VIII

573 53 55
                                    

Bardzo produktywnie spędziłem te dwa tygodnie, bo chciałem udowodnić i sobie, i trenerowi, że podjął dobrą decyzję zabierając mnie do Klingenthal. Dawałem z siebie wszystko na treningach, stosowałem się do rad jego i kolegów z drużyny, zostawałem nawet po zajęciach. Generalnie wszystko było w porządku i na dobrej drodze do zamierzonego celu; na prawdę chciałem dobrze wypaść przed Lisą. Chciałem, żeby była ze mnie dumna.

W przeddzień wyjazdu do Klingenthal gdy położyłem się do łóżka długo nie mogłem zasnąć. Pierwszy raz odkąd się rozstaliśmy zacząłem myśleć o tym tygodniu, który spędziliśmy razem. Przypomniała mi się pierwsza noc kiedy usiłowałem się na nią nie pchać, ale finalnie i tak spała do mnie przyklejona; jej dziadkowie żartujący sobie, że jesteśmy malowaną parą; poranek, gdy jedliśmy śniadanie na balkonie prawie o wschodzie słońca, kiedy siedziała w mojej bluzie z nogami podkurczonymi pod brodę i trzymając w dłoniach kubek z kawą rozmarzona patrzyła gdzieś między górskie szczyty - wyglądała wtedy tak ślicznie, że nie mogłem tego przegapić. Pewnie będzie trochę zła, ale ładniejszej tapety mieć się nie dało.
Już tutaj, w Oberaudorfie, w sobotę pod wieczór poszliśmy na spacer nad jezioro i pogadaliśmy na prawdę bardzo szczerze. Obojgu nam został jeszcze rok nauki - Lisa planowała przyjechać tu po szkole i zatrudnić się w jakimś renomowanym hotelu albo po prostu w jakiejś kawiarence, byleby tylko zarobić na wymarzone studia; chciała zostać fizjoterapeutką właśnie tutaj, w Niemczech.
Ja chciałem zdać maturę i... i właściwie nie wiem co. Ta rozmowa dała mi dużo do myślenia i jak na razie postanowiłem, że pójdę do policji. Później zawsze mogę iść na jakieś studia czy myśleć o czymś innym, teraz powinienem skupić się na karierze. Jestem jeszcze młody.

Chyba to ceniłem w niej najbardziej i to jakoś mocno mnie do niej przyciągało; jej niesamowita osobowość - dojrzałość, rozwaga ale i trochę roztargnienia i jakaś swoista uroczość, która z niej emanowała.
Pomyślałem wtedy, że chciałbym mieć taką dziewczynę.
Albo żeby ona została moją dziewczyną. Chociaż... to przecież niemożliwe. Jesteśmy tylko przyjaciółmi, nie możemy się regularnie spotykać i to wszystko jest na prawdę skomplikowane - znaczy, nie dla mnie. Nie chciałem z nią o tym gadać, bo tak jak jest teraz jest dobrze i nie chciałbym, żeby coś między nami się posypało.

Spotkaliśmy się dopiero przed kwalifikacjami, kiedy totalnie zdezorientowana stała z dwoma wielkimi walizami koło Vogtland Areny usiłując przez telefon dokładnie wytłumaczyć mi gdzie się znajduje. Potem poszła zakwaterować się szybko we względnie niedrogim pensjonacie i obiecała, że wróci na kwalifikacje więc nie pozostało mi nic innego jak wrócenie do chłopaków, którzy zawzięcie o czymś plotkowali w domku i gwałtownie przerwali kiedy wszedłem do środka. Philipp, Justin, Kili i Felix wbili we mnie zaciekawione spojrzenia; tylko wiecznie nadęty Luca przewrócił oczami na krzesełku obok i nawet na chwilę nie oderwał się od telefonu.

- Ta dziewczyna - odezwał się w końcu Felix wskazując palcem kierunek, w którym poszła Lisa - kto to jest?

- Przyjaciółka - wzruszyłem ramionami i sięgnąłem po mój bidon i bananowego proteina - no co się tak gapicie? Coś w tym dziwnego?

- Nie, nic, tak tylko się interesujemy - Kili klepnął mnie w ramię; zarówno on jak i Felix mieli dziewczyny, więc traktowali to normalnie; bo to przecież normalne, tylko Philipp wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć śmiechem, Philipp aka wieczny gówniarz - ale skoro ją zaprosiłeś to coś poważnego?

Spojrzałem kątem oka na Rotha, któremu ostatnio nic nie pasowało; tylko czekał na jakąś okazję, żeby komuś w jakiś wredny sposób dopiec i z chłopakami wyszliśmy przed domek, zostawiając go wewnątrz samego ze swoim telefonem, jego najlepszym przyjacielem od jakiegoś czasu. Usiedliśmy sobie na rozłożonych specjalnie dla nas leżakach stwierdzając, że mamy jeszcze dosyć czasu żeby dopiero za chwilę zrobić rozgrzewkę.

- No to opowiesz nam o niej? - zapytał Felix, wyciągając torbę pełną proteinów, którymi musiał się z nami podzielić.

- Poznaliśmy się w Zakopanem - założyłem czapkę daszkiem do tyłu i wygodnie ułożyłem na miękkim siedzeniu - wtedy, jak mnie zostawiliście na skoczni.

- To chyba nam musisz podziękować - Kili szturchnął mnie łokciem - Ale skoro jest z Zakopanego to co tu robi?

Pokrótce opowiedziałem im wszystko o jej przyjeździe, dziadkach w Berchtesgaden, planach na przyszłość i wszystkich ważniejszych rzeczach starając się jednocześnie, żebym nie brzmiał jak zabujany smarkacz.

- A nie pomyśleliście oboje o czymś... no wiesz, więcej? - milczący dotąd Justin zaczął się powoli rozciągać obok a ja wzruszyłem ramionami.

- Krótko się znamy. Jest dla mnie ważna i w ogóle, świetnie się rozumiemy, ale to tylko przyjaźń.

- Na razie - dodał Philipp, a Justin całkiem skupił się na rozgrzewce i o nic więcej nie zapytał.

Mam nadzieję, pomyślałem i wróciłem do domku po okulary przeciwsłoneczne i parę innych rzeczy; chłopaki w tym czasie dalej w najlepszego się opierniczali i wylegiwali, tylko Lisso poszedł pobiegać wokół obiektu.
- Skoro to nie twoja laska, będziesz miał coś przeciwko jak pójdę do niej zarywać? - Luca stał do mnie tyłem i grzebał w swojej torbie.

Westchnąłem i odwróciłem się na pięcie chwytając go za ramię - Luca, czemu jesteś dla mnie taki złośliwy? Co ja ci zrobiłem, co wszyscy ci zrobiliśmy?

Chciał strząsnąć moją rękę i przez ten gwałtowny ruch z torby wysunął się i spadł na podłogę plik paru zdjęć. Schyliłem się, żeby mu je podać; na każdym z nich była ta sama dziewczyna, na jedym trzymali się za ręce, na drugim całowali.

- Dawaj to - warknął i wyrwał mi je z ręki szybko upychając w bocznej kieszeni. Jego telefon leżący obok zaświecił się i na ekranie pojawiła się ta sama dziewczyna, która była na zdjęciach. Luca wrzucił torbę do swojej szafki i wychodząc uderzył mnie barkiem; no tego było już za wiele.

- Stój - tym razem go zatrzymałem - Nie odpowiedziałeś mi na pytanie.

W moim przekonaniu jego zachowanie było bezpodstawne i było mi po prostu przykro ze względu na to, że zawsze byliśmy dobrymi kumplami a teraz coś mu odwaliło.

- O co ci chodzi?  Mógłbyś mi wytłumaczyć?

- Nie twój zasrany interes - rzucił i zobaczyłem tylko, jak wybiega śladem Justina, który już wrócił i rozmawiał teraz z kimś przy bramie.

Jeszcze raz sprawdziłem, czy nie pomyliłem kombinezonów i wyszedłem z domku, bo do kwalifikacji została jeszcze tylko godzinka; wtedy usłyszałem dobrze znany mi śmiech zmieszany ze śmiechem Justina, więc szybko spojrzałem w jego stronę - osobą, z którą rozmawiał okazała się Lisa; jak widać musiała już wszystko załatwić. Gdy mnie zauważyła coś mu powiedziała, pożegnała się i do mnie podeszła.

- Z kim flirtujesz za moimi plecami? - rzuciłem żartem, delikatnie ją szturchając.

- Jezu, daj spokój - przewróciła oczami i lekko się uśmiechnęła - dostałam akredytację, więc zgaduję, że będę miała dosyć dobre miejsce?

- Jedno z najlepszych - wskazałem palcem mniej więcej miejsce, w którym będzie stać - ładnie dziś wyglądasz.

Chyba ten komentarz trochę zbił ją z tropu, bo dotknęła szyi jak zawsze, gdy robiła się zakłopotana.

- Dzięki - cicho powiedziała i spojrzała gdzieś za mnie - twoi koledzy nas obserwują. O, jeden tu idzie. Drugi też.

Po chwili dwie dłonie trzasnęły mnie w plecy i po obu moich stronach pojawili się Felix i Kili, bardzo kulturalnie zapoznając się z Lisą. Za chwilę przybiegł też zdyszany Philipp, ale on chyba w pierwszej chwili nawet jej nie zauważył, bo tak zaaferowany był wiadomością, przez którą trochę zbladłem a między wszystkimi zapadła niezręczna cisza, którą Lisa chyba dobrze rozumiała.

- Constantin, Marlen przyjechała.

__________

chyba będzie gorąco z tymi dziewczętami, co myslicie?

pozdrawiam wszystkich tych, którym się właśnie ferie zaczęły!!
ale wszystkich innych też 💕

dziękuję za czytanie i wszystkie komentarze

- love ❤


freundschaft | c. schmidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz