- Zagraj mi coś – poprosił tym znanym mu już aksamitnym tonem głosu. - Bardzo proszę, uwielbiam, jak grasz – dodał jeszcze, próbując przekonać mężczyznę trochę mocniej.
- Znowu? Już dzisiaj to robiłem, nie dość ci? – zaśmiał się serdecznie i szczerze drugi, nie rozumiejąc, skąd u Taehyunga taki rodzaj adoracji wobec jego utworów. W końcu nie należały do wybitnych. W żadnym stopniu.
- Zdecydowanie nie – padła odpowiedź, a Yoongi bez możliwości wyboru znów zasiadł do instrumentu, by po chwili ponownie zacząć prywatny koncert dla mężczyny, który siedział na kanapie z lampką wina, ubrany w białą, zwiewną koszulę, oraz ciasne, czarne spodnie z wysoką talią i zdobieniami.
- Szkoda, że nie robisz tego częściej – powiedział, kiedy ostatnie dźwięki uciekły z pomieszczenia na rzecz wchodzącej do niego rozmowy.
- Cóż, nie zawsze mam czas – odparł szczerze Yoongi, dołączając do drugiego. – Poza tym, normalnie nie grałbym w nocy, doceń, że robię to tylko dla ciebie – stwierdził jeszcze, wywołując tymi słowami niewielkie zawstydzenie u kędzierzawego, co jednak nie było widocznie nigdzie, poza jego nieco zakłopotanym uśmiechem, jaki posłał kieliszkowi oraz w przymkniętych powiekach, chowających drobne iskierki w oczach.
- Doceniam, uwierz – odpowiedział po chwili, by napić się odrobiny trunku. – I wiesz, co ci mówiłem... nie musisz dla mnie wciąż rezygnować ze snu – stwierdził poważniej, ściskając mocniej palce naokoło naczynia.
- Spokojnie, to nic takiego – odpowiedział Yoongi od razu. – Śpię trochę w dzień. Nie wspomnę już o tym, że nareszcie wyszedłem na prostą z większością spraw. Nie muszę więc już biegać od rana do nocy.
- Brzmi całkiem dobrze – skwitował drugi łagodnie.
- I takie jest – padła odpowiedź. – Brakowało mi już braku noszenia na barków problemów innych ludzi – westchnął jeszcze, opierając ramiona o miękki materiał kanapy.
- Czym się właściwie zajmujesz? – zapytał go Taehyung po paru sekundach. – Nigdy mi nie mówiłeś.
- Przemysł – stwierdził krótko szatyn. – I mam galerię sztuki, ale to szczegół – dodał, sięgając po przed chwilą odłożony kieliszek.
- Oh – usłyszał jedynie. – Nie spodziewałem się.
- Którego z nich? – zapytał z uśmiechem Yoongi.
- Przemysłu. Z tego, co wiem, pracują tam sami bezdusznicy – stwierdził z pewną dozą pewności. – Oczywiście bez urazy, to tylko generalizacja.
- Nie ma sprawy, jest właściwie słuszna – potwierdził, zwracając wzrok w kierunku rozmówcy. – Kwestia się tej duszy nie pozbywać w imię zysku. Dlatego mi czasem tak trudno.
- Uczciwość kosztuje – powiedział Taehyung tylko. – Do czego to doszło, by cnoty ludzkie były tak nieopłacalne – zaśmiał się, znów kosztując alkoholu.
- Zależy kogo byś zapytał – odparł Yoongi trafnie. – Nie każdy ceni je tak mocno, jak tego się oczekuje. Ale to nie znaczy, że tacy ludzie już nie istnieją.
- Masz rację – stwierdził drugi. – Z tym, że nie zaprzeczysz, iż jest takich jak ty coraz mniej.
- Nie wiem, dlaczego dajesz mnie za przykład – zaśmiał się Yoongi pod nosem. – Prawie mnie nie znasz, to dziwne stawiać mnie tak wysoko.
- Wierz mi, lub nie, wiem, jak posługują się pianinem ludzie o czystym sercu – powiedział Taehyung. – I ty właśnie tak nim władasz. Więc nie wmówisz mi, że cię przeceniam – zakończył, posyłając drugiemu nieco zbyt długie spojrzenie, przepełnione tyloma rzeczami, że Yoongi musiał odwrócić wzrok, by nie wpaść w klatkę zawstydzenia.
- Miło, że tak o mnie myślisz – odpowiedział dopiero po chwili, przerwanej łykiem wina. – Mało znam takich.
- Szkoda, powinno ich być więcej – odparł Taehyung, a Yoongi naprawdę walczył z poczuciem zakłopotania i czerwienią, jaka rzadko pojawiała się na jego policzkach. – Z tym, że co ja tam wiem. Mam tylko trzysta lat – zakończył z gorzkim śmiechem, który mimo wszystko udzielił się drugiemu.
- Wciąż tego nie pojmuję – stwierdził szczerze drugi. – Jakim cudem to wszystko miało miejsce.
- Istnieją na świecie takie rzeczy, o jakich nie śniło się filozofom – powiedział płynnie Taehyung w odpowiedzi.
- Czytałeś Shakespeare'a? – zapytał ze zdziwieniem Yoongi.
- Miałem czas, żeby nadrobić – odpowiedział drugi z rozbawieniem. – I muszę przyznać, że miał wiele racji, choćby jeśli o to chodzi. Nie wiesz nawet, co cię omija. I co działo się, i wciąż dzieje dookoła.
- W życiu bym jednak nie podejrzewał, że istnieje magia – Yoongi prawie nie rozumiał poziomu absurdu własnej wypowiedzi, już jednak nieco mniej niż kilkanaście nocy wcześniej. – W końcu to coś, o czym słyszy się właściwie tylko w bajkach.
- A te po coś powstały – stwierdził tylko Taehyung, kończąc kieliszek. – I trzeba w nie czasem spróbować uwierzyć – powiedział jeszcze, nim Yoongi, zerkając na niego ulotnie, był świadkiem, jak po postaci dawnego księcia zostaje tylko garstka płatków kwiatów.
Których słodki zapach rozniósł się dookoła delikatnie, dając znak, że Taehyung faktycznie tutaj był.
CZYTASZ
frames ,°' taegi
Fanfictionkoneser sztuki trafia na taką, która nie mieści się w ramach obrazu lub yoongi kupuje portret mężczyny, jakiego warstwa farby skrywa coś więcej niż tylko płótno warnings: light fantasy, magic, angst, soft, light smut, top!tae...