7

6.6K 228 64
                                    

Obudził mnie męski głos.

- Przepraszam, czy jest pani kimś bliskim dla pana Park Jimina?

Otworzyłm oczy a przede mną stał ubrany w biały fartuch mężczyzna.

- T-tak

- A konkretnie?

- Jestem jego - zawahałam się
- narzeczoną.

Skłamałam, bo wiedziałam, że innym sposobem nie udzieli mi informacji, na temat zdrowia mojego "narzeczonego".

- Dobrze więc, pan Park musi zostać z nami na obserwacji przez 7 dni. Jego stan jest stabilny. Zaszyliśmy mu rany na brzuchu. Na szczęście wcześniejszy opatrunek zatamował mocne krwawienie dzięki czemu pacjent się nie wykrwawił. Został dźgnięty czymś w plecy ale ta rana nie krwawiła mocno. Szybko uporaliśmy się z opatrunkami i przenieśliśmy go na salę na prześwietlenie głowy na wszelki wypadek. Wyniki będą jutro popołudniu. Proponuję pani pójść do domu wyspać się i przyjść jutro.

- Dobrze, dziękuję panu bardzo. Mogła bym wejść do niego na chwilę? - spytałam cicho smutnym głosem.

- Dobrze nie ma problemu proszę iść ze mną.

Zatrzymaliśmy się pod salą numer 206.

- Witam panie Park. Narzeczona przyszła pana odwiedzić. - powiedział lekarz po czym spojrzał na mnie dając mi sygnał abym weszła do środka. Wewnątrz znajdowało się jedno łóżko szpitalne, a na nim Jimin. Po chwili lekarz wyszedł, a ja skierowałm się w stronę chłopaka.

- Witaj narzeczono! - powiedział przez śmiech. Mi w cale nie było do śmiechu naprawdę martwiłam się o tego dupka.

- I z czego się śmiejesz? - spytałam poważnie.

- No dobrze, przepraszam - zrobił minę smutnego pieska. Mi samej chciało się śmiać ale nie uległam i dalej byłam poważna. Podeszłam do jego łóżka i usiadłam na brzegu gdyż w pobliżu nie widziałam żadnego krzesła bądź taboretu.

- Jak się czujesz? - spytałam po chwili.

- Jak na razie jest dobrze. Bolą mnie trochę rany ale to nic poważnego. - odpowiedział uśmiechając się lekko.

Nagle chłopak przysunął mnie do siebie i przytulił. Chciałam się wyrwać z uściusku ale on mnie mocniej przytulił.

- Nie ruszaj się, lekarz patrzy. - szepnął do mojego ucha. A ja żeby wyglądało to bardziej wiarygodne oddałam uścisk. Nie chciałam by lekarz domyślił się, że skłamałam, bo w tedy miała bym ostrą jazdę. Siedzieliśmy tak przez dłuższą chwilę. Szybko się otrząsłam i odsunęłam od chłopaka. Ten spojrzał na mnie zdziwiony.

- Nie było żadnego lekarza prawda?- powiedziałam z przymrużonymi oczami. Chłopak dalej się na mnie patrzył. Po chwili jednak odezwał się
- No bo ten... ja go widziałem, na pewno tam stał. - mówił lekko zmieszany kiwając na końcu głową. Wyglądał konicznie.

- Oh przestań - powiedziałam poirytowana - nie będę na ciebie zła dlatego, że chciałeś się przytulić.
Chłopak nic się nie odezwał i patrzył na mnie zdziwiony jednak uśmiechnął się.
Gadaliśmy jeszcze chwilę jednka ja musiałam się już zbierać.
Wstałam z łóżka Jimina i już miałam się z nim żegnać gdy do pokoju przyszedł lekarz.

- Koniec wizyty na dziś. Proszę pożegnać się z narzeczonym i iść do domu.
Na słowo "narzeczonym" zamarłam. Zapomniałam, że muszę udawać.

Na szczęście pierwszy odezwał się Jimin.

- Do zobaczenia jutro kochanie.
-Powiedział z uśmiechan na twarzy.
Gdy lekarz nie patrzył posłałam mu szybko mordercze spojrzenie po czy dodałam z uśmiechem na twarzy i miło "dobranoc skarbie" i wyszłam.

We don't like each other...//J.JKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz