w liliowo-cyniowych pocałunkach

124 27 3
                                    


Z piaskowych marzeń ulepił sobie inną rzeczywistość. Lepszą, choć równie kruchą co porcelanowa filiżanka o motywach kwiatu bzu, z której sączył właśnie poranną kawę z mlekiem oraz połową łyżeczki brązowego cukru. Smak napoju budził go do życia, pozwalał otrzeźwieć zmysłom.

A potrzebował tego stanu bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

Nie mógł bowiem zmyć z siebie niektórych spojrzeń, niektórych słów jak i słodyczy wina zmieszanej z tą należącą do ust Taehyunga, obecnie zamkniętego za ramami pewnego obrazu.

Yoongi mógłby zacząć uważać się za szaleńca.

Nigdy bowiem nie planował w ten sposób się zaangażować. Wypierał to, zrzucał na pozorne barki zwykłej fascynacji i chęci poznania całości mistycznej aury rozchodzącej się dookoła postaci kędzierzawego. Pragnął jedynie pojąć jakim cudem w ogóle istniał i czy to wszystko nie było tylko snem jaki miał każdej nocy.

A teraz, kiedy wszystko tak boleśnie zawiadomiło go o swojej niepodważalnej realności sam nie mógł też dłużej ukrywać przed sobą faktu, iż oddał drugiemu coś więcej niż tylko paręnaście wieczorów wypełnionych rozmową, muzyką i winem.

Oddał też serce.

Naiwne, bijące w rytmie słabości uczuć ale i ich przemożnej szczerości. Brunet wolałby nie musieć ich posiadać, a jednak miał je, co więcej, składał je wciąż na jedną kartę, myśląc, że wie co robi i wszystko kontroluje.

Ale tak nie było.

Stracił tą możliwość na dobre mniej więcej w momencie zrozumienia jak smakuje pocałunek Taehyunga, jak delikatnie potrafi wędrować palcami po skórze, jak słodko potrafi szeptać.

To już nie pozostawało zamknięte w klatce na emocje, a stawało się czymś wyraźnym, pewnym, gotowym do lotu.

Tylko Yoongi zdawał się to wciąż powstrzymywać, choć według niego zaszło już tak daleko. W życiu bowiem nie określiłby nikogo takimi słowami, jakimi robił to z kędzierzawym. W myślach oplatał go wersami wierszy, ekspresją sztuki i ulotnością wszechświatów, które tworzył.

Potrzebował zrozumieć czego tak naprawdę chce i czy to, co odczuwał miało sens.

Upił kolejny łyk zaparzonej w idealnej temperaturze cieczy, znów czując jej przyjemne ciepło. Nie poznawał siebie niemalże, ale jakim prawem miałby, skoro stało się tyle w tak krótkim czasie.

Taehyung opanował bowiem coś więcej niż jego umysł i rozsądek. Posiadł również uczucia.

I to była część, której obawiał się najmocniej, jednocześnie tęskniąc coraz mocniej za słodyczą scenariuszy jakie mu pokazywała.

Nie wiedząc, czego tak naprawdę miałby się ostatecznie chwycić.

»»————- ♔ ————-««

- Jak ci ze mną jest? – usłyszał szept gdzieś za sobą, a właściwie dość blisko siebie - zbyt blisko, gdyż słowa te śledzone były subtelnie długimi palcami Taehyunga, które powolnie osiadły na talii Yoongiego, podkreślonej przez beżowo-czarną kamizelkę, którą miał na sobie. Materiał białej koszuli marszczył się w tym miejscu nieco, ale jakie to mogło mieć znaczenie.

Dłonie Taehyunga gniotły go bowiem jeszcze mocniej, choć napierały tak niewyczuwalnie delikatnie.

Brunet nie cierpiał faktu, że drżał, że ledwo rozumiał własne myśli, kiedy drugi był tak blisko niego. Próbował się obrócić, odejść, ale nic nie pozwalało mu wykonać choćby ruchu.

Ten kontakt. To pytanie. Wszystko zakazywało mu czuć się w jakikolwiek sposób kontrolującym - to on był kontrolowany, zapleciony w te sylaby połączone z widmem palców kędzierzawego na nim.

Oddalonych od skóry jedynie poprzez materiał ubrań.

