jakimi malowano mu serce

137 27 14
                                    

Nim się obejrzał, rzeczywistość nie była już taka sama.

Wszystko to, co wykonywał dotychczas z chłodną dozą kalkulacyjnego umysłu, wprawiało go w dziwny stan zwątpienia, bo czy wszystkie te rzeczy nie traciły sensu przy fakcie, z jakiego realnością mierzył się niemalże każdej nocy?

W dodatku postać Taehyunga niezaprzeczalnie pojawiała się w jego myślach zbyt często, a to siedząca na kanapie z kieliszkiem wina półsłodkiego, lub kubkiem ciepłego napoju, a to znowu śmiejąca się podczas śmielszych zabaw z Moną, która to nigdy dotąd nie wykazywała chyba podobnego entuzjazmu wobec kogokolwiek. Czuł się z ową świadomością nieswojo, ale jednocześnie dziwnie ciepło, jakby to, że ma kogoś takiego naprawdę dodawał mu uroku do szarawej codzienności, którą zwykł dzielić jedynie z samotnością.

Nie przeczył, że to w istocie było dla niego miłą odmianą, możliwość porozmawiania z kimś, zamienienia słów opisujących sprawy, jakie zazwyczaj skrywał w sobie samym. Niewiele miał takich osób, a jeszcze mniej dzieliło z nim coś tak prostego jak zwyczajne życie, z którym mierzył się każdego dnia.

Przechadzał się jeszcze trochę po własnym ogrodzie, urzeczony roślinami kwitnącymi właśnie na wszystkie możliwe odcienie lata, choć była dopiero wczesna wiosna. Dziwiło go, że tym maleńkim stworzeniom tak spieszno było do rozkwitu, mimo, ze miały jeszcze sporo czasu, aby olśniewać delikatnym pięknem.

Lubił podobne chwile, własne towarzystwo i miarowe odgłosy swoich kroków zostawianych na piaskowej ścieżce. Wszystko to oplatało go poczuciem stabilności w świecie, który powolnie zmieniał swoje dotychczas znane mu kształty na kompletnie inne.

Z ulotną tęsknotą spojrzał na słońce, które schowało się nieśmiało za chmurami, jakich na niebie było dość sporo, mimo przyjemnej temperatury. W Yoongim obudziło się coś skrywanego, jakaś nuta, której wcześniej nie znał.

Chęć, by zamiast słońca pojawił się już księżyc.

»»————- ♔ ————-««

- „Będzie kochał i nienawidził w sposób równie skryty i uważał za coś na kształt impertynencji, jeśli sam stanie się przedmiotem miłości lub nienawiści." – powiedział płynnie, jakby czytał tekst z przestarzałych kartek powieści, po czym przesunął palcami po owalu kieliszka i pozwolił sobie na maleńki, jedynie tylko zwilżający mu usta łyk białego wina, jakiego nie miał w nim już zbyt wiele.

- Nie sądziłem, że czytałeś romanse kobiece – stwierdził Yoongi z krzywym uśmiechem, spoglądając na płomienie w kominku i starając się nie przykładać wagi do bliskości mężczyzny, gdyż dzieliła ich jedynie jedna poduszka na kanapie.

- Brontë nie jest czysto dla żeńskiej części społeczeństwa – odparł tylko kędzierzawy, kierując spojrzenie wypełnione minionymi chwilami, kiedy czytał ową książkę wprost na szatyna, co on od razu przerwał, nie mogąc znieść emocji zawartych w tęczówkach Taehyunga.

- Może i masz rację, ale i tak uważam, że tylko kobieta mogłaby ją naprawę zrozumieć. Ją i jej uczucia.

- Nie sądzę. Wydaje mi się, że rozumiem ją równie klarownie, nieskromnie mówiąc – głos Taehyunga ucichł nieco, jakby mówienie o tym sprawiało mu jakąś niewytłumaczalną trudność pochodzącą nie wiadomo skąd.

- Ah tak? – zapytał Yoongi zaczepnie, obdarowując drugiego uniesioną brwią i lekko niedowierzającym uśmieszkiem. - Nie przeczyłem temu, ale i tak mnie zaskoczyłeś. Ja dotąd nie umiałem do końca wejść w jej skórę. Choć czytałem dwukrotnie wichrowe wzgórza.

- Czyli przyznajesz, że to nie tylko dla kobiet – skwitował Taehyung, wprawiając Yoongiego w nieoczekiwane zakłopotanie. – Ale swoją drogą, owszem. Z tym, że to tylko moje zdanie. Nie mi to oceniać.

- Pewnie tak. Chociaż kto lepiej by nas ocenił, niż my sami?

- Osądy subiektywnie nie są najlepsze.

- Wymaga to pracy i szczerości. Innym ludziom raczej bym tego nie powierzył – odparł z nutą przeszłych wydarzeń Yoongi. – Jeśli nie możesz spojrzeć na siebie z boku to długa droga przed tobą.

- Ja tam cenię sobie zdanie innych nieco mocniej, niż własne – przyznał Taehyung po chwili. – Nie mówię, że uważam siebie za mniej wartościowego, ale coś jest w postrzeganiu innych takiego, że jednak wolę ich czasami posłuchać.

- Chyba jeszcze nie zawiodłeś się na ludziach, co? – zapytał Yoongi, od razu żałując swoich słów. W końcu rozmawiał do kogoś, kto żył od wieków, nawet, jeśli wciąż do końca tego nie pojmował. Miał tak bardzo większe doświadczenie w życiu, a Yoongi traktował go jak kogoś mniej zaznajomionego od siebie. I choć nie w każdej dziedzinie, to jednak zrobiło mu się głupio, przez co chciał cofnąć sekundy, jakie obecnie wyśmiewały go głośno, bo nie dało się nic zrobić z powiedzianymi słowami.

- Nie raz, uwierz – odparł smutno Taehyung, zmieniając zupełnie ton głosu. – Powiedziałbym nawet, że zbyt wiele razy. Szczególnie jednak na sobie samym – dokończył melancholijnie, spoglądając na swój pusty już kieliszek i odbicie ognia na gładkiej jego tafli.

- A to dlaczego? Wybacz, jeśli jestem zbyt ciekawski – odpowiedział mu Yoongi, nie spodziewając się tak otwartych wyznań.

- Nie, to nic takiego. Po prostu... powiedzmy, że wiem, jak się pozbyć brzemienia, które noszę. Ale nie potrafię tego użyć. I to sprawia, iż wszystkie te noce wciąż mają miejsce, że wciąż jestem uwięziony za barierami akwareli, próbując zrozumieć, dlaczego nie jestem w stanie po prostu tego przerwać.

- To zależy, co musisz zrobić, by tego dokonać. Nie musisz mi mówić, ale wiedz, że... wierzę, że w końcu ci się uda. Że znajdziesz wyjście. Brzmi to pewnie infantylnie, ale nie stać mnie na nic innego – zaśmiał się do siebie gorzko, by po chwili spojrzeć na drugiego niemalże troskliwie i powolnie, prawie niezauważalnie, położyć swoją niewiele mniejszą dłoń na tej drugiego, w geście wsparcia, jakiego nie zupełnie był w stanie mu udzielić.

W odpowiedzi dostał jedynie uśmiech wypełniony ulgą, słodyczą i żalem wymieszanymi ze sobą, tworzącymi coś na kształt obrazu kwitnących wiśni, których niektóre płatki już dawno opadły mieszając się z trawą. Po chwili, w mgnieniu oka postać mężczyzny rozsypała się, a jego dotyk zastąpił żółty płatek, który Yoongi z maleńkim uśmiechem ujął w palce.

Do pokoju wpadły bowiem pierwsze promienie jutrzenki.

frames ,°' taegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz