Myślałem, że schlastam się pod siebie i spalę ze wstydu jednocześnie gdy ją zobaczyłem, dumnie kroczącą w stronę naszej grupy. Prawda była taka, że nikt od początku jej nie lubił bo wszyscy zaraz się na niej przekonali; była strasznie fałszywa, a mimo to nie zareagowałem na jej sztuczny szeroki uśmiech ukazujący szereg równiutkich bieluśkich zębów, gdy zarzuciła mi na szyję ręce z dłońmi zakończonymi jakimiś długimi szponami kojarzącymi mi się z Diaboliną, o której film oglądałem razem z Lisą.
- Czeeeeeść! - nie odważyłem się nawet podnieść oczu na stojących przede mną chłopaków, o Lisie nie mówiąc. Lekko ją od siebie odepchnąłem i odchrząknąłem, wkładając ręce w kieszenie. Ten gest zazwyczaj oznacza zniewagę i totalne olanie rozmówcy, ale Marlen nigdy nie była inteligenta więc i tym razem się nie domyśliła tylko dalej wlepiała we mnie maślane brązowe oczy otoczone sztucznymi rzęsami przypominającymi pająki. Nawet Philipp się skrzywił, nie mówiąc już o Justinie, który trochę się śmiał, a trochę był wprost przerażony brunetką.
Lisa za to uważnie lustrowała ją wzrokiem od góry do dołu, nieśmiało zakładając włosy za uszy i ukradkiem zerkając na swoje naturalne paznokcie. Na jej policzkach wykwitły rumieńce zawstydzenia, jakby osoba Marlen ją przytłaczała; poczułem, jakby ktoś dał mi w twarz gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały; zrobiło się jej przykro, ale zrobiła krok do przodu i wyciągnęła do Marlen dłoń.
- Cześć - odezwała się Lisa z całym swoim entuzjazmem a brunetka w końcu zdjęła ze mnie wzrok i z pogardą przeniosła go na Lisę, z kpiącym uśmiechem unosząc brew, nie wysilając się żeby uścisnąć jej rękę.
- Kto to? - zwróciła się do mnie, kładąc mi dłoń na ramieniu; Lisa obserwowała to wszystko nie poruszając się ani o centymetr, tylko dolna warga delikatnie jej drżała, jakby miała zaraz się rozpłakać. Stojący za nią Justin wziął ją za rękę i cicho powiedział, że nie warto więc cofnęła się zmieszana; widziałem, jak Justin mówił jej do ucha coś jeszcze, ale ja w tym czasie strząsnąłem szponiastą dłoń mojej dawnej znajomej i dałem jej do zrozumienia, że nie mam ochoty z nią gadać.
- Musisz stąd iść, nie masz akredytacji. W ogóle po co przyjechałaś?
- Wyrzucasz mnie? - w jej głosie zabrzmiała naciągana pretensja; nawet nie podniosła oczu znad IPhona, którego wyciągnęła z kieszeni króciutkich szortów - Ja tutaj do ciebie jadę przez pół Niemiec a ty nie masz mi nawet nic do powiedzenia? A ona? - wskazała palcem na Lisę, której twarz była całkiem spokojna - To twoja dziewczyna?
Ściągnąłem brwi i zacisnąłem usta, stanowczo wskazując palcem wyjście z miasteczka skoczków - Nie mam o czym z tobą gadać, brama jest tam - już otwierała usta, żeby znowu wyrazić swoje oburzenie - nie zmuszaj mnie, żebym był dla ciebie niemiły, Marlen.
- Ostatim razem mówiłeś inaczej - fuknęła, a ja złapałem ją za łokieć i odciągnąłem trochę na bok ciągle mając świadomość tego, że Lisa nas obserwuje.
- Ostatni raz był dwa lata temu. Nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy w ogóle dalej rozmawiać, wtedy wszystko sobie wyjaśniliśmy.
- Ale...
- Wiem, dlaczego tu jesteś. Dalej zależy ci tylko i wyłącznie na popularności. Dorośnij w końcu - odwróciłem się i wróciłem do przyjaciół, zostawiając ją samą.
- Bardzo dobrze, że wywaliłeś stąd tą krowę - burknął Philipp patrząc za oddalającą się szybko sylwetką brunetki; chłopcy pokiwali zgodnie głowami i nagle wszyscy stwierdzili, że muszą już biec na serię próbną zostawiając mnie z Lisą samego.
- Przepraszam cię za nią - ścisnąłem jej palce - nie przejmuj się. Ja jestem dupkiem, powinienem był się odezwać.
- W porządku.
CZYTASZ
freundschaft | c. schmid
Fanfictionkażdy z nas ma jakiś powód, żeby lubić Zakopane - moim jest nieustannie śmiejące się stworzenie, ze swoją drogą beznadziejnym poczuciem humoru.