej, za bardzo się tym przejmujesz.

******

- Matthew, co ja najlepszego zrobiłem?! - krzyknął Francis wbiegając do salonu, w którym na kanapie siedział brat.

- Zaprosiłeś miłość swojego życia i jego brata na wspólne spędzenie sylwestra, odmawiając przy tym Antonio i Gilbertowi, którzy chcieli zabrać cię do baru, by zwyczajnie się upić. - odparł ze spokojem Matthew, po czym spojrzał na brata - to nic takiego.

- Już chyba bym wolał się upić z tymi dwoma kretynami, niż spędzić sylwestra z miłością. Co ja najlepszego zrobiłem?! - krzyknął padając na kanapę obok brata.

- Zrobiłeś dokładnie na odwrót i dlaczego nazywasz ich kretynami? Nie jesteście przyjaciółmi? - spytał zdziwiony.

- Jesteśmy. To kretyni, ale moi ulubieni kretyni.

- No cóż, teraz będziesz skazany na jak ty to go określasz? Uroczego Arthura.

- A co jak zrobię coś głupiego? Przecież jak byliśmy u niego na wigilię to myślałem, że się tam na niego rzucę. Wiesz jakie on ma urocze gesty? Trzyma kubek obiema rękami, wygląda wtedy tak cudownie.... - rozmarzył się Francuz, na co młodszy cicho się zaśmiał.

- Nie zrobisz nic głupiego. - zapewnił go Matthew.

- Skąd ta pewność?

- Będę cię pilnował.

- Uwielbiam cię! - krzyknął Francis zamykając brata w szczelnym uścisku - dziękuję, że się o mnie troszczysz.

- Nie ma za co. - Matthew objął rękami brata, oddając przy tym niewinny gest - na którą ich zaprosiłeś?

- Będą za godzinę, pójdę sprawdzić, czy kupiłem herba... - mówiąc to starszy odsunął się od brata, jednak nie dane było mu dokończenie zdania.

- Francis, sprawdzasz tą herbatę dziesiąty raz. Tak, jest tam gdzie powinna być. Nie stresuj się tak. - młodszy uśmiechnął się przyjaźnie.

- Wcale się nie stresuje... - odpowiedział z lekką niepewnością w głosie.

- Wcale. - potwierdził.

- Ej a te ciastka... - Francis chciał o coś zapytać, jednak brat mu przerwał.

- Są w szafce nad zlewem.

- A chi...

- Chipsy są w szafce obok. Spokojnie Francis, wszystko jest, osobiście tego dopilnowałem, a teraz idź się ładnie ubierz, bo nie będziesz przed gośćmi chodził w piżamie. - młodszy spojrzał na brata ubranego w szarą koszulkę i czarne bokserki.

- W sumie... Dobry pomysł. - odparł i wstał z kanapy, by ruszyć do pokoju, jednak zatrzymał się w połowie salonu - Matthew, w co ja się ubiorę?

********

Stał przed lustrem, wpatrując się w swoje odbicie. Dawno nie ścinane, blond włosy były ładnie ułożone, co zdarzało się dość rzadko. Zielone oczy lekką niepewnością przyglądały się każdemu elementowi stroju, mając nadzieję, że te do siebie pssują. Ciemno zielona, luźna koszula była odpięta, pokazując czarną koszulkę pod nią. Natomiast na nogach spoczywały czarne dżinsy.

- Ściągaj to. - powiedział Alfred, który nie wiadomo skąd pojawił się w łazience.

- Co? Dlaczego? - spytał zdezorientowany Arthur.

- Wyglądasz zbyt młodo. - odparł stanowczo młodszy.

- Co proszę? - ponownie spytał.

- To co słyszysz, staruchy takie jsk ty nie ubierają się w takie rzeczy. - odpowiedział z poważnym tonem.

- To jak twoim zdaniem mam się ubrać?

- Adekwatnie do twojego wieku, staruchu. - Alfred nie wytrzymał i na jego twarzy zagościł lekki usmiech.

- Bardzo ci dziękuję. - odpowiedział Arthur również się uśmiechając.

- A tak poważnie, to świetnie wyglądasz. Na pewno Francis teraz będzie twój. - powiedział zadowolony z siebie, po czym dodał - nawet włosy ułożyłeś, to prawdziwa miłość.

- Uważaj, bo w końcu nie wytrzymam i dostaniesz po tej okrągłej buźce.

- Czy ty sugerujesz, że jestem gruby? - spytał.

- Sam to powiedziałeś.

_______

Eeeee rozdział zapychacz, bo nie miałem pomysłu i nie było czasu. Ah nauczyciele dziękuję za tyle zadań.

Macie e-lekcje? I jak tak to na jakiej platformie?

Bo ja mam e-matme na discordzie, którego bardzo często używam. I dostawałem pierdolca jak laski z klasy nie potrafiły sobie mikrofonu włączyć. Serio, to nie takie trudne. Baba poświęciła im dwie godziny, żeby je nauczyć z tego korzystać. Biedna pani z matmy.

Jak Myślisz Co Wydarzy Się Jutro? |FrUkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz