Jeszcze chwilę temu panowało między nimi milczenie, słodycz nieświadomości tego, co się chciało wypowiedzieć na głos przy drugiej osobie. Dopiero później, po dłuższym momencie się na to odważyli.
Nie używali jednak słów, ani nawet gestów.
Yoongi sam odkrył pokrywę instrumentu, na którym i tak z ledwością się skupiał, zupełnie zauroczony scenerią przed sobą. Zdawał się dostrzegać każdy wymiar jej kruchości, ulotności i zamierzał ją sobie zatrzymać na resztę życia.
Albo nawet na odrobinę dłużej.
Taehyung wyglądał bowiem nieprzyzwoicie poetycko ze skrzypcami ujętymi w dłonie i palcami tańczącymi balet po ich strunach, gdyż smyczek przestał mu odpowiadać w pewnym momencie gry.
Brunet znalazł się w kompletnym urzeczeniu dziką gwałtownością barwy tęczówek mężczyzny skupionych na instrumencie i otoczeniu, okazjonalnie łączących się ze wzrokiem bruneta, ukazując mu swoje fale rozbijające się o barierę tęczówek. Wszystko to zawarte w muzyce, która mieszała się z pianinem w fuzji dwóch oddzielnych światów chcących się poznać.
I brzmiących razem niebiańsko.
Przez dłuższą chwilę wypełniali pomieszczenie dźwiękami dostępnymi tylko dla nich a o pięknie tych, które wystawiane były do słuchania tysiącom w ogromnych salach teatralnych czy operowych, w jakich bywał okazjonalnie sam Yoongi.
Taehyung bowiem nie miał takiej okazji.
W pewnym momencie utwór momentalnie ucichł, odprowadzany ściszonymi tonami ostatnich nut kreowanych przez dwójkę. Gdy wybrzmiała ostatnia z nich, złączyli jeszcze nieśmiało spojrzenia, uśmiechając się przy tym lekko.
A potem zapadła cisza.
- Radzisz sobie coraz lepiej – powiedział Yoongi, studiując przy tym dokładniej linię szczęki drugiego i sposób, w jaki lokowane kosmyki opadały na jego skronie. – Nie mogę uwierzyć, że tak szybko opanowałeś skrzypce na nowo.
- Najwyraźniej – stwierdził w odpowiedzi, chowając instrument z powrotem. – Nie jestem jednak nigdzie blisko jednak swobody z jaką ty operujesz pianinem – dodał, nie omieszkawszy osadzić wzroku na sylwetce bruneta, nie odpuszczając póki ten nie zwrócił swoich oczu w inną stronę, nie dając sobie rady z intensywnością gestu.
- Przesadzasz. Są lepsi niż ja – usłyszał w odpowiedzi, powiedziane prawie chłodno.
- Dla mnie nie ma nikogo lepszego – odparł Taehyung, zbliżając się do lśniącej powierzchni stojącego instrumentu i dotykając palcami gładkiej powierzchni, powolnie i nieśpiesznie, jakby ją badał.
- Schlebiasz mi – powiedział Yoongi z lekkim śmiechem, jakiego kędzierzawy nie słyszał u niego zbyt często, choć musiał przyznać, że ostatnio coraz więcej razy zliczał te drobne momenty, kiedy ten rozbrzmiewał w przestrzeni dookoła nich. – Robisz to celowo? – dopytał ciekawsko, nawet nie wiedząc, dlaczego właściwie to zrobił.
Może liczył, że i owszem.
- Kto wie, być może – odpowiedział Taehyung, a brunet dostrzegł niewielkie iskierki w oczach mężczyzny, iskry, które w nim samym zaczynały sprawiać, iż czuł pierwsze, tlące się ogniki czegoś, co tak mocno skrywał. – A ty? Nie postępujesz podobnie? – dostał jeszcze w odpowiedzi, co wywołało jego delikatnie uniesienie jednej brwi.
- Hmm, nie jestem pewien – zakończył z krzywym uśmiechem, podejmując mimo wszystko postawę drugiego, u którego najwyraźniej opadł pierwszy płaszcz niewinnej konwersacji. – Być może – powtórzył słowa drugiego, wprawiając go w drżenie, którego nie mógł jednak dostrzec.
- Doprawdy? – usłyszał po chwili, powiedziane znacznie bliżej niego. – Nie sądziłem, że też tak stawiasz sprawę... - znów ta nuta w głosie, trochę jakby próbowała się przebić przez coś, ale nie miała na to wystarczającej odwagi.
- Niczego nie potwierdzę – Yoongi obstawiał przy swoim. – A teraz wybacz mi na moment, przyniosę nam coś do picia – dodał, chcąc na moment uwolnić się od bliskości Taehyunga i przywrócić swój umysł na nieco bardziej racjonalne tory, niż te, które właśnie obrał, a jakie niebezpiecznie prowadziły ku czemuś, czego nie mógł dosięgnąć.
Bądź też nie chciał, spleciony obawami niczym cierniami, które kiedyś rosły niedaleko jego ogrodu, a jakie kazał ściąć i spalić w swoim kominku.
- Poczekaj chwilę – słowa te poczuł na swoim nadgarstku w postaci dłoni kędzierzawego zaciśniętej dookoła niego równie wyraźnie, co je usłyszał. Odwrócił się więc w jego kierunku, zamknięty w tym chwilowym kontakcie jak w klatce, nie więziła go ona jednak.
A uwalniała.
- Tak? – zapytał, czując jak przeskakiwał między nimi ułamek napięcia, gęstniejące powietrze odbierało tlen, a Taehyung w nieunikniony sposób pozwalał spojrzeniu analizować każdy skrawek miękkich warg Yoongiego, jakby były różaną obietnicą słodyczy, którą posiadały z pewnością. Brunet dostrzegł to i przez moment sparaliżowała go myśl o tym, co mogło nadejść, mimo, że jego serce biło z szybkością pędzących hartów, gotowe do opuszczenia jego piersi dla mężczyzny przed nim.
Będącym tak blisko, że mógłby go spróbować.
Niewiele pozostało między nimi przestrzeni, wypełnionej ciszą oraz oczekiwaniem, cichymi pytaniami, czy mogą, czy chcą i choć krzyczeli, błagali siebie o zgodę, to rozchylone wargi nie dały z siebie nic poza słowami, jakie wypowiedział Taehyung.
- Przynieś białe wino – szepnął niemalże, muskając oddechem usta Yoongiego i wprawiając jego całą egzystencję w chwilowe zachwianie od tego doznania, jakiego nie oczekiwał.
Na prośbę tą jedynie skinął głową, po czym dał sobie przyzwolenie na odtrącenie sceny, którą dzieli przez dłuższą chwilę. Przeszedł z daleka od dotyku Taheyunga, z daleka od jego ust i iskier w oczach.
Z daleka od wszystkiego tego, co powolnie miało mu się stać najbliższym.
CZYTASZ
frames ,°' taegi
أدب الهواةkoneser sztuki trafia na taką, która nie mieści się w ramach obrazu lub yoongi kupuje portret mężczyny, jakiego warstwa farby skrywa coś więcej niż tylko płótno warnings: light fantasy, magic, angst, soft, light smut, top!tae...