ich prywatnego raju

115 23 25
                                    


Niebo zdawało się obrazem tego, co odczuwał.

Yoongi spał obecnie, zbyt zmęczony przeżytym dniem, by pozwolić sobie na spędzenie kolejnej nocy wraz z Taehyungiem, opleciony ich wspólnymi słowami. Zamiast tego tonął w jego ramionach, jakby zdawały się dla niego naturalnie bezpieczne.

I takimi były.

Sam kędzierzawy natomiast skupił myśli na obrazie niewielkich lśniących istot zdobiących czerń za oknem. Czasami wszystkim czego pragnął było wyjaśnienie gwiazdom, iż idea miłosnego kochania od zawsze pozostawała dla niego czymś nierealnym. One jednak usilnie próbowały mu wmówić językiem konstelacji iż jest zupełnie na odwrót.

On starał się być na niego głuchy.

Przymknął powieki na moment, po czym wplótł ostrożnie palce w kosmyki Yoongiego, stęskniony za ich miękkością. Miał wrażenie, że nawet teraz, kiedy drugi był obok niego, brakowało mu go, co samo w sobie brzmiało niezwykle absurdalnie.

Ale dawno już stracił dla niego rozsądek.

Łapał się na pewnych myślach, których od dłuższego czasu nie zdawał się posiadać. Nauczył się wyciszać w większości wypadków, ale obecnie były one głośniejsze niż kiedykolwiek, rwące mu wnętrze ciężkością swojego znaczenia. Dla niego bowiem były czymś nieodwracalnym, gdyby podjął odpowiednią decyzję.

Której zawsze unikał. Od której uciekał, nieskończenie wiele razy w ciągu swojej istnienia.

Obecnie jednak wizja pójścia ścieżką bez możliwości powrotu aż tak bardzo go nie przerażała. Nie wywoływała uczucia paniki, niepewności, pytań czy może być warto. Naprawdę zastanawiał się nad własnym poczuciem siebie samego, ale faktem było, iż przestawał się obawiać coraz bardziej, z każdym wymienionym z Yoongim spojrzeniem, z każdym muśnięciem, czy śmielszym bądź nie pocałunkiem. Próbował to wyjaśnić w jakikolwiek sposób, ale nie potrafił.

Wszystko działo się poza jego zasadami.

Ponownie zmierzwił odrobinę ciemne kosmyki, pachnące liliami i czymś nieco bardziej wyrazistym. Brunet wciąż miał przymknięte oczy, mamrotał coś jednak pod nosem, wywołując delikatny uśmiech Taehyunga.

Nie potrafił nie mięknąć wobec tego mężczyzny.

Z drugiej strony jednak nie wiedział jeszcze czy byłby w stanie mu wszystko wyjaśnić. Powiedzieć tak, by ten nie czuł się winny, albo w jakikolwiek sposób odpowiedzialny za jakikolwiek z wyborów kędzierzawego. Nie był to bowiem scenariusz pozbawiony wiarygodności, wręcz przeciwnie. Taehyung wiedział, że Yoongi miał taką naturę – zachowałby chłód, przejmując się w środku.

A tego by nie zniósł. Faktu, że pozwolił mu cicho cierpieć.

I nawet gwiazdy nie umiały mu podpowiedzieć, co miałby uczynić


»»————- ♔ ————-««


Twój dotyk na mojej skórze lśni mocniej, niż wyznania gwiazd w naszych oczach" *

Yoongi nie pierwszy i jak sądził nie ostatni otrzymał niewielką karteczkę z wypisanymi ozdobnie słowami, które zawierały skrawki myśli Taehyunga, ubranych w litery i zdania. Musiał przyznać, że nie wiedział, co popchnęło drugiego do ich tworzenia, miał jednak wrażenie, że w ten sposób posiadał po nim nieco więcej, niż żółte odcienie umierających płatów cynii w jego kolekcji.

frames ,°' taegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz