Blaise opierał się o framugę drzwi swojego pokoju, patrząc na puste łóżeczko. Wziął głęboki oddech, aby zachować spokój i odwrócił się, aby wyjść z pomieszczenia.
Podniósł torby, sprawdził, czy w pokoju nie ma jakichś jego rzeczy i powoli wyszedł na korytarz. Patrzył, jak wszyscy wyprowadzają się, tak jakby wcale nie stracili dziecka.
Szedł korytarzem, omijając torby na podłodze, ludzi biegających od pokoju do pokoju i płaczącą Pansy.
Prawie upuścił torbę, słysząc krzyk dochodzący z pokoju Malfoya.
- GRANGER!
Pansy siedziała na środku korytarza, wypłakując oczy, a kiedy ktoś próbował ją pocieszyć, ostro na niego warczała. Nie chciała wyglądać na słabą, więc kiedy ktoś sugerował, że tęskni za dzieckiem, mówiła, że płacze, bo skończył jej się błyszczyk.
Jej głowa była schowana w dłoniach, prawie tak samo okropna jak utrata dziecka była myśl, która przyszła jej do głowy. Zrobiłaby wszystko, by odzyskać dziecko, nawet jeśli to oznaczałoby przespanie się z Nevillem. Chciała się zastrzelić.
Spojrzała załzawionymi oczami w górę i zobaczyła pochylającego się nad nią Neville'a.
- Słuchaj, jeśli masz zamiar płakać, dlaczego nie możesz robić tego w naszym pokoju, zamiast próbować zwrócić na siebie uwagę tutaj.
Cholera, pomyślała, przecierając oczy, co sprawiło, że stały się jeszcze bardziej czerwone.
- Ow - powiedziała, odwracając się, aby zobaczyć Blaise'a idącego korytarzem.
Odwróciła głowę, aby spojrzeć w dół korytarza.
- GRANGER!
Ron siedział na swoim łóżku oszołomiony, automatycznie głaszcząc włosy Lavender, która leżała mu na kolanach. Po raz pięćdziesiąty powtarzał jej, że wszystko będzie dobrze. Nienawidził tego, że sam w to nie wierzył.
Po raz ostatni pogłaskał ją, po czym zepchnął z kolan, wstał i przeciągnął się. Spojrzał na swój stary, poobijany kufer i westchnął, szarpiąc go w stronę drzwi.
Nie patrzył, dokąd idzie, a jego pięta uderzyła w zapadkę w drzwiach i przewrócił się na środku korytarza, po którym właśnie szedł Harry.
- Co się stało, Ron?
- Sorry, Harry - powiedział, wstając i pocierając plecy, na które upadł.
- Nic się nie stało. Widziałeś Hermionę?
- Nie.
- Hmm, muszę z nią porozmawiać. O, tu jest. Widzimy się później - powiedział, a Ron patrzył, jak podchodzi do Hermiony. Odetchnął ostro, kiedy usłyszał krzyk.
- GRANGER! - Hermiona zamrugała.
- Hej Hermiono, czy to był Malfoy? - zapytał Harry, podchodząc do niej.
- Tak, lepiej zobaczę co się stało. Zobaczymy się później, ok? - zapytała, posyłając mu napięty uśmiech zanim zniknęła za drzwiami. Zobaczyła Malfoya sztywno stojącego w futrynie drzwi prowadzących do sypialni.
- Co się stało? - powiedziała, podchodząc do niego i próbując zobaczyć coś za nim, ale bez powodzenia. - Draco, przerażasz mnie. Proszę. Przesuń się - powiedziała, a on odsunął się.
Jej usta były otwarte, kiedy zobaczyła sześcioletnią dziewczynkę siedzącą na łóżku Malfoya z nogami zwisającymi za krawędzią. Miała na sobie prostą różową sukienkę, a jasne blond włosy opadały na jej ramiona. Jej oczy były jasnoniebieskie, a na twarzy miała coś, co można było uznać za uśmiech.
CZYTASZ
[T] Za młodzi rodzice | Dramione
Fiksi PenggemarNa nowych zajęciach uczniowie są dobierani w pary i otrzymują dziecko, którym będą się opiekować przez trzy tygodnie. Dwójka wrogów trafia do jednej pary, ale może to dziecko jest tym, co zbliży ich do siebie. Niech rozpocznie się zabawa. Tytuł oryg...