Początkowe przerażenie malujące się na twarzy Julii ustąpiło tak szybko jak się pojawiło. Nie widziała sensu bać się. Umysł podpowiadał jej, że to nie w stylu Julii Castillo, nawet kiedy serce prawie wyskoczyło jej z piersi. W pewnym sensie bawiło ją to. Mogła umrzeć w każdej chwilii, a ona śmiała się prosto w twarz swemu oprawcy. Każda cząstka charakteru i zew krwi mówił jej, że tak powinna postąpić. Umysł walczył z sercem. Jedno mówiło co innego, a drugie jeszcze co innego. Jednak nie mogła zaprzeczyć szokowi jakie ją ogarnęło przez chwilę.
Słysząc prawowite imię pierwszego sobowtóra zachichotała. To był odruch bez warunkowy. Słyszała od Caroline, że wyglądem i charakterem przypomina Katherine, ale nie spodziewała się tego, że napotka w swoim życiu kogoś kto ją znał. W końcu trzymała się z Barbie Vampire z daleka od świata wampirów i tym podobnych.
- Mhm...- Nie mogła powtrzymać chichotu. Powoli zaczęła iść w stronę wampira. Wskazała na niego palcem nadal się śmiejąc.- Przepraszam. Bawi mnie to.- Rozłożyła ręce.
Elijah zmarszczył brwi. Nie rozumiał zachowania nieznajomej. Każdy jego zmysł mówił mu, iż jest to Katerina. Wygląd, głos, zachowanie, a nawet spojrzenie mu ją przypominało. Jednak to jak pewnym krokiem do niego podchodziła zupełnie nie pasowało do bycia Pierce. Ona, mimo, że bała się go najmniej- prawie w ogóle- nie była taka pewna siebie w jego obecności, a każdy jej ruch był ostrożny, starannie dobrany jak słowa. Zachowywała się tak nawet kiedy mieli krótki epizod zwany związkiem. O ile można było nazwać to związkiem.
Nim zdążył co kolwiek powiedzieć wtórowała mu Julia:
- Naprawdę wydaje ci się, że jestem tym kim wydaje ci się, że jestem?- Spytała z rozbawieniem w głosie.- Założę się, że jesteś bardzo, bardzo, ale to baaardzo- zrobiła śmieszną minę- starym wampirem. I z tego co wnioskuję znasz "mnie" od bardzo dawna. I...
- O czym ty mówisz?- Spytał Elijah.
- A o tym, że...- Chwyciła grubą ułamaną gałąź leżącą na śmietniku.- Nie jestem Katherine.- Wbiła prowizoryczny kołek w klatkę piersiową wampira.
Elijah dał się zaskoczyć. Padł na kolana. Po raz pierwszy od konfrontacji z dziewczyną spojrzał prosto w jej czekoladowe oczy.
- Mnie się nie atakuje.- Powiedziała hardo.
- Kim jesteś?- Spytał pierwotny takim tonem jakby nic się nie stało. Jakby nie klękał na kolanach ze sterczącym kołkiem z brzucha przed człowiekiem.
- Julia. Julia Castillo.- Zaakcentowała imię i nazwisko tak, aby ten domyślił się jej pochodzenia. Wyciągnęła do mężczyzny rękę.
Wyciągając z siebie kawałek drewna ujął dłoń szatynki. Postanowił to wykorzystać. Dzięki wampirzej szybkości i sile przyszpilił Julię do asfaltu. Ze spokojem wymalowanym na twarzy, w pełnym skupieniu, przyglądał się każdej rysie, kości, a nawet włosom Julii.
Idealna, pomyślał i wtedy wpadł na pewną hipotezę. Co jeśli jakimś cudem Katherine udało się powrócić na ten świat, ale jako człowiek? Co jeśli teraz udaje? Miała wiele wieków do nauczenia się różnych akcentów. Co jeśli... Elijah miał w tamtej chwili milion pytań do. Nie raz nabierał się na wspaniałą grę aktorską Kateriny kiedy to wampirzyca udawała Elenę. Nie tym razem, pomyślał wystawiając kły. Cieszył go fakt, iż dziewczyna robi wszystko, aby uciec z jego żelaznego uścisku.
- Jak żyję nigdy nie widziałem głupszej wampirzycy od ciebie, Katerino.- Syknął przez zęby.
- O czym ty do cholery mówisz?! Nie jestem Katherine!- Dotknęła dłoni wampira spoczywających na jej szyji. Powoli zaczynało brakować jej powietrza. Dusiła się.- Słuchaj, było to zabawne na początku! A teraz mnie puść! To boli!- Zaczęła się szarpać. Jak była spokojna na początku tak teraz ogarniała ją panika.

CZYTASZ
|| Last Love ||
VampireMinęło ponad 100 lat od makabrycznych wydarzeń w Mystic Falls. Wszyscy znajomi blond wampirzycy już dawno nie żyją, ponieważ zgineli w wojnie, która z góry była przegrana i pochłonęła wiele istnień. Piękna wampirzyca- jako jedyny wampir, który przeż...