Pewnego styczniowego wieczoru Lisa leżała na łóżku w pokoju Justina na poddaszu, który już niedługo miała opuścić i wrócić do Polski, jednak tylko na parę miesięcy. Postanowiła, że nawet naukę dokończy w Niemczech, byleby tylko nie musiała dalej tam tkwić, żeby wszystko przestało przypominać jej o Alinie, dzieciństwie i czasach, w których jeszcze wszystko było w porządku. Czuła się jak wypalona gwiazda, jak więdnąca róża, jakby coś wyssało z jej życia część radości i kolorów, które jeszcze nie tak dawno mieniły się najróżniejszymi barwami i uskrzydlały.
Constantin nie dawał znaku życia już od trzech tygodni. Jeszcze nigdy tak ciężko czegoś nie przeżywała; w ciągu czterech ostatnich dni kiedy o tym pomyślała dostawała ataku paniki, podobnego do tego, który miała kiedy dowiedziała się o śmierci Aliny. Takiego, kiedy wiotczeją ci mięśnie a serce zaczyna niekontrolowanie kołatać i nie możesz się uspokoić. Wiedziała, że nic mu nie jest - ale tego, czy wszystko z nim w porządku już nie. Wysłała dziesiątki wiadomości, na które nie dostała odpowiedzi. Dzwoniła dziesiątki razy, ani jedno połączenie nie zostało odebrane. Nie potrafiła się do tego przyzwyczaić i pojąć; zabijał ją fakt, że sama do tego doprowadziła.
Nie zauważyła nawet kiedy z kącików oczu popłynęły jej łzy gdy zacisnęła dłonie na krawędzi niebieskiego podkoszulka przywłaszczonego sobie pewnej lipcowej ciepłej nocy, w którym sypiała każdej nocy u siebie, tęskniąc. Teraz też tęskniła, więc też miała go na sobie, pierwszy raz przy nim.
Wiedziała, że zrobiła wielki błąd już wtedy, kiedy pozwoliła Justinowi się zbliżyć bo wiedziała już wtedy, że go skrzywdzi. Spojrzała na dużą ramę wiszącą na ścianie, która zawierała ponad dwadzieścia ich zdjęć; skręcało ją z mdłości kiedy myślała o tym, że mogłaby pozbawić go tej radości i uśmiechu pojawiającego się za każdym razem na jego twarzy, nawet w ciężkich momentach. Czuła, że jest przez niego kochana i nie chciała robić nic, co mogłoby się na nim odbić ale szczerze, cokolwiek by zrobiła miałoby jakiś efekt. Przez ostatnie parę dni starała się zachowywać jak zawsze ale mimo tego obawiała się, że Justin coś zauważy.Schyliła się i wyciągnęła spod łóżka swoją torbę, odsunęła kieszeń i wyjęła z niej małe zdjęcie zrobione polaroidem. Porównując je do masy tych, które ma z Justinem, ani jedno nie wzbudzało w niej tylu emocji ile to. Po prostu nie kochała Justina i zrozumiała to teraz - była tylko nim zauroczona. Tym jaki jest, tym co i jak mówi, jak się zachowuje. To nie miłość, tylko coś ulotnego, co przecież nie miało prawa trwać długo. Przesuwając palcem po sylwetce Constantina złapał ją kolejny atak żalu; łkania targały Lisą zwiniętą w kłębek. Nie dawała sobie już z tym rady bo teraz, kiedy przejrzała na oczy wszystko stało się jasne i koszmary wróciły, uderzyły ją ze zdwojoną siłą.
Nie ma Aliny. Mama jest na skraju depresji, ona z resztą też. Jest bezsilna w obliczu tego wszystkiego, co życie rzuciło jej pod nogi - i w dodatku jest sama.
Wstała szybko i zdjęła ramkę ze ściany, otwierając ją i wyjmując z niej wszystkie zdjęcia; właśnie w tym momencie Justin wszedł do pokoju widząc ją zapłakaną i roztrzęsioną nad tą cholerną ramką, drącą fotografie na drobne kawałeczki; kiedy zaledwie trzecia uległa zniszczeniu oparła się o ścianę plecami i osunęła się na ziemię, ukrywając twarz w dłoniach i tłumiąc łkanie. Justin momentalnie objął ją, podniósł i położył na łóżku niechcący potykając się o torbę, z której wypadło zdjęcie z Constantinem i buteleczka pełna grzechocących silnych tabletek przeciwbólowych.
- Ja na prawdę nie wiedziałem...
- To nie jest twoja wina - zabrała szybko obie rzeczy, upychając je głęboko w kieszeni torby. Czuła się winna temu wszystkiemu, bo winna była; nie miała pojęcia jak może mu to wytłumaczyć, od czego zacząć i jak skończyć. - Justin, znienawidzisz mnie.
Chłopak obejrzał się na leżące na podłodze szczątki zdjęć, które dostał od niej na święta i chyba też zrozumiał, że w chwili kiedy zdecydowali się na ten szalony związek wywrócili swoje życie do góry nogami a teraz przyszła pora na to, żeby wszystko wróciło do normy.
- Lissi - przykucnął i wziął ją za dłoń - Widzę, jak się męczysz i wiem, że mnie nie kochasz - kącik jego ust uniósł się lekko do góry - nie jestem nawet pewien, czy w ciągu tych paru miesięcy kochałaś - chciała otworzyć usta, ale nie pozwolił jej nic powiedzieć - ja zachowałem się jak skończony dupek względem Constantina. W ogóle nie powinienem mieszać wam w życiu.
- Nie, nie pozwolę ci brać winy na siebie.
- Ani ja tobie. Więc oboje uznamy, że jesteśmy niewinni, zgoda? - ścisnął jej dłonie, szukając odpowiedzi w błękitnych, przygaszonych smutnych oczach.
- Justin, ja bez niego nie wytrzymuję. Ja po prostu dłużej tak nie mogę.
- Nie tylko ty - wyjął z kieszeni telefon i pokazał jej konwersację, która sprawiła, że prawie zasłabła.
- To dlatego nigdzie nie startuje ani nic o nim nie wiadomo? On... przestał skakać przeze mnie?
Justin pokiwał tylko głową a Lisa zasłoniła usta dłonią i pokręciła gwałtownie głową.
- Dlatego musisz coś z tym zrobić.
- Justin, ja wiem...
- Nie, nie przepraszaj - przerwał jej. - Nie chcę dłużej patrzysz jak tak niemiłosiernie się męczysz. I nie, nie jestem zły, nie znienawidzę cię, nie będę rozpuszczał na twój temat plotek czy czegokolwiek. Coś się kończy, coś się zaczyna. Ale nie musimy pozbywać się wszystkich dobrych wspomnień.
- Proszę, powiedz mi, że nic do mnie nie czujesz - powiedziała nagle, cicho i bezbarwnie. Justin zdziwił się, ale dziewczyna powtórzyła pytanie. - Powiedz mi, że nic do mnie nie czujesz i mogę cię zostawić bez wyrzutów sumienia.
- Nie zapomnę o tobie z dnia na dzień, ale dam radę. Zostaniemy przyjaciółmi, ewentualnie znajomymi. A jutro rano zawiozę cię do Constantina.
To, co czuła w tamtym momencie Lisa wiedziała tylko ona sama i nikt inny. Objęła Justina z całych sił, prawdopodobnie po raz ostatni w ten sposób.
- Mógłbyś równie dobrze wyrzucić mnie z domu i zwyzywać od szmat, ale jesteś na to zbyt dobry. I to, co teraz mówię to pierdolona hipokryzja, ale kiedyś sprawisz, że jakaś dziewczyna będzie najszczęśliwsza na świecie, o ja nie zasługiwałam na ciebie ani przez minutę.
- Nie mów tak - pokręcił głową - ale nie da się wymazać naszych wspomnień, tylko my po prostu nie jesteśmy dla siebie. To ty i Constantin powinniście być razem od samego początku.
______
wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet, moje słodziutkie! <3
niezły plot twist się zadział, co? :\ who's satisfied i who is not?
CZYTASZ
freundschaft | c. schmid
Fanfictionkażdy z nas ma jakiś powód, żeby lubić Zakopane - moim jest nieustannie śmiejące się stworzenie, ze swoją drogą beznadziejnym poczuciem humoru.