16

395 57 13
                                    

23.12.2018 (niedziela)

Podczas powrotu Alfred stwierdził, że musi załatwić coś na mieście, w skutek czego zostawił dwójkę znajomych samych. Spacerowali powoli ścieżką, prowadzącą na osiedle Arthura, rozmawiając przy tym i obserwując delikatnie tańczące na wietrze płatki śniegu. Niższy wyciągnął przed siebie otwartą dłoń, próbując złapać na nią kilka małych płatków. Francis widząc to uśmiechnął się delikatnie pod nosem i obserwował znajomego, który był zauroczony tą niewielką ilością śniegu.
Jednak Francis zaobserwował coś jeszcze, a mianowicie czerwoną od zimna i lekko trzęsącą się dłoń. Arthur, czując, że powinien schować ją na powrót do kieszeni, zrobił to powoli. Jednak w połowie drogi poczuł na niej delikatny uścisk i przyjemne ciepło, jakiego nigdy nie dała mu żadna kieszeń. Odwzajemnił uścisk, delikatnie się rumieniąc, po czym schował usta oraz nos w swój ulubiony szalik.
Francuz był zdziwiony tym, że Arthur odwzajemnił ten miły dla nich obu gest, uśmiechnął się pod nosem i zadowolony odprowadził znajomego prosto pod jego klatkę.

Gdy przyszło im się pożegnać, Arthur z delikatnym uśmiechem zaczął mówić jako pierwszy:

- Dzięki, że się zgodziłeś pójść do tego kina. Gdyby nie ty to pewnie bym się tam strasznie nudził. Nie bawiły mnie żarty o seksie, nie to co innych. - na te słowa oboje wyobraźili sobie Alfreda śmiejącego się z nieodpowiednich żartów.

- Nie ma za co. Nie miałem nic ciekawego do zrobienia, a czas spędzony z tobą jest bardzo przyjemny, więc to raczej ja powinienem tobie dziękować. - gdyby nie to, że Arthur od zimna miał twarz skąpaną w czerwieni, Francis mógłby zauważyć delikatne rumieńce zdobiące jego jasną skórę - no i mi też nie przyadły do gustu te żarty.

- Może chcesz wejść na herbatę, albo na kawę? - zaproponował Anglik, zmieniając temat i patrząc w czarujące oczy Francisa - uwierz lub nie, ale zdarza mi się czasem wypić kawę.

- Nie no co ty, nie wierzę. Arthur i kawa? Niemożliwe. - powiedział z udawanym przejęciem, na co oboje cicho się zaśmiali - chciałbym, ale mam jeszcze trochę rzeczy do zrobienia, może innym razem.

- No dobrze. - powiedział Arthur, zdziwiony tym, jak bardzo rozczarowanym tonem to powiedział. Po czym wyciągnął z kieszeni klucze - no to... Widzimy się jutro, o ile raczysz przyjść do biura.

- Nie mam tam nic do roboty, ale chyba nic sie nie stanie, jak przyjdę odwiedzić mojego ulubionego pracownika. - Francis puścił mu oczko, na co ten się uśmiechnął.

- Masz pracować, a nie mnie odwiedzać.

- Kto powiedział, że chodziło mi o ciebie, hm? No dobra masz mnie, to ty. Poza tym Roderich ma zbyt duże zyski z moich książek, więc nic mi nie zrobi, jak się raz, czy dwa nie pojawię. Ewentualnie naśle na mnie mojego asystenta, który powinien przemówić mi do rozumu. - wyższy posłał znajomemu przyjazny uśmiech, a ten go odwzajemnił.

- Miło mi to słyszeć. Trochę zmarzłem, będę już szedł do mieszkania.

- Czułem, masz strasznie zimne dłonie. - Francis skarcił się w myślach za tą uwagę, czuł, że raczej nie powinien wspominać o tym małym incydencie.

- Ty za to masz bardzo ciepłe. - odparł mu niższy, będąc odrobinę zawstydzonym.

- Leć już, żebyś mi nie zmarzł.

- Dobrze, mamooo. - na te słowa cicho się zaśmiali, a Arthur ruszył do drzwi prowadzących na klatkę schodową - to pa.

- Pa.

*

W całym domu rozległ się dźwięk trzaskających drzwi, a po chwili ciszy, została ona zastąpiona niezbyt głośnym krzykiem:

- Po jaką cholerę łapałem go za rękę?!

Francis miał ochotę zapaść się pod ziemię, gdy wspominał to co zrobił. Jego myśli nie mogły znaleźć tego właściwego toru, więc błądziły w jego głowie i nie pozwalały się poukładać. Westchnął cicho, wszedł do salonu i opadł na niewygodną kanapę. Leżąc na brzuchu starał się po kolei przypomnieć sobie wydarzenia związane z Arthurem tamtego dnia.
Z początku trochę się spóźnił - co jak się okazało później mocno wkurzyło Alfreda. Jednak Anglik na niego czekał, co uznał za urocze. Oboje świetnie się bawili dyskutując na różne tematy szeptem podczas trwiania seansu. Nie raz widział, jak Alfred uderza brata łokciem w bok, by ten przestał gadać.
Przed oczami pojawiła mu się twarz Arthura, delikatnie uśmiechniętego z zarumienionymi od zimna policzkami i wpatrującymi się w Francuza zielonymi, wesołymi oczami.
Schował głowę pod poduszką, próbując przestać wyobrażać sobie chłopaka, ale nie za dobrze mu to wychodziło.
Poczuł, że musi z kimś o tym porozmawiać, wyrzucić z siebie to wszystko co czuje. Na Gilberta i Antonio nie za bardzo mógł liczyć, znowu by go wyśmiali i powiedzieli, że ma sobie odpuścić. Na tamtą chwilę wydawało mu się, że jedynym rozwiązaniem będzie przelanie swoich myśli na papier.
Usłyszał dzwonek do drzwi, który oderwał go na chwilę od myśli o Angliku. Niechętnie wstał z kanapy, mając nadzieję, że to kurier z zamówioną, przez niego kilka dni wcześniej paczką.
Gdy otworzył drzwi okazało się, że rozwiązanie jednego z jego problemów pojawiło się szybciej, niż mógłby się tego spodziewać.

_________________
Co wy na taki obrót spraw? >:3

Co albo kogo zobaczył Francis?

Uwielbiam ucinać w takich momentach.

Jak wam tydzień mija? Macie ferie? A może sie skończyły? Albo jeszcze nie zaczęły?

Moje się skończyły i trzeba wysiedzieć jeszcze trochę w tej szkole.

Pozdrowionka, miłego wieczoru i do następnej soboty, paaa.

Jak Myślisz Co Wydarzy Się Jutro? |FrUkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz