Epilogue

880 26 80
                                    

... I inted to be your last.

Klęczał przed nią na tym samym moście co wyznała mu prawdę o swoich uczuciach wobec niego. Tyle, że otoczką dla tej chwili nie było pochmurne południe lecz różowe płatki kwiatów otaczające ich zewsząd, a jezioro zdawało się żyć własnym życiem jakby żyły tam wodne nimfy. Ale nie to było w tamtej chwili istotne lecz to, że najpotężniejsza istota na świecie, ktoś kogo boi się tysiące i pomimo wielu upadków nadal drżą na jego imię, klęczała przed nią. Przed wampirzycą, która jest młodsza od niego o dziesięć wieków, a która jako pierwsza zburzyła emocjonalny mur jakim się otoczył. I gdyby ktoś nie znał ich historii pomyślałby, że Caroline jest jednym z wielu wrogów jakich wielki Klaus Mikaelson posiada i że w jakiś dziwny sposób go złamała, i zmusiła do zrobienia tego czego ona chce. I poniekąd mieliby rację, gdyby nie fakt, że złamała go z miłości. Pokazała mu, że niekoniecznie cały świat jest przeciwko niemu. Pokazała mu co to prawdziwa, odwzajemniona miłość. Przede wszystkim pokazała mu jak to jest być bezgranicznie kochanym.

A teraz klęczał przed nią z wyciągniętą ręką, a na niej małe pudełeczko ze średniowiecznym, wysadzanym drogimi kamieniami pierścionkiem. Cierpliwie czekał na odpowiedź podczas kiedy miłość jego wszystkich żyć, zaniemówiła. Nie dziwił się. W końcu nie codziennie ktoś klęczy przed tobą i oświadcza ci, że chce się z tobą ożenić. A tym bardziej ktoś kto obiecał być twoją ostatnią miłością niezależnie jak długo to potrwa.

- Caroline?- Szepnął niemal bezgłośnie, gdy chwila ciszy przerodziła się w zbyt długą.

Jednak nie odpowiedziała. Łzy szczęścia nie pozwalały jej na nic innego jak kiwanie głową na wszystkie strony, zakrycie ust dłońmi i bełkotanie niezrozumiałych słów. Ale po dłuższym czasie ogarnęła się i energicznie potrząsnęła głową na TAK.

Nie czekając ani chwili dłużej przyozdobił palec Caroline starodawnym pierścionkiem i z całą namiętnością, uczuciami jakie w nim siedziały przez lata, pocałował ją.

- Hej, Blondi. Gotowa?

- Damon!- Żachnęła się Bonnie.- Nie jesteśmy jeszcze gotowe!

- Raczej ty, mała wiedźmo.- Puścił jej oczko po czym spojrzał na Caroline, która zdawała się być gotowa.

- Damon, przestań. Proszę. Kiedyindziej, ale nie dziś. Dobrze?- Odezwała się Care. Spojrzała na Bonnie, a potem na niebieskookiego wampira.- Jestem gotowa. Ale zanim pójdziemy, gdzie jest Elena?

- Nie uwierzycie jak wam powiem.- Zaśmiał się.- Według niej dla dobra nas wszystkich próbuje dogadać się z idealną kopią, ave maría i krzyżyk na drogę- spojrzał się na sufit po czym z powrotem wrócił wzrokiem do przyjaciółek.- Katherine Pierce. Ona naprawdę się stara, ale Julianna czy jak jej tam...

- Julia- poprawiły go obie jednocześnie.

- W każdym razie, nie jest przychylnie nastawiona. Cóż, geny robią swoje.

- Julia czuje się zagrożona, bo myśli, że zastąpiłam nią Elene. Ale tak nie jest. Walczy z tym.- Podeszła do wampira i ujęła go pod rękę.- Dziękuję, że zgodziłeś się mnie odprowadzić do ołtarza.

- Za nic w życiu nigdy bym nie przegapił takiej okazji, Barbie. W końcu będę mógł nawciskać wilczkowi, że jeśli cię skrzywdzi to...

|| Last Love ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz