VI

610 53 68
                                    

Pobudkę miałem dosyć spektakularną, nigdy mi się jeszcze nie przydarzyło spaść z łóżka, jak mamę kocham. Jednak gdy już przywitałem się z podłogą twarzą i podniosłem się na kolana nie było się czemu tak bardzo dziwić - Lisa była rozwalona na 3/4 powierzchni niedużego łóżka i przez to, jak rozpływały się jej włosy przypominała trochę ośmiornicę. A ja zmarzłem w nocy nie dlatego, że zabrała całą kołdrę lecz dlatego, że na niej leżała przyklejając się do mnie żeby było jej cieplej. Zanim ją obudziłem zrobiłem jej parę uroczych zdjęć; później pewnie nie miałbym na to szans, bo strasznie tego nie lubi.

Zwinęła się w kłębek, z którego dochodziły stłumione jęki, łkania i błagalne prośby o jeszcze pięć minut, ale twardo powiedziałem, że żadnego pięć minut nie ma. Było już po siódmej a chcąc trochę popływać czy chociażby zająć sobie dobre miejsce nad jeziorem powinniśmy być tam wcześnie, więc musimy się pośpieszyć

Zwlekła się z łóżka i zabrała ze sobą strój kąpielowy i ciuchy, które na niego ubierze po czym totalnie obrażona zignorowała to, że byłem pierwszy w łazience i jak gdyby nigdy nic stanęła obok i zaczęła spokojnie myć zęby; tak więc staliśmy obok siebie i mierzyliśmy się spojrzeniami w lustrze wiszącym nad umywalką.

- Obciąłbyś te włosy - spojrzała na przydługie kosmyki wpadające mi do oczu, które po prostu uwielbiałem i zawsze nosiłem.

- Chyba zwariowałaś, straciłbym na atrakcyjności.

- Na czym? - uniosła brew, a ja strzeliłem na gumce od bokserek i klepnąłem się w pośladek, po czym przeczesałem włosy palcami a Lisa wyglądała, jakby już miała zacząć się śmiać ale tym razem zareagowałem z wyprzedzeniem, zatykając jej usta dłonią.

- Okropna jesteś - pokręciłem rozbawiony głową i wciągnąłem koszulkę na nagi tors; Lisa w tym czasie pierwsze zadbała o to, żebym nic nie zobaczył a później szybciutko wskoczyła w bikini i spodenki a mi w głowie zaświtała genialna myśl. Tylko genialna w ten drugi sposób. - Lisa?

- Tak?

- A co się stanie, jak... - zacząłem i ultraszybko pociągnąłem za zawiązany na szyi sznureczek jej biustonosza.

- Beznadziejny jesteś - prychnęła łapiąc się za piersi, z których na szczęście nie zdążył opaść czarny materiał - I jak ja mam z tobą wejść do jeziora?

Na nasze szczęście gdy dotarliśmy do Schönau było tam już sporo ludzi jednak nie aż tyle żebyśmy nie mogli się rozłożyć, nie zajęli nam też najlepszych miejsc. Rozścieliliśmy dużą biało-niebieską matę na wpół piaszczystym podłożu po czym nie zastanawiając się zbyt długo zdjęliśmy ubrania i zmąciliśmy błękitną, prawie nieruchomą taflę Königssee. Wprost uwielbiałem pływać, dawało mi to niesamowitą frajdę i było całkiem przyjemne, szczególnie w tak upalne dni jak ten i w takich pięknych miejscach jak to otoczone górami jezioro. Nabrałem powietrza w płuca żeby zejść pod wodę i wynurzyć się zaraz za Lisą, która sprawiała wrażenie trochę niepewnej. Gdy straciła mnie z oczu zaczęła nerwowo rozglądać się wokół i wołać moje imię, ale nie odważyła się zanurzyć; ogarnęła ją panika a do mnie dotarło, że to trochę głupi żart z mojej strony.

- Hej, spokojnie - przebiłem taflę zaraz obok niej - boisz się o mnie?

- Jesteś najgłupszym, najbardziej beznadziejnym, bezmyślnym i... - ochlapała mi twarz, ciągle trzymając się na wyciągnięcie ręki - i przestań sobie w końcu ze mnie żartować.

- Bo co? - położyłem jej dłonie na talii przybliżając się; parę mokrych kosmyków przykleiło się jej do twarzy i zwalczyłem w sobie ogromną ochotę, żeby je odgarnąć.

- Bo jak ja zacznę żartować z ciebie... - poczułem jej stopę gdzieś w okolicach brzucha a później za gumką moich kąpielówek - to dopiero będzie kabaret - roześmiała się i oparła czoło o moje.

Jeszcze chyba nigdy nie byliśmy tak blisko siebie; zarzuciła mi ręce na szyję i wszystko wyglądało praktycznie jak w tych tandetnych romansach dla nastolatek. Z tym, że Lisa nie jest tandetna. Jest najbardziej wartościową osobą jaką znam.

Po wieczornej toalecie zaczęliśmy dosyć intymny, ale tego wieczoru krótki temat.

- Byłeś kiedyś zakochany? - zapytała Lisa, siedzącą ze skrzyżowanymi nogami w koszulce, w której chodziłem wczoraj po kąpieli. 

Uniosłem brew wskazując na niebieski materiał luźno zwisający na jej ciele ale gest, który wykonała świadczył chyba o tym, że raczej jej teraz nie odzyskam. O ile w ogóle kiedyś odzyskam.

- Nie wiem - wzruszyłem ramionami, wślizgując się pod kołdrę - chyba nie. Miałem kiedyś koleżankę, którą lubiłem ale ona traktowała mnie trochę jak karalucha. Przynajmniej tak się czułem - westchnąłem na jej wspomnienie, jedno z takich, których nie chcę pamiętać - nazywała się Marlen i chodziła ze mną do klasy. A ty?

- Ja właściwie chyba tak. Ale wiedziałam, że to nie wypali, więc podjęłam inną decyzję - drgnął jej kącik ust; nie patrzyła na mnie, gdy to mówiła.

Tej nocy Lisa spała jakby z ciągle włączoną świadomością i nie dotknęła mnie ani raz, a ja myślałem o jej słowach i zastanawiałem się kim mógł być ten palant, który nie wykorzystał takiej szansy.

Ostatniego dnia mojego pobytu z Lisą, w sobotę, również wstaliśmy wcześniej. Mieliśmy trochę czasu dla siebie przez to, że moja mama uparła się, żebym nie tłukł się pociągami i sama po mnie przyjedzie więc Lisa postanowiła zrobić coś, na co czekała od samego początku mojego przyjazdu.

- I ja niby mam nałożyć te smarki na twarz? - skrzywiłem się, gdy otworzyła saszetkę zawierającą oczyszczającą maseczkę węglową czyli coś co kocha.

- Nie marudź, fajnie będzie - w jej towarzystwie przynajmniej nabiorę doświadczenia w jaki sposób poprawnie interpretować słowa dziewczyn. W tym przypadku było to I tak nie masz wyjścia. - Najpierw musimy zrobić tak...

Ściągnęła gumkę z nadgarstka i zawiązała mi włosy w kitkę, w której wyglądałem jak pajac, no ale co ja mogę. Potem zaciągnęła mnie do łazienki i kazała uważnie przyglądać się jak ona to robi a następnie powtórzyć. W sumie każdy umie rozetrzeć sobie coś na twarzy, więc to wcale nie było trudne.

- No i gotowe, widzisz, jaki jesteś teraz uroczy? - zrobiła mi szybko parę zdjęć, z których później pewnie będzie się śmiać, ale odwdzięczyłem się jej tym samym.

- Nie tak jak ty - zmarszczyłem nos i zaśmiałem się gdy podrapała się po szyi; to był ten jej taki typowy odruch lekkiego zakłopotania - możemy wyjść na balkon czy jest prawdopodobieństwo, że zobaczy nas w tym jakiś sąsiad?

- Jasne, że możemy, dziadków dziś nie ma więc zero skrępowania - uśmiechnęła się. Lubiłem, gdy to robiła.

Zapowiadał się ładny dzień ale mimo tego, że słońce zalewało już ziemię swoimi promieniami wciąż było chłodno. No przynajmniej, jak wyszło się z ciepłego pokoju na bosaka. Oparliśmy się z drżącą z przelotnego zimna Lisą o balustradę; zaproponowałem, że przyniosę jej bluzę, ale pokręciła głową.

- Nie, nigdzie nie idź. Chcę się tobą nacieszyć zanim pojedziesz i znowu nie wiadomo kiedy się zobaczymy - mruknęła i objęła mnie w pasie, lekko się przytulając - Tak mi ciepło.

- A co byś powiedziała, gdybym chciał cię zabrać do siebie teraz i odstawił jutro wieczorem? Bo w poniedziałek mam już trening. No wiesz, moja mama byłaby zachwycona, u mnie też jest ładnie, no i... pobylibyśmy razem jeden dzień dłużej.

W jej oczach koloru niezmąconego błękitu pojawiły się iskierki ekscytacji; odpowiedź mogła być tylko jedna, innej i tak nie wziąłbym nawet pod uwagę.

_________

hej ho! kogo zasypało?

a kto jedzie do Zakopanego tak jak ja?

a kto Was uwielbia? - JA ❤

- love ✨





freundschaft | c. schmidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz