płatkami żółtej cynii

132 27 14
                                    


"Naprawdę nie byłem zaskoczony treścią Twojego listu."

Czytał już po raz szósty, upewniając się, że reakcja kuzyna pozostawała tak samo obojętna, jak to wychodziło z każdej linijki. Między wierszami wplótł się może wątek pomocy Yoongiemu, ten jednak nie zamierzał z niego skorzystać. Wiedział już, czego chciał, nie potrzebował odgrzebywać żadnej przeszłości, skoro osoba, której zdanie liczyło się najmocniej sama mu wszystko powiedziała.

Tak po prostu.

Z każdym kolejny spotkaniem dowiadywał się nieco więcej, grając przy tym drugiemu za strzępki informacji. Nie ufali sobie jeszcze, ale polubili swoje towarzystwo. Yoongiego wciąż prześladowały jednak myśli o niepokojąco możliwej wizji odchodzenia jego umysłu od świata realnego. Mimo to starał się ją ignorować, w końcu nie była ona przecież prawdziwa.

Za to rzeczy, które nie miały takimi być – owszem.

Dziwiło go, że tak spokojnie ukrywał to przed każdym. Wiedział jedynie on, on i nikt poza tym na całym Bożym świecie. Własne pojęcie o całej sprawie zamknął głęboko w sobie, niczym w drogocennej szkatułce na wiedzę niedostępną, do której tylko on jako właściciel mógł mieć dostęp.

Częściowo wiedział, iż tak jest po prostu lepiej. Zdecydowanie lepiej.

Nie miał zamiaru dzielić tego na dwoje, choćby miał to wyjawić najbardziej zaufanej jednostce. W życiu nie wiedziałby, jak to wytłumaczyć, by nie zostać uznanym za kompletnie szalonego. Tym samym, dla własnego dobra, chodził z sytuacją samotnie, choć nie przeszkadzało mu to za mocno przy wizji konsekwencji pokazania jej światu w jakimkolwiek stopniu.

O co nie musiał się martwić, bo nocą był w willi sam, za wyjątkiem ochroniarzy, ale oni mieli własny domek, wybudowany na tyłach ogromnej działki. Tam mogli spać, spędzać czas, nie koniecznie wchodzić do jego posiadłości, o ile nie był zagrożony.

Sekret pozostawał więc sekretem.

I tak miało pozostać.


»»————- ♔ ————-««


Taehyung przyglądał się, jak Yoongi śpi.

Niewiele mógł poradzić na fakt, iż jego dotychczasowa towarzyszka - Mona - zasnęła na kanapie, a on nie miał serca jej budzić, ani przez swoją nudę ani przez fakt, iż jej właściciel zabronił jej na tym meblu przebywać.

Tym samym, jakimś cudem wylądował w pokoju mężczyzny, patrząc, jak ten walczył ze snem i mamrotał pod nosem imię kędzierzawego.

Wywoływało to w nim pewną dawkę rozkosznego ciepła, choć jednocześnie nie czuł w tym słowie niczego dobrego, wymawiane było przez niego raczej ze strachem, jakby niepewnością. I to sprawiało, że nie mógł za długo się tym faktem cieszyć.

Zazwyczaj bowiem wiązało się z poczuciem głębszych emocji, a te dawno w sobie podeptał niczym tysiące, obecnie martwych, róż z kwiecistego ogrodu.

Rozglądał się nieco po pomieszczeniu urządzonym prosto, ale i z klasą. Elementy złota dobrze zgrywały się z drewnem i wzajemnie, tworząc dość znaną Taehyungowi mieszankę. Najwyraźniej pewne mody nigdy nie miały się zestarzeć.

Z maleńkim uśmiechem na ustach wstał z fotela i postanowił wrócić na piętro niżej. Szybko jednak poczuł się słabiej i z ledwością udało mu się utrzymać na nogach. Podparł się ramieniem na komodzie, a ta zaskrzypiała głośno na niespodziewany ciężar.

Kędzierzawy odetchnął głębiej, próbując przywrócić się do porządku. Dawno nie opuszczał obrazu, dlatego wciąż zdarzały mu się momenty ulotnego braku siły fizycznej. Wiedział, że trochę czasu zajmie mu, nim znów będzie mógł poruszać się dłużej bez problemu i właściwie nie odczuwać skutków przebywania poza obrazem.

Już miał zrobić kolejny krok, kiedy zatrzymał go chłodny, ostry choć i jednocześnie lekko zaspany ton głosu:

- Co ty tutaj robisz? - zapytał Yoongi, podciągając kołdrę wyżej na klatkę piersiową, kiedy drugi odwrócił głowę w jego kierunku.

Pytanie zawisło w powietrzu, przez moment Taehyung nie wiedział, co powinien właściwie powiedzieć. Nie znalazłby zapewne żadnego brzmiącego w miarę logicznie wyjaśnienia na swoją obecność w pokoju mężczyzny.

- Ja tylko... nudziłem się – wydąsał w końcu, jakby nie potrafiąc do końca składać słów. Wciąż wsparty o komodę odwrócił się do drugiego, udając, że wcale nie ma ochoty po prostu upaść z nagłego braku sił.

- Słucham? – zapytał szatyn z niedowierzaniem. – Jak mogłeś naruszyć moją przestrzeń tak po prostu, z nudów? – dodał z nieudawanym oburzeniem, gdyż coś podobnego wydawało mu się niedopuszczalne. Złagodniał jednak po sekundzie, widząc, jaki wyraz twarzy przywdział drugi, kompletnie pozbawiony jakiegokolwiek ciepła uśmiechu, a wypełniony skruchą i cichym cierpieniem.

- Dobrze, już dobrze... - powiedział moment potem, przesuwając palcami po oczach, odganiając resztki snu, z jakiego go wyrwano. – Nie gniewam się. Ale staraj się tego więcej nie robić – powiedział jeszcze, wychodząc z pościeli półnago, z lekko zawieszonymi na biodrach spodniami. Był to pierwszy raz, kiedy Taehyung spostrzegł mleczną skórę mężczyzny, kilka oświetlonych księżycem blizn na jego plecach, oraz każdą krzywiznę mięśni, czy kości widocznych pod jasną powłoką. Od razu odwrócił wzrok w zawstydzeniu, czekając, aż ten coś na siebie włoży, co nastąpiło po kilku minutach.

- Teraz już raczej nie zasnę, więc mogę równie dobrze trochę z Tobą posiedzieć – stwierdził Yoongi bezceremonialnie. – Chodź, zaparzę nam herbaty.

Taehyunga nie stać było na nic innego jak kiwnięcie głową i udanie się za szatynem w wierze, że te słodkie kilka chwil, które wywołały jego rumieniec wcale nie jest początkiem rozkwitu całego różanego ogrodu na jego ciele, które z czasem pokrywać miało coś więcej, niż tylko czysta skóra, oraz drobiny z powietrza.

Coś więcej niż niewinność i nieznajomość uczucia. 

frames ,°' taegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz