19.

867 48 99
                                    

Był wczesny ranek kiedy ciepłe promienie słoneczne wkradły się do sypialni Lucyfera i oświetliły twarze obojga. Caroline zamrugała kilka razy nim podparła się na łokciach i ze zdziwieniem odkryła, że ciemnowłosy przystojniak jeszcze śpi. Była święcie przekonana, że nie spał i przyglądał się jej jak śpi. A w najlepszym wypadku, że wyszedł i zostawił ją samą.

Może to i dobrze, pomyślała siadając w pionie. Owinęła się ciaśniej puchową kołdrą i wstała. Przez dłuższą chwilę podziwiała śpiącego diabła, który ku jej zaskoczeniu wyglądał jak niewinne małe dziecko. Mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem na ten widok. Nie wygląda jakby był diabłem, pomyślała kolejny raz po czym najciszej jak mogła, na palcach, opuściła sypialnianą część apartamentu.

Była przy fortepianie, który Lucyfer tak bardzo uwielbia, kiedy usłyszała za sobą jego głos. Mówił tak jakby wcale przed chwilą nie spał. Słychać było, że był wypoczęty. Nawet tak wyglądał mimo burzy włosów sterczących w każdą stronę, gdy odwróciła się do niego.

- Ładnie to tak zostawiać mnie samego w łóżku?- Zapytał z uśmiechem nim wampirzyca obróciła się w jego stronę.

Odwracając się twarzą do Lucyfera napotkała ciemne tęczówki, tak niebezpiecznie blisko niej, że dostała gęsiej skórki. Już wcześniej przeszły ją ciarki kiedy się odezwał. Cała się spięła. Może wieczorem i w nocy jej to nie przeszkadzało, gdy się kochali, ale teraz... Teraz poczuła niepokój. Jakby dopiero teraz do niej dotarło kim Lucyfer tak naprawdę jest, a przecież widziała gorsze rzeczy, niż diabeł. W dodatku taki, który nikomu nie zagraża. No, chyba, że swoim zniewalającym wyglądem i niesamowitym brytyjskim akcentem. To jedyne zagrożenia jakie ona w nim widzi, a mimo to bała się. Jakby miał jej coś zrobić.

Z tego wszystkiego przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz i chłód, ale starała się tego nie okazywać. Bo w końcu, jak mogła? Nic jej przecież nie zrobił. Otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale szybko je zamknęła. Kątem oka dostrzegła sukienkę. Już po nią sięgała, gdy ciemnooki Władca Piekła uprzedził ją.

- Nie odpowiedziałaś na pytanie.- Obruszył się wymachując na palcu ciemnym materiałem będącym sukienką.

Zabrała mu swoją własność. Przygryzła wargi. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Było jej cholernie dobrze z nim. Nigdy z nikim nie było jej tak dobrze. Nigdy oprócz... oprócz Klausa, dokończyła w myślach. Poczucie winy spadło na nią jak grom z jasnego nieba. Coś zakuło ją w piersi. Ścisnęła materiał poszewki na wysokości serca.

- Csss...- Pokręcił z rozbawieniem głową.- Chyba kogoś dopadło poczycie winy. Byłem aż tak zły?- Uniósł brwi dając tym samym Caroline do zrozumienia, że nie zdzierży kolejnego braku odpowiedzi.

- Nie.- Odpowiedziała zgodnie z prawdą, a Lucyfer poszerzył uśmiech.- Ja tylko...- Czując bezsilność jaka ją nagle ogarnęła, wyrzuciła ręce w górę.

Lucyfer zaśmiał się, a Caroline zmarszczyła brwi nie wiedząc o co chodzi.

- Co jest?- Skinęła głową.

- Wczoraj byłem zbyt zalany, aby to dostrzec, ale masz piękne ciało. Bardzo piękne.- Powiedział widząc blondynkę tak jak ją Pan Bóg stworzył.

O ironio, pomyślał śmiejąc się w duchu.

- Co?- Zmarszczki na czole Forbes pogłębiły się.- O czym ty mówisz?

Nie odpowiedział. Schylił się po pościel i podał ją zawstydzonej dziewczynie.

- Dzięki- uśmiechnęła się wdzięcznie.- Wiesz, ja... Ja, ja nie wiem co powiedzieć. Było mi z tobą cudownie. Naprawdę, ale...

|| Last Love ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz