17

5.4K 228 83
                                    

(a/n: miałam dodać rozdział w sobotę ale będę miła, a kolejny pojawi się w następnym tygodniu w sobotę)

***

Po chwili drzwi od łazienki otworzyły się, a że środka wyszedł Jimin. Ale tylko on w dodatku na jego koszuli zauważyłam plamki krwi. I już w głowie miałam czarny scenariusz.

- G-gdzie Jungkook?! - spytałam gdy ten pociągnął mnie w stronę wyjścia.

- Jest tam - kiwnął głową w stronę łazienki. - nic mu nie będzie, a teraz już masz go z głowy, chodźmy.

- Mam rozumieć, że nic mu nie zrobiłeś? - spytałam podejrzliwie. Choć bardzo mnie wkurzał to nie wybaczyła bym mu gdyby zrobił mu coś strasznego.

- Tak, nic mu nie zrobiłem. Chodźmy już.

- To skąd te plany krwi na twojej koszuli? - spytałam i złapałam rękami za koszule w miejscach gdzie było najwięcej plam.

- To nic takiego. - chłopak dalej ciągnął mnie w stronę wyjścia.
Nie wytrzymałam. Jak może mówić, że nic się nie stało jak ewidentnie miał krew na swojej koszuli, a Jeon został tam w środku i nie wiem co się z nim dzieje?
A co jeśli on go mocno pobił? Bo w końcu Jimin był starszy. Muszę mu pomóc mimo wszystko.

- Puść mnie - powiedziałam spokojnie, gdy wyszliśmy na zewnątrz. Ten tylko prychnął. - powiedziałam, puść mnie.

- Chyba nie masz zamiaru do niego iść? - spytał ostro, przez co straciłam swoją odwagę. Na moje nie szczęście wszyscy w pobliżu oglądali to całe przedstawienie.

- Nie chciałbym przeszkadzać, szanownemu panu ale jak kobieta mówi że masz ją puścić to masz zrobić.

Moje oczy powędrowały w stronę głosu. Moim oczom ukazał się niebieskowłosy chłopak. Moje zbawienie.

- Młody, ty akurat masz tu najmniej do powiedzenia i się nie mieszaj bo sam oberwiesz jak twój kolega.

Miałam dosyć, domyśliłam się go pobił ale fakt że się teraz do tego ot tak przyznał był przerażający. W dodatku groźł niewinnemu chłopakowi.

- Jesteś nienormalny! Puszczaj mnie w tej chwili! - krzyknęłam już że łzami w oczach, chłopak bardzo mocno ściskał mój nadgarstek co bardzo bolało. Ale ten nie słuchał tylko wdawał się w dyskusję z młodszym.

Nagle obojgu puściły nerwy i rzucili się na siebie z pięściami.

- Chłopaki przestańcie proszę! - krzyczałam przez łzy, nawet próbowałam ich od siebie odciągnąć ale to nic nie dawało.

- Idź do niego! - krzyknął w pewnym momencie niebieskowłosy. - do Jungkooka.

Spojrzałam na niego nie pewna, ale on nic już nie mówił.
Ostatni widok jaki miałam to widok chłopaka siedzącego na Jiminie okładając go pięściami.
Szybko weszłam z powrotem do kawiarenki i od razu poszłam do łazienki, jednak koledzy Jungkooka wyprzedzili mnie i pomogli wyjść chłopakowi z tego pomieszczenia.
Jeon miał poobijaną twarz i małe limo pod okiem.

Ja stałam parę metrów przed nim, nie miałam odwagi podejść bliżej.
Chłopak stanął w momencie kiedy mnie zobaczył.
Staliśmy tak przez chwilę, a jego znajomi widząc co się dzieje postanowili go zostawić, jak również posyłając mi obojętne spojrzenia.

- Przepraszam... - powiedziałam i w tedy coś we mnie pękło, byłam na skraju by wybuchnąć płaczem.
Jungkook stał co chwilę patrząc raz na swoje buty, a raz na mnie.

- Ja nie wiem dlaczego on... Ahh nie powinnam się w ogóle odzywać, przeze mnie on ci zmasakrował twarz no i...

- Serio wyglądam tak źle? - powiedział trochę przez śmiech, próbując być poważnym.
Zatrzymałam się na chwilę próbując ogarnąć tą sytuację co nie zajęło mi długo.

- Ohh, wyglądasz okropnie - powiedziałam z irytacją w głosie, na co oboje się zaśmialiśmy.

- Choć, trzeba ci to obłożyć lodem. - dodałam, gdy lekko zaczęłam się mu przyglądać.

- Ja nigdzie do szpitala nie...

- A czy ja powiedziałam, że idziemy do szpitala? - przerwałam mu.

- Em... Racja. To... idziemy do ciebie? - spytał niepewnie na co kiwnęłam głową i oboje wyszliśmy z budynku.

- Kurwa mać Taehyung! - krzyknął Jeon i dopiero teraz ogarnęłam co tu się dzieje.
Chłopaki - Jimin i niebieskowłosy bili się od kilku minut.
Jeon wpadł między tych dwoje i próbował rozdzielić, co o dziwo mu się udało.

- Kurwa spokój! - krzyknął wkurzony widząc, że u jego przyjaciela nadal widniała chęć walki.

- Wszyscy jesteście siebie warci smarkacze - spojrzał mi prosto w oczy Jimin i odszedł jak gdyby nigdy nic.
Momentalnie miałam ochotę się rozpłakać. To on przecież był tą miłą i ciepłą osobą którą znałam, a teraz?

- Jezu, nic ci nie jest? - spytałam, a to pytanie było kompletnie bez sensu, chłopak był cały we krwi i miało by nic mu nie być? - z tobą Taehyung idziemy do szpitala.

- Błagam nie, tam pracuje moja mama nie chce żeby coś wiedziała.

- Przecież i tak wrócisz do domu.

I zapadła cisza, wygląda na to, że chłopak nie mieszka z mamą, a może i nawet mieszka gdzieś sam, może też uciekł z domu?

- Chodźcie wszyscy do mnie... - westchnęłam, a razem z Jungkookiem pomogliśmy wstać Taehyungowi.
Wszyscy szliśmy w ciszy, a wzrok ludzi nas nie omijał.

Ucieszyłam się, gdy zobaczyłam wreszcie mój dom, a na podwórku stało auto mojej mamy na co mina mi już zrzedła.

- Chłopaki załóżcie maski szybko. - powiedziałam zatrzymując ich.

- Co? Czemu? - spytał Jeon.

- Moja mama jest w domu i nie wiem co by sobie pomyśli gdy zobaczy was całych poobijanych i we krwi.

- Nie mam przy sobie... - powiedział cicho Tae.

- Jeon masz może dwie? - spytałam, a on przytaknął i podał maskę kumplowi.

Stanęłam pod drzwiami i cicho złapałam z klamkę.

- No świetnie - powiedziałam pod nosem.

- Co się stało? - spytali równocześnie.

- Spotkacie moją mamę szybciej niż myślałam. Drzwi są zamknięte. - Chłopcy odrobinę zamarli, ale ja byłam już trupem. Co ona sobie pomyśli jak zobaczy mnie teraz po kilku dniach z dwoma młodymi mężczyznami?
Wzięłam wdech i przycisnęła guzik z dzwonkiem.
Zrobiłam dwa kroki do tyłu, gdy usłyszałam prekręcający się zamek.

- Dzień dobry. - powiedziałam cicho widząc w drzwiach nie moją mamę a Kim SeokJina.

- No witam, a ci panowie to kto? Nie mów, że z policji... - spytał teatralnie zamykając usta dłonią - nie no mnie się nie tłumacz.
Razem z chłopakami stanęliśmy jak wryci. Dużo starszy od nas facet traktuje nas jak byśmy byli jego kolegami co oczywiście bardzo nam odpowiadało, że był taki "na luzie".
Mężczyzna lustrował nas wzrokiem.

- Masz przeje.... - zaczął Jin.

- Hej, kto przyszedł - powiedziała stojąca już teraz w szoku moja rodzicielka.
- Jasna cholera matko przenajświętsza, gdzieś ty była?! - dodała od razu zaczynając swój cały kwestionariusz.

- Mamo - powtarzałam kilka razy by choć trochę przyhamowała. Zdaje się, że nie widziała stojących za mną Jeona i Tae.

- Dzień dobry. - powiedzieli równocześnie chłopcy.


_______________________________

Hejka, nie bijcie mnie za kiepski
rozdział xD nie mam zbytnio chęci na pisanie ale obiecuję poprawę i od tej pory rozdziały będą pojawiać się co sobotę. Napiszę sobie parę rozdziałów do przodu i zobaczymy jak się akcja rozwinie ;)
Papa!

We don't like each other...//J.JKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz