był otoczony ich idylliczną wonią

132 29 36
                                    

Jego liliowe policzki z finezją dam dworskich muskały nieśmiało płatki róż na krzewach dookoła niego. Wyglądał jakby tańczył wśród gałęzi posplatanych w sobie tylko znane wzory. Uśmiech nie schodził mu z ust, a światło księżyca filuternie wtórowało mu w stawianiu bosych kroków między zroszonymi już źdźbłami trawy.

Innymi słowy, Yoongi nie potrafił, a przede wszystkim, co go trochę niepokoiło, nie chciał oderwać wzroku od mężczyzny. Składał się on bowiem w tej chwili z niemalże dziecięcej niewinności, beztroski i słodyczy, która w powietrzu tworzyła coś delikatniejszego aniżeli kwitnące dookoła kwiatostany rododendronów. Brunet po prostu nie znajdował słów na to, co się przed nim tworzyło.

Taehyung wydawał się taki wolny.

Sam nie wiedział, kiedy pozwolił mu wyjść z nim na zewnątrz. Zazwyczaj tego unikał, wiedząc, że nie może się on zbytnio oddalać od obrazu, gdyż to czyniło powrót do niego bardziej męczącym, a nawet bolesnym. Tym samym wolał trzymać go w murach willi, jeśli już rozmawiali.

Taehyung jednak sam zaproponował nocne eskapady w ogrodach Yoongiego, a ten widząc iskry w jego oczach momentalnie się zgodził, choć w środku kilka rzeczy kazało mu odmówić, choćby ze względu na komfort drugiego.

Przyzwyczaił się już jednak, że rozsądek jego niewiele miało ostatnio prawa do podejmowania decyzji. Wszystko, co robił kwitło w ideach serca o wiele częściej, niż umysłu. Nie utracił może całkowicie swojego chłodu analityka, oraz przedsiębiorcy, mimo to jednak widział w sobie samym kilka dość subtelnych acz widocznych dla niego zmian.

Nie umiał ich ignorować.

Zdawało mu się nawet, że mógłby ich dotknąć niekiedy, zdawały się tak istotne i namacalne, mimo swoich niewielkich wymiarów. Wpływały jednak na niego, jego życie i światopogląd.

Wszystko zdawało się przed nim na nowo otwierać od kiedy życie pokazało mu cud mężczyzny przed nim, oraz jego historię zakrapianą magią, o ile mógł to tak nazywać. Zdawało mu się, jakby w istocie oglądał obraz nie z tego świata, kiedy ten tak swobodnie poruszał się między roślinami, posyłając mu od czasu do czasu spojrzenia wypełnione tak czystą radość, iż ten musiał odwracać wzrok.

A może robił to z innego powodu, nie wiedział.

Usta same ułożyły mu się w uśmiech, kiedy zdał sobie sprawę, że takich chwil w życiu doświadczył zaledwie aby wystarczyło mu jednej ręki do policzenia ich wszystkich. Był niemożliwie wręcz zaślepiony doczesnością, rzeczami, których znaczenie zanikało obecnie w jego oczach. Dopiero teraz począł sobie zdawać z tego sprawę, obserwując wciąż jak Taehyung bada poszczególne kwiaty, przerwawszy swój taniec między nimi. Yoongi przez moment kłócił się czy do niego podejść, po chwili jednak wygrała w nim ta cząstka przywiązana do kędzierzawego i zaczął iść w kierunku jego postaci.

Tak nieziemsko ulotnej w panującej dookoła scenerii.

- To hortensja – stwierdził, widząc, jak Taehyung ujmował swoją dłonią ich kilka płatków, badając je ostrożnie, by ich nie uszkodzić. Yoongi w życiu nie widział chyba bardziej przejmującego widoku. Od razu poczuł w sobie niezwykłe wręcz ciepło i nutę nostalgii, gdyż jako dziecko sam uwielbiał ten gatunek.

- Wiem, po prostu... dawno nie miałem okazji z nimi obcować – stwierdził kędzierzawy po chwili, pozwalając sobie wziąć głębszy wdech i napawać się wonią roznoszącą się w powietrzu. – Myślę, że należą do jednych z moich ulubionych kwiatów.

- Powiedziałbym dokładnie to samo o sobie – zaśmiał się Yoongi. – Za młodu były dla mnie naprawdę specjalne.

- Zdradzisz, czemu? – dopytał Taehyung, zerkając na drugiego dłużej, tak, że ich oczy wymieniły między sobą setki poematów o miłości, bez wiedzy właścicieli. I choć chcieli to ukryć, nie umieli, nie stać ich było na nic innego, jak brak dedykacji owego wyznania swoim wzajemnym imionom.

Aby odbiorca nie dowiedział się, że w istocie coś to znaczyło.

- Cóż, moja mama umarła kiedy miałem dziesięć lat, a to były również jej oczka w głowie. Właśnie hortensje. Szybko je więc pokochałem, jeśli to nie za duże słowo – zacząłem dbać, jak o kogoś bliskiego. Myślę, że tak właśnie poradziłem sobie z jej stratą. Wielokrotnie mówiono mi, że to praca dla ogrodników i powinienem się skupić na łacinie, ale ja wiedziałem swoje. Do teraz nie potrafię się więc z nimi rozstać – stwierdził smutnawo, acz w jego tonie pobrzmiewały okruszki tlącej się nadziei.

- Oh, nie miałem pojęcia... - odparł jedynie Taehyung, prostując się i spoglądając nieco z góry na Yoongiego. Nie było między nimi dużej różnicy, ale można ją było dostrzec. – Myślę, że byłaby z ciebie dumna – dodał po chwili, sprawiając, że drugi mógł jedynie rozchylić usta odrobinę, oraz parokrotnie zamrugać na usłyszane słowa.

- O czym ty... - urwał, kiedy dłoń drugiego znalazła się na jego ramieniu. Długie palce pozwoliły sobie na parokrotnie przesunięcie się po materiale marynarki, przekazując swoje ciepło aż do skóry pod nią, czego Yoongi nie umiał zignorować.

Miał wrażenie bowiem, jakby to ciepło obecne było w całym nim.

- Wciąż pielęgnujesz te kwiaty, ku jej pamięci. Wydaje mi się, że to mówi samo za siebie – stwierdził z delikatnym uśmiechem, mogącym topić serca. – Poza tym, spójrz – zerknął za Yoongiego, co kazało mu się obrócić głowę nieznacznie. – Posiadasz tak wiele, a tutaj... - powiedział jeszcze, ujmując szczękę drugiego, na co ten zareagował nagłym spięciem. Odwrócił się jednak, poddając się subtelnej sile mężczyzny. Oczy miał roziskrzone, ale starał się to jakoś zataić. Skupiał się niebywale na dotyku, który przechodził mu po skórze jak gentelman idący na randkę ulicą. – Tutaj posiadasz jeszcze więcej – zakończył drugi, odrywając dłoń od linii szczęki Yoongiego i kładąc ją na materiale jedwabnej koszuli, tam, gdzie znajdowało się serce.

Drugi zaniemówił zupełnie, nie mając pojęcia, co mógłby w ogóle rzec. Poczuł się momentalnie jak dzieciak, jak jego mniejsze wcielenie sprzed lat, tęskniące swoim małym ciałem do rodzicielki, która nigdy już nie miała się pojawić w progu jego pokoju, mówiąc, ze pora wstawać. Nigdy już nie miała ucałować go na dobranoc i dodać otuchy przed lekcjami ekonomii. Nic bowiem nie równało się na tym świecie z jego miłością do tej kobiety, której pokłady właśnie zalały całą jego osobę.

Po policzku spłynęła mu łza, którą Taehyung otarł od razu. Potem kolejna, skończywszy podobnie. Kilka innych, wszystkie wsiąknęły w skórę palców kędzierzawego, lub wierzchu jego dłoni.

- Wybacz, nie planowałem się rozpłakać przed tobą – stwierdził Yoongi, zbyt skupiony na emocjach, by przejmować się losem swoich łez. – To nie w moim stylu.

- Bez przesady, każdy ma prawo do smutku – powiedział drugi od razu. – Wracamy? Mam ochotę się napić czegoś cieplejszego.

Yoongi jedynie skinął głową, uśmiechając się przy tym serdecznie, co drugi odwzajemnił, mimo unoszącej się między nimi nici dawnych wspomnień dziecka, jakiego samotność kwitła właśnie w płatkach jasnoniebieskiego kwiatu. 

frames ,°' taegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz