7

468 68 8
                                    

17.12.2018 (poniedziałek)

Białowłosy mężczyzna wszedł do dość dużego baru. Ubrany był jedynie w biało-czarną bluzę z kapturem na zamek oraz szare dresy. Zimno nie robiło na nim jakiegoś większego wrażenia. Szybko przeleciał swoimi czerwonymi jak rubiny oczami po bordowym i dobrze mu znanym wnętrzu baru. Ujrzał swojego przyjaciela i szybko ruszył w jego stronę, mówiąc po drodze do tutejszego barmana "trzy piwa proszę, do tamtego stolika" i wskazał dany stolik. Barman tylko pokiwał głową na znak, że zrozumiał. Białowłosy usiadł w wygodnym bordowym fotelu i popatrzył na swojego towarzysza do picia z szerokim uśmiechem.

- Hej Francis, o czym chciałeś pogadać? Nie wyglądasz najlepiej, co się stało? - zaczął pytać Gilbert, a Francis podrapał się po swoim kilkudniowym zaroście.

- Chcę poczekać na Antonia, wtedy wszystko wyjaśnię, nie chce mówić dwa razy, jeszcze coś  pomieszam, ale nie sądze bym był do tego zdolny. Zresztą muszę ci powiedzieć, że jak do niego zadzwoniłem, to nie był sam. - szybko i sprawnie zmienił temat. 

Pewna urocza, niska kobieta ubrana w dość krótką, czarną spódnicę podeszła do stolika i postawiła na nim trzy - zamówione wcześniej przez Gilberta - piwa. Ten zadowolony wziął jeden kufel i upił łyka złotego napoju z niewielką ilością piany na wierzchu, który dawał mu pewnego rodzaju radość i spełnienie. Uśmiechnął się szczerze i szeroko, po czym wytarł swoje usta w rękaw bluzy, jak to miał w zwyczaju. 

- Myślisz, że w końcu kogoś ma? Jeśli tak to nie mogę się doczekać, aż nam o niej opowie, może jest nawet ładna. Albo ją przyprowadzi. Ale przyjacielowi nie będę zabierał dziewczyny, a szkoda. - powiedział albinos, żeby rozluźnić trochę panującą tam w tym momencie atmosferę. 

- Jednego czego jestem pewien to tego, że Antonio nie ma gustu, sam bardzo dobrze o tym wiesz. -Francuz uśmiechnął się delikatnie i wziął w dłoń kieliszek z czerwonym winem.

- W sumie, co racja to racja.

Wtedy dosiadł się do nich pewien Hiszpan. Dało się zauważyć, że pod oczami o zielonych tęczówkach ma oznaki niewyspania. Jego ciemno brązowe włosy były w nieładzie, a na ustach gościł szczery uśmiech, który był na jego twarzy praktycznie zawsze.

- Cześć wam, wybaczcie za lekkie spóźnienie, ale byłem trochę zajęty. - zaśmiał się cicho pod nosem i podrapał nerwowo po karku.

- Czym zajęty? - spytał Gilbert i pokazał swoje zęby w szerokim uśmiechu.

- A to już nie twoja sprawa. - odpowiedział mu Hiszpan. 

- Oj no nam możesz powiedzieć. - białowłosy dźgnął go łokciem w ramię, a Antonio cicho zasyczał jakby z bólu i szybko złapał się za bolące miejsce. Gilbert widząc to lekko się zaniepokoił - co ci się stało w rękę?

- Nic takiego. Po prostu mam tam jeszcze świeżego siniaka, uderzyłem się w klamkę od drzwi do pokoju, to wszystko. Nic wielkiego.

- Po pierwsze klamki nie są na takiej wysokości, a po drugie przecież ty masz w mieszkaniu okrągłe klamki, więc jakim cudem? - nawet albinos zrozumiał, że coś jest nie tak.

- Tak jakoś.

- A właśnie, Toni. - zaczął Francis i spojrzał w oczy Hiszpana, po czym na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech - kto był u ciebie, gdy dzwoniłem i co robiłeś, że nie mogłeś wcześniej przyjść?

- To był mój przyjaciel. - Antonio zrobił błąd, powiedział to zdanie za szybko. Zdecydowanie za szybko.

- A tak na prawdę? - Francuz wiedział, że tłumaczenie przyjaciela nie jest prawdziwe. Poznał to po zakłopotaniu i zdziwieniu w oczach brązowowłosego.

- Mówię prawdę... - zawahał się - Zresztą to i tak nie wasza sprawa.

- Jasne, dobra już nie ważne. - powiedział Gilbert, a Antonio odetchnął z ulgą - przyszliśmy tu bo Francis chciał się spotkać w jakiejś prawdopodobnie bardzo, ale to bardzo ważnej sprawie, więc słuchamy.

Francis westchnął głośno, spojrzał na kolegów, poukładał sobie w głowie od czego miał zacząć i zaczął od pytania, które długo wisiało niepewnie w powietrzu.

Arthur wszedł szybko do łazienki i spojrzał w niewielkie lustro, wiszące nad umywalką. W głowie motywował sam siebie, a raczej się starał. Mówił, że da sobie radę, że będzie dobrze, że pokaże temu Francuzowi kto tu jest lepszy. Pomogło.
Spojrzał na swoje włosy, które zostały poddane torturom Alfreda. Młodszy stwierdził, że jak kilka razy pogłaszcze Arthura to temu będzie ba pewno o wiele lepiej. Ale jak widać bardzo się mylił i nie skończyło się na kilku dotknięciach, a zepsuciu całej fryzury. 
Napuścił gorącej wody do wanny i cały czas przeglądał się w lustrze. Zastanawiał się dlaczego akurat Francis. Nowo poznany znajomy na portalu randkowym miał być jego asystentem. Wolne żarty.

Zakręcił kurek i szybko rozebrał się do naga. Wszedł do wanny z gorącą wodą, oparł się o jej tył i zamknął swoje zmęczone oczy. Uśmiechnął się lekko pod nosem i westchnął. Ciężko było mu stwierdzić co wtedy czuł, jedyne co wiedział to to, że jest to coś pomiędzy radością, a złością.
Z jednej strony nie było to takie złe pracować z kimś, z kim poznał się na portalu randkowym... Przecież to brzmi idiotycznie! A z drugiej strony jedynym jego przeciwnikiem było to, że Francis pisał romanse... No i jeszcze to, że Francuz nie wykazywał chęci do współpracy z nim. Głupi żabojad, nie wie co traci, idiota.

Jak Myślisz Co Wydarzy Się Jutro? |FrUkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz