o wersach jakie zamykali

128 26 16
                                    

Jedwab zsuwał mu się odrobinę z ramienia tworząc niezwykłą wręcz fuzję gładkiej skóry i materiału, spływającego po niej niczym ciemna kropla wina po ustach Yoongiego, które ten oblizał z subtelnością najdoskonalszego z kochanków. Taehyung prawie nie potrafił oderwać wzroku od tej sztuki, rozgrywającej się w mikroekspresjach tuż przed nim. Miał wrażenie, że nie powinien w progu pokoju nawet oddychać, a co dopiero rzec czegokolwiek - by nie przerwać chwili jak i nie zdradzić swojej obecności.

Zmusił go do tego jednak brunet, powolnie ściągający górną część jedwabnego odzienia i rozchylając go niego na klatce piersiowej aż do miejsca związanego w jego talii paska. Nie chciał bowiem przyglądać się jak drugi nieświadomie coraz bardziej odkrywa swoje ciało, którego przecież kędzierzawy nie miał prawa widzieć.

W końcu skradł Yoongiemu tylko jeden pocałunek.

I to jeszcze jeden z tych nasyconych bolesnym przeświadczeniem iż był to jedynie urok chwili, a całe wydarzenie nie miało w sobie nic więcej za wyjątkiem ulotnego piękna gwiazd jak i wschodu słońca.

Jakby brakowało w tym wszystkim uczuć.

Choć Taehyung w pewnym sensie mógłby przysiąc, że przez krótki moment czuł na wargach Yoongiego tak słodkie i rwące serce wyznania, iż byłby w stanie w nich zatonąć, odbierając sobie życie w imię czegoś tak szczerego, a przy tym niezrozumianego przez samego autora.

Nie był jednak nigdy zdolny do takich czynów. I bał się, że coś mogłoby się zmienić.

- Yoongi... - odezwał się cicho, skupiając się na każdej literze z osobna. Słowo to wywołało w brunecie lekkie drgnięcie, a potem nieco zawstydzony odruch zakrywania tego, co do tej pory mogło być widziane przez świat i delikatne światło księżycowe za oknem.

- Wybacz, nie miałem pojęcia, że tu przyszedłeś – stwierdził od razu, wciąż odrobinę zakłopotany co wydało się Taehyungowi urzekające, zważywszy na fakt, że brunet rzadko dawał się komuś doprowadzić do takiego stanu.

Chyba tylko jemu.

- Spokojnie, powinienem zapukać – stwierdził, próbując się jakoś usprawiedliwić.

- To również – dodał Yoongi z lekkim uśmiechem, jaki udzielił się również kędzierzawemu. – Swoją drogą, mogłeś poczekać, aż zejdę... - powiedział jeszcze, brzmiąc tylko odrobinę, jakby upominał drugiego.

- Nie mogłem się doczekać, żeby cię ujrzeć – odpowiedział mu Taehyung, samemu przed sobą przyznając tym samym, iż w istocie tak było. Nie wiedział nawet, jak silne stawało się to uczucie, dopóki nie ubrał go w te słowa.

I przecież nie mógłby nawet nazwać tego tęsknotą.

- Co ty... - urwał brunet na moment, nie wierząc, że usłyszał poprawnie. – Nie możesz mówić w ten sposób.

- Bronisz mi? – Taehyung uniósł brew nieznacznie, kryjąc ją tym samym za burzą loków, pozwalając, by jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. – Myślę, że to nie fair, w końcu mówię tylko, co uważam.

- Nie fair jest to, co czynisz ze mną takimi zdaniami – wyszeptał Yoongi, niestety każda sylaba została perfekcyjnie usłyszana przez kędzierzawego.

Który musiał wziąć dwa płytsze oddechy, by móc je przeżyć.

- A cóż takiego nimi robię? – kontynuował, zbliżając się do Yoongiego, którego iskrzące się tęczówki nie potrafiły jeszcze zamknąć za swoją barwą wszystkiego, co właśnie odczuwał.

I może nie chciały.

Dla własnego dobra odłożył wypełniony w połowie kieliszek czerwonego wina na nocny stolik, czując, jak trzęsą mu się palce. Blade paliczki wyraźnie dawały znać, że odległość między dwójką znacząco wpływa na jego ciało.

Pragnął przez ułamek sekund, by tak nie było.

- Zachowujesz się, jakbyś tego nie widział – stwierdził brunet pewniej, łącząc spojrzenie z Taehyungiem, zbijając go nieco z tropu swoją pewnością siebie. – A przecież ledwie poprzedniej nocy mogłeś... - urwał, nie mówiąc nic więcej.

Oboje wiedzieli, co miał na myśli.

- Smakować twoich ust? – szepnął kędzierzawy, wciąż studiując drugiego, jego rysy twarzy i ten wzrok mówiący, że nie mógł uwierzyć, iż te słowa przeszyły ciszę między nimi aż tak śmiało i bezwstydnie, że drugi w ogóle je wypowiedział.

Bezczelny.

- Bardziej bezpośredni nie mogłeś być – odparł Yoongi, opierając się bardziej o swoje dłonie, tak, że jego sylwetka stała się bardziej pochylona, a przy tym wyeksponowana pod materiałem jedwabiu rozchylającym się leciutko i ukazującym fragment jego obojczyka.

Nie mógłby się obecnie tym mniej przejmować, skoro najwyraźniej Taehyung rozgrywał wszystko w ten sposób. I może chwilę temu odczuwał wstyd, lekkie zażenowanie, ale obecnie miał wrażenie, że to wcale nie powinno wyglądać w ten sposób.

Widział to w kędzierzawym, to konkretne spojrzenie. Pozbawiającego go tchu. Przyspieszające bicie serca.

Yoongi jeszcze nigdy nie oddawał się komuś w ten sposób. Bez słów i dopowiedzeń, po prostu.

Kompletnie i szczerze.

Taehyung po chwili ocknął się z momentu zawieszenia i długimi palcami zaczął poprawiać jedwab na klatce bruneta, broniąc jego prywatności i własnych barier, jakie prezentowały się w tym momencie dość krucho.

- Zostaw – stwierdził Yoongi nagle, na co drugi zerknął na niego, początkowo zaskoczony, a potem urzeczony zupełnie tym, co mówiły oczy bruneta.

Jakby się zgadzał.

- Jesteś pewien? – zapytał, bo nie sądził, że dojdzie do czegokolwiek podobnego między nimi, kiedy wchodził tutaj, rozmyślając o poprzednim wieczorze niczym o sztuce teatralnej, wywołującej u niego przemożny zachwyt, w końcu czymże sobie zasłużył na taki akt.

A teraz uczestniczył w tym ponownie i miał wrażenie, że śni, choć od dawna już nie miewał żadnych snów.

Yoongi skinął jedynie głową, choć w głębi siebie obawiał się, że coś przyspiesza, że zbyt obnosi się ze swoimi pragnieniami i być może zgorszy tym samym Taehyunga.

Ten jednak miał spojrzenie wypełnione adoracją.

Przesunął więc materiał i pozwolił sobie opuszkami palców przesunąć po gładkości obojczyka Yoongiego, który westchnął cicho, prawie niesłyszalnie. Zagubiony gdzieś między silnym, przyjemnym zapachem drugiego, a jego dotykiem.

Tak, gdzieś tam.

- Mogę? – zapytał nieśmiało Taehyung, nie przestając wodzić palcami po porcelanowej skórze.

I brunet nigdy nie miał się zgodzić, ale ponownie kiwnął głową, nie wiedząc nawet, co drugi chciał zrobić. Możliwe jednak, że mu zaufał.

I nie miał zamiaru tego żałować.

Taehyung więc pozwolić sobie podeprzeć się jedną dłonią i pozostając nachylonym nad drugim, scałować wszystkie jego niewinności i skrytą pruderyjność z jego obojczyka, oraz skóry dookoła niego. Muskał ustami lekko drżącą powierzchnię, smakując jej z większą przyjemnością, niż najbardziej wykwintne trunki.

- Tae... - urwał w trzech ósmych jego imienia, gdy jeden z pocałunków przerodził się w coś żarliwszego i intensywniejszego, rozchodzącego się po całym jego ciele.

Oraz umyśle, aż nie przerodziło się to tylko w wyraźne wspomnienie a ich wargi nie stały się zajęte sobą nawzajem, okazjonalnie wplatając w to wszystko smak wina i nocnych rozmów.

Tej nocy bowiem Yoongi znów nie zmrużył oka, a wyznania zdawały się słodsze niż zwykle, delikatniejsze niż płatki lilii i bardziej widoczne, aniżeli towarzyszące im gwiazdy.

Mówiące, że niedługo nie będą już dla nich istniały tak mocno, jak oni dla siebie.

frames ,°' taegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz