Rozdział 17: Dolny poziom

66 7 9
                                    

(Mark pov)

Widziałem, jak Endera, Alter i pozostałe teleportują się pod sam portal, tak jak ustalono. Natychmiast chwyciłem swój topór i obróciłem nim w dłoniach.

- Dobra, bierzmy te skurwysyny! - krzyknąłem do pozostałych i rzuciłem się na grupę demonów.

- Jasne! - Jay zaatakował jakiegoś demona.

- Mi pasuje - widziałem, jak Delta wbija swój topór w jednego z nich. - Ej, w sumie to całkiem fajna fucha! Może zostanę jednak na dłużej, jak nikt mnie nie wkurwi za bardzo...

- Unikaj Patryka i wszystko będzie cacy - zwrócił jej uwagę Impact, napierniczając we wrogów kośćmi. - Chyba on z nas wszystkich najbardziej wkurwia.

- Matko, weźcie spierdalajcie! - wystrzeliłem w najbliższych swoje wąsy energetyczne (cóż, jak mówię o tym w ten sposób to faktycznie brzmi trochę głupio). Większość z nich padła, ale jedna jakoś je ominęła i popatrzyła na mnie turkusowymi oczami. Jeny, ma białe włosy... Gdyby nie te czarne żyły, to byłaby nawet urocza. Chwila, moment, przecież mam dziewczynę!

- P̴ff͠! T̷y̶l̡k͏o ͞n̡a t͢yl̀e ͟ci͏ę̴ ͜śt̶aḉ, Ma͝r̢ki͡p͏li̴er? - zapytała, patrząc mi prosto w oczy.

Uuuu, pewna siebie... No ciekawie, nie powiem.

- Nie gadaj tyle, tylko walcz! - strzeliłem w nią ponownie.

- Hehe.̶.͡.͜ Z͝ p̧r̴zỳj͞em͘nośc̛ią - znowu mnie uniknęła (matko, szybka jest!) i próbowała mnie kopnąć. Osłoniłem się toporem, po czym podciąłem jej nogi tak, że padła na ziemię, i przyłożyłem jej ostrze do szyi.

- Dobra, szmato, i co teraz?! - krzyknąłem.

- C͏o...? T͘a͠k͝ po̸ ṕro̡s̨t̀ư..̡.͡ ̨Z̸a̕bij͘es͠z̸ mn̸i͠ȩ? - uniosła wzrok na mnie - ̨Ni̕e͟ ̀zro̡b͜i̡sz tego͡,͟ ͜co ni͏e? ͠N̷ie͡ şk͜r͠z̸yw͞dzis̀z̴ ̡mn̢ie... ̷C͏ò ͠n̴ie̴?

Co do... Czemu..., czułem, że przestaję myśleć logicznie. Z jakiegoś powodu nie mogłem... Nie, nie chciałem jej zabić...

- J-ja... Ja...

- Pros̕z̴ę̡.̡..̕ M̵ógłby̛ś ̢to zabr͝ąć?̢ ̧P͜ros̶zę..͢.̸ Ni͞e c̀h̸c͢ę ͘umieŕa͡ć͜.͏.̢.

Z całych sił walczyłem, żeby nie odrzucić broni na bok... Lub żeby nie zrobić czegoś innego...

- Ja... NIE! - wrzasnąłem, walcząc ze sobą. - Nie zamierzam cię słuchać!

Widziałem, jak się uśmiecha.

- I n̴i̕é mu̸s̵is̶z͝.

Za późno się zorientowałem.

Nagle poczułem, że łapią mnie jakieś sznurki i całkowicie odbierają mi możliwość ruchu.

- Kurwa... Chłopaki, ktokolwiek!!! - wrzasnąłem. Próbowałem się wyrwać, ale bezskutecznie.

- Òh,͏ zam͘k͘nij ̵si̢ę͝! - nagle przede mną pojawiła się demonica z różowo-zielonymi włosami. Poznałem ją - to była Nana, demonica która kiedyś trzymała się z Furią. Tylko że... Ona była martwa. Znaczy, wyglądała na żywą, ale jej oczy były puste, jak u trupa.

- C͏o̢,́ my͜śl͝ał̢e͏ś͡ że jak̵ ͢mi si͠ę w͘yrw͢i͡e͠s͜z͢, t͟o n͠ic͏ ͞c͞i n͝i̕e̕ zro͞b̀i͝ę?͞ H̴eh̶e.̕..̛ Cóż, ̛j̕estem ̶w pe͏wn̡yḿ se͠ns̕ìe̡ ņek̸ròm̕antą, więc͘ nawe̕t̷ nie m͟u̸s̵zę ̢ci̴ę ̀d̕ơtykać͞,͜ b̷y͟ ci̛ę̀ ̨zab̧ić̶... ̢O̢ńi zrobią ̴t̨o̡ ̷za̴ ̨mn͘ie!

Kurwa, nie nie nie!!!

- Co͝ z ni̵m̴ z͏r͞ob͢ić, ͟Sch́a͠do͠w͞?͘ - widziałam jak Nana odwraca się w stronę białowłosej.

Psycholka uśmiechnęła się.

- Niech krwawi.

[✔] Endergirl: Ostateczne starcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz