- Tak mi przykro, że nie możemy się zobaczyć w najbliższym czasie - pociągnęłam nosem autentycznie się wzruszając.
- Lisa, no weź, to tylko urodziny - przewrócił oczami Constantin - świat się przecież nie zawali! - burknęłam coś, że jego może nie ale dla mnie to bardzo ważne - Mam dla ciebie w takim razie alternatywę, żebyś już się tak nie smarkała.
- Tak?
- Mogłabyś... to znaczy, ty i twoja mama, mogłybyście spędzić z nami święta. No wiesz - uśmiechnął się - pomyślałem, że chyba byłoby fajnie, co? Też tęsknię - podłożył dłoń pod brodę i wyciągnął się wygodniej na łóżku; wyglądał tak uroczo, że przypomniał mi się tydzień spędzony z nim w Berchtesgaden i poczułam lekkie ukłucie w sercu bo wiedziałam, że będę musiała mu odmówić; patrzył jednak z taką nadzieją w oczach, jakby na prawdę myślał, że przystanę na tą propozycję.
Oczywiście mogłabym to zrobić gdyby nie fakt, że Justin zaprosił mnie już ponad miesiąc temu. Poza tym, to Justin.
- Nie chcesz? - wyrwał mnie z zamyślenia.
- Przepraszam, ale Justin już nas zaprosił... - przygryzłam wargę i nerwowo założyłam włosy za uszy. Constantin odchrząknął i pokiwał głową - Nie mogłam mu odmówić.
- Mogłem się domyślić - wzruszył ramionami - ale przynajmniej próbowałem! - uśmiechnął się, chociaż chyba trochę nieszczerze - W każdym razie, dziękuję ci za życzenia. I tęsknię za tobą bardzo, bardzo, bardzo - przeczesał włosy palcami - hab dich lieb, słońce.
_______
Grudzień tego roku obdarzył nas piękną zimą - jak zawsze od początku miesiąca w całym Zakopanem pojawiły się świąteczne dekoracje i różne temu podobne rzeczy dosłownie na każdym kroku przykuwające spojrzenie. Uwielbiałam ten czas co roku, chociaż teraz czegoś mi brakowało; zawsze z Aliną wpadałyśmy w szał zakupów spędzając cały nasz wolny czas w galeriach handlowych poszukując idealnych prezentów dla naszych bliskich i przyjaciół; razem piekłyśmy pierniki, ubierałyśmy choinkę i nuciły świąteczne hity.
Ten rok był zdecydowanie inny; nie mogę powiedzieć czy lepszy, czy gorszy. Po prostu inny.Im bliżej było naszego wyjazdu, tym bardziej nie mogłam się go doczekać. Tak bardzo tęskniłam za Justinem, że prawie każdego ranka budziłam się z kołdrą zwiniętą w ramionach przez sen myśląc, że to do niego się przytulam.
Miałam dla niego wielką szklaną ramę wypełnioną naszymi zdjęciami; począwszy od paru ze słonecznego Klingenthal, skończywszy na śmiesznych zrzutach ekranu z naszych rozmów. Były też takie, na których się całowaliśmy i przytulaliśmy; wszystkich zrobiłam odbitki i trzymałam u siebie, codziennie coraz poważniej rozważając wyprowadzkę do Niemiec, lecz ciągle miałam jeszcze pół roku szkoły, potem będę wolna.
Nie wysłałam mu nic na urodziny z racji tego, że był w tym czasie na zawodach w Lahti, i postanowiłam w ramach sprawić mu na święta podwójny, a przede wszystkim najbardziej oryginalny i unikalny prezent. Taki, jaki może dostać tylko mój chłopak.
Justin odpuścił ostatni przedświąteczny weekend z racji tego, że był w Norwegii; dwa poprzednie sezony normalnie startował na Brotterode i Oberstdorfie, ale w tym roku zdecydowali się rozgrywać te zawody w Skandynawii.Myślałam, że się wścieknę gdy chciałam kupić dwa bilety z Krakowa do Lipska ale wszędzie był ich brak na sobotę - ostatni samolot odleciał w piątek, równiuteńki tydzień przed wigilią, a następny jest dopiero dwudziestego ósmego grudnia. Spojrzałam na w połowie spakowane walizki i Leona bawiącego się moim kapciem; jego będziemy musiały zostawić u znajomej, ale jest w nim całkowicie zakochana, więc to nie problem. Większym problemem było to, że jedynymi wolnymi miejscami - i dostępnymi lotami - były te do Norymbergi. Oznaczało to nie mniej, nie więcej tylko to, że będziemy musiały tłuc się pociągiem koło czterech godzin i gdy tylko powiedziałam to Justinowi poprosił moją mamę do telefonu. Właściwie zostałam tylko poinformowana przez moją rodzicielkę, że jego mama będzie na nas czekać już od ósmej rano.
Powiedział to jej bo wiedział, że ja bym się na to nie zgodziła.
CZYTASZ
freundschaft | c. schmid
Fanfictionkażdy z nas ma jakiś powód, żeby lubić Zakopane - moim jest nieustannie śmiejące się stworzenie, ze swoją drogą beznadziejnym poczuciem humoru.