dzielonych pod nieboskłonem

121 29 11
                                    

W dłoniach Taehyunga zdawały się kwitnąć wszystkie wyznania, jakich Yoongi jeszcze nikomu nie wyrzekł. Dlatego dotyk mężczyzny zostawiał tak różane ślady na policzkach bruneta.

Scałowywane potem z niezwykłą czułością.

Dotąd żaden z nich nie był przed nikim w ten sposób podatny na jakiekolwiek zranienie. Nie mogli zaprzeczyć jednak, że ufali swoim tęczówkom zbyt mocno, by tego nie robić. Zbyt intensywnie, by nie dać sobie szans.

Które dopiero się odkrywały, podobnie jak kolorystyka uczuć w ich sercach.

Zdawali się skrywać pod nieboskłonami swoich powiek dwa zupełnie różne nieboskłony emocji, podtrzymywane rytmem ich serc tak, aby tworzyły jedność przy każdym dzielonym spojrzeniu. Nie umieli nawet nazwać sposobu w jaki sprawiali, że się czuli, tylko między sobą.

A sekrety mogli odłożyć na kurzące się półki swoich wnętrz. Z dala od tego, co delikatne.

Taehyung śledził opuszkami palców ścieżki zawstydzenia bruneta, od policzków aż po szyję, nie znajdując ani krzty winy w tym jak sprawiał, że drugi się czuł. Odnajdywał pewną nutę uroku w fakcie, iż Yoongi tak prosto, bezsprzecznie oddawał swoją codzienną pewność siebie wyłącznie z powodu ich bliskości. Jakby fakt ten przerastał jego ja w jakimś stopniu.

I zdecydowanie tak było.

Nieplanowane westchnienie opuściło jego muśnięte karmazynem usta, co doprowadziło Taehyunga do splecenia dłoni z tą bruneta, czule ale i dając znać, iż powolnie się w drugim zatraca.

Pytał o zgodę, której uparcie nie otrzymywał.

Yoongi spojrzał mu w oczy, w te dobrze sobie znane tęczówki, o kolorze zdradzającym przy odpowiednim świetle barwę kwiatów, które zostawiał po sobie kędzierzawy. Brunet nie umiał już nawet opisać w jaki sposób znosił to wszystko, w jaki sposób wciąż odmawiał. Musiał jednak, tak czuło jego serce.

Jego ciało. Wszystko w nim. Bo zdawał sobie sprawę, że niektóre pragnienia zdolne były jedynie do pozbawienia go rozsądku, a to do takich należało. Nie wspominając już, że gdyby do tego doszło, zapewne nigdy już nie byłby w stanie się uwolnić od tego, co czuł.

A czuł zbyt wiele i choć ucieczka już nie była możliwa chciał chociaż zachować złudne odczucie, iż było inaczej.

- Nie dziś – szepnął nieśmiało, poprawiając nieco rozpiętą koszulę, za której nie złączone guziki odpowiadały palce Taehyunga. - Przepraszam – dodał szybko, co zostało zapieczętowane słodkim pocałunkiem kędzierzawego w czoło Yoongiego.

- To nic – odparł szczerze, przyciągając mężczyznę do siebie, łapiąc za talię. - Nie masz za co przepraszać – rzekł po chwili łagodnie.

- Musi cię to męczyć – stwierdził brunet nagle, chłonąc ciepło i woń drugiego. Obydwa kojarzył z własną definicją spokoju oraz bezpieczeństwa. - Moje niezdecydowanie – powiedział jeszcze, precyzując.

- Jest jak najbardziej w porządku – sprostował Taehyung. - Nie oczekuję od ciebie niczego. Ja również muszę być pewny kilku kwestii.

- Na przykład? – zapytał Yoongi, zdając sobie sprawę dopiero kilka sekund później, że mógł zostać źle odebrany.

- Dowiesz się z czasem – odpowiedział Taehyung ze smutnym uśmiechem. - Będziesz wiedział.

- Jak? – szepnął jeszcze cicho, łamiąc kruchość ciszy między nimi, pozostawiając jej stłuczone resztki na podłodze dookoła.

- Poczujesz. O tutaj – odparł kędzierzawy, zostawiając swoją dużą dłoń w miejscu serca Yoongiego. - Jestem tego pewien.

- Chyba zbyt mocno we mnie wierzysz – zaśmiał się, nasycając pokój ciepłem i odrobiną beztroski.

- Nie uważam tak – stwierdził pewnie Taehyung, nachylając się nieco aż do ucha drugiego. – Sam zobaczysz, że mam rację – wypowiedział jeszcze, pozwalając Yoongiemu wewnętrznie rozpływać się w dźwięku tych sylab, choć przecież pozornie nie skrywały w sobie nic nadzwyczajnego.

Dla niego jednak i owszem.

Nie odpowiedział już nic, zajęty owym uczuciem, bliskością Taehyunga oraz własną melancholią i przeświadczeniem, iż właśnie zdawał sobie powolnie sprawę z czegoś naprawdę istotnego.

Z prawdy oczywistej od samego początku. 

Że być może jego serce, z pozoru niezdolne do głębszych uczuć, biło właściwie jedynie dla mężczyzny przed nim i żadna poezja nie umiała wyrazić tego, jaki rytm wygrywało, gdy byli tak blisko. 

I nie pozwalał sobie puścić przypominającej cyniowe płatki nadziei, iż drugi czuł dokładnie to samo wobec niego, kryjąc wyznania pod osłoną nocy, gwiazd, światła księżyca i swoich powiek, zasłaniających prawdę zamglonych oczu. 

Mających w sobie tylko czystą miłość. 

I odrobinę zmęczonego żalu. 

frames ,°' taegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz