27

399 58 49
                                    

1.01.2019

Arthur spojrzał z szeroko otwartymi oczami na przyjaciela, który właśnie oderwał się od jego ust, żaden z nich nic nie mówił. Oboje patrzyli sobie w oczy, przetwarzając powoli informacje. Francis szybko zrozumiał co zrobił, spanikowany wstał z kanapy i wyszedł z salonu. Arthur myślał chwilę nad tym co powinien zrobić, jednak ostatecznie zaufał swojej intuicji i wstał niezgrabnie z kanapy, po czym ruszył szukać przyjaciela. Pierwsze co przyszło mu do głowy to kuchnia, więc od razu się tam udał. Zauważył przyjaciela, stał on tyłem do wejścia, opierał się dłońmi o blat i wpatrywał się w jeden punkt. Skupiony na swoich myślach nie usłyszał, jak do pomieszczenia ktoś wchodzi. Z burzy emocji oraz myśli wyrwał go cichy i bardzo dobrze znany mu głos.

- Francis?

- Słuchaj Arthur ja... Oboje jesteśmy podpici, przepraszam za to co się stało, nie powinienem... Ja... Nie chciałem... - zaczął tłumaczyć Francuz nie odwracając się do znajomego.

- Nie chciałeś? - Francis słysząc zawiedziony głos znajomego odwrócił głowę w jego stronę.

Zobaczył mężczyznę w zielonej, rozpiętej i zmiętej koszuli, mającego ogromne rumieńce na policzkach. Ze stresu bawił się swoimi smukłymi palcami, naciągając czasem na dłonie materiał koszuli. Patrzył smutnym wzrokiem na przyjaciela, nie wiedząc co ma myśleć.

- Ja... Chciałem, ale... - odpowiedział, jednak nie dane mu było dokończyć.

- Ja też tego chciałem. - odparł z nadzieją, że nie mówi tego zbyt cicho i spojrzał w podłogę.

- Co masz na myśli? - dopytał zdziwiony Francuz, odwracając się przodem do znajomego.

- Nie każ mi tego mówić... - powiedział ciszej, niż wcześniej, jednak starszy, wciąż był w stanie go usłyszeć - po prostu... Powiedzmy, że od dawna tego chciałem...

- Od jak dawna? - dopytywał Francuz, zastanawiając się czy Arthur sobie z niego nie żartuje.

- Odkąd sobie uświadomiłem... Odkąd Alfred mi uświadomił, myślałem, że może mi przejdzie, no ale... Nie przeszło, a to co się przed chwilą stało to... To było bardzo miłe, wiesz? - odpowiedział mu uśmiechając się delikatnie, jednak gdy tylko podniósł wzrok Francis zauważył załzawione oczy - jestem głupi, że robię sobie nadzieję... Możemy o tym zapomieć?

- Jak... Jak to zapomnieć? Nie mam zamiaru tego zapominać i wcale nie jesteś głupi, ja wiesz... Wiedziałem, że lubię cię bardziej, niż powinienem praktycznie od pierwszego spotkania... - powiedział starszy delikatnie się przy tym uśmiechając, po czym zrobił krok w stronę znajomego, który na twarzy był cały czerwony i wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać - mogę cię przytulić?

- Nie robisz sobie ze mnie żartów? 

- Przysięgam, że jestem poważniejszy, niż kiedykolwiek wcześniej w moim marnym życiu.

- Możesz... - wyszeptał cicho niższy.

Francis zrobił jeszcze kilka kroków, a każdy dodawał mu trochę pewności siebie. Objął przyjaciela, chociaż nie wiedział czy ich relacje można było wciąż tak nazywać, natomiast ten natychmiast ułożył swoją głowę na barku wyższego, mając usta blisko jego szyi. Objął starszego w pasie i zamknął oczy, próbując powstrzymać się od płaczu prawdopodobnie spowodowanego mącącym w głowie alkoholem i ogromnym napływem nowych dla niego emocji. Oboje byli tak blisko, że czuli swoje wzajemne bicie serc, które miały o wiele szybszy rytm niż zwykle, a ciepły oddech niższego łaskotał szyję Francisa.

Stali tak, aż Francuz nie poczuł, jak ciało towarzysza wywiera na nim większy nacisk, niż wcześniej, spojrzał na twarz trzymanego w ramionach chłopaka i delikatnie się uśmiechnął widząc, że ten zasnął. Zjechał jedną ręką z pleców Arthura, wziął jego ręce i zawiesił je sobie na szyi, po czym wsadził rękę pod pośladki towarzysza, by móc go podnieść. Starał się robić wszystko powoli, cicho i delikatnie, by ten się nie obudził, jednak jak się okazało nawet zwycięski okrzyk Alfreda nie był w stanie wybudzić go ze snu. Ruszył korytarzem zmierzając na schody, miał to szczęście, że Arthur nie ważył dużo, Francis mógłby się nawet założyć, że jego obiekt westchnień ważył mniej, niż powinien, więc wejście po schodach nie było dla niego bardzo ciężkie. Wszedł do swojej sypialni i położył Anglika na swoim dwuosobowym łóżku, ściągnął z niego koszulę, zostawiając go w samym podkoszulku i przykrył go kołdrą. Ten, gdy poczuł nowe źródło ciepła, szczelnie się nim owinął, a Francis starał się powstrzymać przed wydaniem z siebie dźwięku wskazującego na to jak bardzo Arthur w jego oczach był uroczy. 

Zszedł ponownie na dół i ruszył do salonu, usiadł na kanapie co nie uszło uwadze dwójki chłopaków wygodnie siedzących na stosie kocy i poduszek. Pierwszy odezwał się Matthew:

- Gdzie Arthur? I czemu tak długo was nie było? Co robiliście? 

- Powiedzmy, że ja i ten słodziak musieliśmy coś obgadać. - powiedział z uśmiechem Francuz.

- Coś mi się nie podoba w tej odpowiedzi... - wtrącił się Alfred - co zrobiłeś mojemu bratu?

- Położyłem go spać. - odparł zgodnie z prawdą.

- Mówiłeś, że o czymś gadaliście. Więc o czym? - dopytywał najmłodszy z całego towarzystwa.

- Trochę to skomplikowane, ale jak twój brat będzie się lepiej czuł... - przerwał na chwilę uświadamiając sobie, że skoro Arthur był pijany po takiej niewielkiej ilości alkoholu to równie dobrze mógł nie pamiętać ich rozmowy i uśmiech zszedł z jego twarzy, po czym kontynuował - ... I o ile będzie pamiętał to o czym rozmawialiśmy to ci o tym powie...

- Znając życie znowu nic nie będzie pamiętał, do dupy z takim bratem co ma alkoholową amnezję. - powiedział pod nosem Alfred, jednak starszy również to usłyszał i zaczął wymyślać w swojej głowie najczarniejsze scenariusze, dotyczące przyjaciela.

________
Dobry wieczór, albo dzień dobry.

Em w końcu w tym ff coś się dzieje, cud.

Myślicie, że Arthur będzie pamiętał czy nie? (Pragnę wspomnieć że jestem Agent, więc złe zakończenia to moje ulubione zakończenia).

Dziękuję że tu jesteście, bo każda gwiazdka jest dla mnie ważna, tak samo jak każdy komentarz i bosz uwielbiam was. Jesteście kochani, dzięki wam mam takie wyniki jakie mam i nie istniał bym bez was. Kocham was, wiecie?

Do następnego, środy albo soboty (zależy od tego ile będzie zadania ze szkoły [jebać kryminologie]). Papa.

Jak Myślisz Co Wydarzy Się Jutro? |FrUkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz