Na moment wszystko ustało, lecz to tylko po to by mogli zwiększyć moc urządzenia. Gdy już mieli ponownie włączyć urządzenie drzwi do sali otworzyły się z hukiem.
Do środka wpadła Veronica. Kobieta z przerażeniem patrzyła na to, co tu się dzieję, po czym utkwiła wzrok we mnie. Posłałam jej błagalne spojrzenie kręcąc przy tym głową by zrozumiała, że nie chce by cokolwiek mówiła.
Nie może mi tego zrobić. Po prostu nie może.
- Przerwijcie to natychmiast. - Powiedziała stanowczo odwracając ode mnie wzrok.
Już po mnie...
- Czy pani siebie słyszy!? Jak śmiesz nam mówić, co mamy robić!? Kto panią tu w ogóle wpuścił? - Krzyczała wyprowadzona z równowagi Paige.
- Te badania zabiją...
- Nie zabiją jej. - Przerwał jej znudzonym głosem Jansona.
Spojrzałam ostatnich raz z nadzieją na kobietę. Jednak szybko zrozumiałam, że nie mam, na co liczyć. Ona już dawno zdecydowała. Wiem, że powie im prawdę, a ja jestem skończona.
Odwróciłam od nich wzrok patrząc tępym wzrokiem przed siebie.
Dlaczego teraz boli mnie jeszcze bardziej niż jeszcze chwile temu? Z tą różnicą, że teraz boli mnie serce, a nie... Wszystko.
- Nie ją.- Powiedziała powoli. - Dziecko. Ta dziewczyna jest w ciąży. - Dokończyła ciszej.
- Co?
Poczułam jak po moim policzku popłynęła jedna samotna łza, którą szybko starłam.
- Wiedziałaś o tym? - Zwróciła się do mnie doktor Crawford, co postanowiłam zignorować.
- Oczywiście, że wiedziała. - Stwierdził Szczurowaty. - To właśnie, dlatego nie protestowała przed naszym małym testem. Wiedziała, co to oznacza i chciała żebyśmy je zabili.
- Odpiąć ją i natychmiast sprawdzić, co z dzieckiem. - Zarządziła Paige. - Macie mnie poinformować natychmiast, gdy tylko będziecie coś wiedzieć. - Dodała, po czym opuściła pomieszczenie.
Od razu po tym niczym wierny piesek Teresa podeszła do mnie by wykonać rozkaz swojej szefowej. Zaczęła odpinać wszystkie kable, które łączyły mnie z tą potworną maszyną.
- Dlaczego nic nie mówiłaś? – Zapytała cicho, na co mimowolnie prychnęłam nie wierząc w to, że dziewczyna jest aż tak głupia. - To dziecko twoje i Newta, prawda?
Okej... Naprawdę nie wiem jak ona na to wpadła.
- Nie... Moje i Thomasa. – Rzuciłam sarkastycznie nie obdarzając jej nawet jednym spojrzeniem.
Na szczęście dziewczyna już w milczeniu dokończyła to, co miała zrobić.
- Idziemy. - Podszedł do mnie strażnik.
Mężczyzna szarpnął mnie za rękę bym wstała. Z wysoko uniesioną głową skierowałam się do wyjścia starając się ignorować ból, który odczuwałam jeszcze po rażeniu tym prądem.
- Pozbędę się tego dziecka czy wam się to podoba czy nie. – Warknęłam mijając Jansona.
Nie słyszałam czy mężczyzna coś mi odpowiedział, bo wyszłam z tego pomieszczenia.
CZYTASZ
Final Destination // Newt
FanfictionW czasie apokalipsy nie ma miejsca na miłość, ale czy na pewno? Dwoje zakochanych nastolatków zostaje rozdzielona. Jemu odbierają wszystkie wspomnienia, oprócz imienia i wysyłają do mrocznego labiryntu, gdzie codziennie musi walczyć o życie. Ona pam...