[wstawiam drugi z okazji urodzin sztuki (tak, chodzi mi o tae), także enjoy]
Czas mu uciekał między bladą skórą długich palców, jakie niekiedy były przez niektórych podziwiane, nie tylko za swój wygląd ale i umiejętności.
Yoongi dawno nie czuł się tak przybity. Tego dnia był po prostu zmęczony ciągłym słuchaniem o podwyżkach cen na rynku, o wolnej sile roboczej, o zyskach i stratach. Czasami nie zwracał na to uwagi, teraz jednak zamknięci byli w gorącym okresie na giełdzie, co wpływało również znacząco na jego działalność.
Potrzebował odpoczynku.
Z pewną dozą relaksu pozwolił się sobie wyłożyć na aksamitnej kanapie, mając pod nogami podnóżek ustawiony przez kamerdynera oraz smak świeżo zaparzonej przez niego czarnej kawy w ustach. Lubił tą słodycz lenistwa, jak również fakt, iż jego kuzyn zostawił mu z wyjątkiem nowej odzieży - która i tak była na niego za duża, jak zwykle - także bardzo dobre tomy poezji jak i prozy, przy których mógł obecnie spędzić samotnie trochę godzin, odcinając myśli od nadmiernego pędu.
Zwłaszcza te skupione niekoniecznie na sprawach czysto biznesowych, gdyż wzrokiem odruchowo sięgał ku wyjściu na korytarz, gdzie znajdował się sportretowany mężczyzna odbierający mu w jakimś stopniu spokój.
Nie na długo jednak.
»»————- ♔ ————-««
W nocy rzadko wychodził, dzisiaj jednak potrzebował oddechu. Miał zbyt wiele myśli, skupionych przy sobie w strachu przed zapomnieniem, musiał więc zrezygnować ze snu na rzecz ich poukładania. Nic mocniej go nie denerwowało, aniżeli nieporządek, a już zwłaszcza ten w nim samym.
Odpalił cygaro, w szklance już posiadał niewielką ilość whiskey przyniesionego przez kamerdynera, jakiego odesłał kilka sekund temu. Chciał być zupełnie sam z księżycowym światłem. Dawno nie cierpiał na tego rodzaju bezsenność. Spowodowaną własnym bałaganem.
Zdawał sobie sprawę, iż pewne rzeczy należałoby rozwiązać szybko. Przynajmniej tak byłoby dla niego najkorzystniej. Nie wszystko jednak szło dokładnie tym torem, co nieco go irytowało. Skłamałby mówiąc, iż podobne sprawy nie frustrowały go, albo przynajmniej nie dokładały kolejnych ciężarków. Wystarczająco dużo od niego zależało, by nie prosił o dodatkowe problemy. Nawet, jeśli mógł nazwać swój żywot poniekąd sielankowym, wciąż, jak każdy, dźwigał to, co musiał w swoich dłoniach pianisty, by móc obudzić się każdego kolejnego dnia jeszcze to lepszym człowiekiem.
W otaczającej go nieruchomej ciszy przeszkodziło mu ledwo słyszalne szuranie dochodzące gdzieś z tyłu. Zignorował je, w końcu jego długowłosa samica harta mogła sobie po prostu coś potrącić. Wrócił więc szybko do własnych myśli, tonąc w palonej używce i smaku alkoholu, który postawił sobie na stoliczku przy barierce, zaraz obok papierośnicy. Nie obrócił się nawet, kiedy usłyszał szurnięcie po raz kolejny i jeszcze raz, miarowe i powtarzające się. Jakby ktoś stawiał kroki. Niepewne, nieco chaotyczne, ale jednak kroki. Niczym dziecko uczące się chodzić.
Puls Yoongiego nieco przyspieszył, myśli momentalnie uciekły. Niemożliwym było, aby był to któryś z kamerdynerów – znał ich sposób poruszania się na pamięć, nawet, jeśli tak naprawdę nie miał po co trzymać tego w umyśle. Pozwalało mu to jednak z wyprzedzeniem przypisywać chód do osoby, co pomagało w niektórych sytuacjach życia codziennego.
Takiej, jak ta. Kiedy jedyne, co miał w głowie to fakt, iż ktoś musiał się włamać do domu i obecnie stał kilkanaście metrów za nim. Być może uzbrojony.
Momentalnie wstrzymał oddech, zacisnął palce na cygarze. Mógł zginąć, w tej właśnie chwili. Mimo to jednak starał się kontrolować swoje ciało, nie popadać w panikę, czego nigdy nie miał w zwyczaju. Podobnie i teraz próbował zapanować nad reakcjami instynktownymi i tak jak zwykle, pokierować się rozsądkiem wymieszanym z dozą metodyczności.
Odwrócił się powolnie, będąc przygotowanym na każdy widok. Jakąkolwiek postać, z pistoletem, czy bez niego. W głowie miał już tysiące obrazów, wizji tego, co mógłby dostrzec, zakończeń, jakie mogłyby się ziścić.
W żadnym z nich jednak nie rozpatrywał stanięcia twarzą w twarz ze znajomym obliczem, jakie widział każdego ostatniego ranka na portrecie wiszącym w holu.
Przez moment zdolny był jedynie do mrugania energicznie, jakby chcąc odpędzić sen. Nie był śpiący, co to, to nie, mimo wszystko mogło mu się przysnąć na kanapie, a obecna rzeczywistość była tylko nocną marą, z jakiej miał się za moment obudzić.
Wiedział jednak, że świat dookoła zbyt jest realny, aby zrzucił owe spotkanie na twór wyobraźni. Musiało być jakieś wytłumaczenie. Może się upił? Może sam sobie płatał figle umysłem? Jeszcze kilka sekund stał tak, nie będąc zdolnym do wykonania choćby ruchu, zatrzymany w jednej klatce, skupiony na postaci przed nim.
Rozrzucone dookoła głowy ciemne, lekko kręcone włosy, delikatne usta, ostra szczęka, oczy, które widziały zbyt wiele, ubrane w miedziany kolor jesiennych liści. Ciało rzeźbione w marmurze, obecnie odsłonięte gdzieniegdzie, jako, że mężczyzna miał dookoła siebie jedynie jakąś tkaninę, w której Yoongi rozpoznał swoje firany wiszące w oknach salonu. Nic z tego nie rozumiał, ani jednego elementu, oprócz faktu, iż zdecydowanie nie śnił.
Nie zdołał jednak wyrzucić z siebie ani słowa, gdyż mężczyzna przed nim rozchylił usta, próbując coś powiedzieć, jego organizm jednak poddał się i ten upadł na zimną posadzkę bezwładnie, niespodziewanie. Yoongi momentalnie wyszedł z transu, podbiegł do nieznajomego i odkładając na bok wszelakie myśli, jedne bardziej absurdalne od drugich, wziął mężczyznę na ręce i osobiście zaniósł do pokoju gościnnego, oddalonego kilka korytarzy od miejsca, w którym był.
Co dało mu możliwość przejścia przez hol, w którym wisiał obraz. Naprawdę nie chciał zerkać w kierunku dzieła, gdyż kolejne scenariusze przechodziły mu przez umysł niczym bajki opowiadane dzieciom, zupełnie niemożliwe, a jednak spojrzał, niesiony ciekawością, ludzkim nawykiem, chęcią udowodnienia, iż nie oszalał.
Jego serce znów zatrzymało rytm, gdy uświadomił sobie, iż ramy obejmowały obecnie jedynie błękitne niebo, kolor lilii, zieleń trawy i obecnego na drugim planie drzewa.
Po młodzieńcu nie było ani śladu.
I wtedy właśnie zrozumiał, choć nie chciał tego rozumieć, iż trzymał go w swoich ramionach, nieco obnażonego, słabego i niezdolnego do choćby ustania w miejscu.
Osobę, która pod żadnymi okolicznościami, jakie znał, nie miała prawa był prawdziwą.

CZYTASZ
frames ,°' taegi
Fanfictionkoneser sztuki trafia na taką, która nie mieści się w ramach obrazu lub yoongi kupuje portret mężczyny, jakiego warstwa farby skrywa coś więcej niż tylko płótno warnings: light fantasy, magic, angst, soft, light smut, top!tae...