- Myślisz, że jak odpowiem? - stwierdził, kierując pytanie naprzeciw pytaniu. Finalnie otrzeźwiał na tyle, by odwrócić się w kierunku Taehyunga, oświetlonego tylko jasnością płomieni w kominku, oraz niektórych lampek w pomieszczeniu.

- Nie mam pojęcia – odparł drugi, łącząc ich spojrzenia na paręnaście sekund.

Na paręnaście małych nieskończoności.

- Kłamiesz – uśmiechnął się Yoongi, kierując dłoń na policzek mężczyzny, bo nie miał już siły nawet odmawiać sobie takich gestów. Kciukiem począł muskać skórę, gładką i proszącą o pocałunki.

Które mogła otrzymać, kiedyś.

- Oskarżasz mnie o łgarstwo? – dopytał, zbity z tropu, jednocześnie skupiony zupełnie na tym, co drugi robił palcami na jego twarzy. - W moich czasach ludzie źle za to kończyli – stwierdził jeszcze, uciekając myślami trochę zbyt daleko, tam, gdzie nie często wracał.

Tej nocy jednak czuł się z tym wyjątkowo bezpiecznie.

- W takim razie jestem godny odpowiedniej kary – zaśmiał się brunet, wyswobadzając się z rąk Taehyunga i kończąc ich ulotny moment. - Mówiłem poważnie. Znasz odpowiedź – dodał jeszcze, sięgając po kieliszek i kierując wzrok na kominek, a potem za okno, udając, że rozmowa wcale go nie zobowiązuje.

Teraz on grał, jakby nic się nie działo.

- Skąd miałbym być jej pewien? – usłyszał po chwili, co znów kazało mu zerknąć na Taehyunga, na jego kruchość i stałość, na jego wzrok wypełniony tym, czego brunet tak potrzebował.

A czego nie potrafił wziąć.

- Nie jesteś ślepy – rzucił mi, odrobinę chłodno, ale nie potrafił lepiej ubrać myśli. - Wczorajszy wieczór... – szepnął, nie kończąc nawet myśli.

Nie musiał.

Taehyung bowiem podszedł do niego tylko, drąc tkaninę ciszy każdym stąpnięciem butów. Nie przykładał jednak do tego wagi, pochłonięty momentem.

Równie mocno co Yoongi.

- Był jednym z najlepszych w moim życiu – stwierdził, nadając zdaniu zupełnie innego wydźwięku. - I nie przesadzam mówiąc to – dodał, studiując przy tym tęczówki Yoongiego.

Wypełnione setkami pytań.

- Przecież my nawet nie... – urwał, rumieniąc się niekontrolowanie, przez wiadomy tok własnych myśli, których bezpośrednia obecność wywołała lekki śmiech Taehyunga.

- Nie myślałem o tym w ten sposób – zapewnił go jedynie sekundę potem. - Ale schlebia mi niezmiernie, że to tak postrzegasz – dodał, trochę zbyt blisko ucha bruneta.

Sprawiając, że jego serce podskoczyło lekko.

- Po prostu... – zaczął finalnie, trochę zawstydzony własnymi założeniami. - Sądziłem, że nie musiałbym tego mówić. Mam straszny bałagan w głowie, Taehyung – stwierdził jeszcze, panując z ledwością nad drżeniem głosu. - Nie wiem, czy mogę złożyć to w słowa.

- Złóż w czyny, jeśli chcesz. Albo nie rób nic. Nie zamierzam cię zmuszać do niczego, ani niczego sugerować. Jesteś wolny i możesz wybrać, co uważasz. Wiesz, że ja... zawsze tutaj będę – skończył ostatecznie, patrząc na drugiego niczym na motyla rozkładającego skrzydła.

Tak kruchego, zapierającego dech.

- Wiem – zapewnił go brunet cicho. - Nie jestem przyzwyczajony do czucia się w ten sposób. Potrzebuję czasu – powiedział, w końcu w jakikolwiek sposób artykuując swoje myśli.

Mniej lub bardziej poukładane.

- Masz go więcej niż myślisz – odpowiedział mu Taehyung, mając w głosie łagodność, ale i widma dawnego smutku, zmęczonego mijającym czasem. Jednocześnie odgarnął drugiemu kilka kosmyków z czoła tylko po to, by złożyć na nim powolny pocałunek.

Wyznanie.

I Yoongi zrozumiał je lepiej, niż cokolwiek innego.

frames ,°' taegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz