Rozdział 2.13

2.8K 108 22
                                    

W moich uszach rozbrzmiewał okropny pisk, przez co gwałtownie otworzyłam oczy. Mój wzrok był niewyraźny. Nie widziałam gdzie się znajduję. Wszystko było rozmazane. Zdezorientowana rozglądałam się wokół próbując zrozumieć, co się dzieje. Ostanie, co pamiętam to ucieczka z DRESZCZ-u. Uciekaliśmy, ale Newt... 

Newt umarł.

Obok mnie siedziała jakaś postać, która chwyciła mnie za rękę. Nie widziałam, jednak jego twarzy. Zamknęłam oczy biorąc głęboki oddech.

- Lara... – Usłyszałam cichy głos.

Nie... To przecież niemożliwe. 

Powoli otworzyłam oczy. To, co zobaczyłam sprawiło, że automatycznie zamknęłam je ponownie. Mój wzrok chyba płata mi figle. To nie możliwe. Odczekałam jeszcze chwilę, wzięłam głęboki oddech i powoli otworzyła je z powrotem.

Tym razem widziałam już wszystko wyraźnie.

- Czyli to prawda? Umarła? – Wyszeptałam cicho ze łzami w oczach.

- Co? – Zapytał zdezorientowany.

- Umarła... Dlatego cię widzę, tak?

- Lara żyjesz. – Odparł spokojnie z lekkim uśmiechem łapiąc mnie za rękę.

- Co... Ale ty... Przecież... – Plątałam się zakłopotana nie potrafiąc wykrztusić z siebie ani jednego zdania.

Dokładnie przede mną siedział Newt... Mój Newt. Cały, zdrowy i przede wszystkim żywy. Chłopak przyglądał mi się z widoczną troską w oczach, jednak na jego twarzy widniał wesoły uśmiech.

- Żyje. – Powiedział za mnie kładąc jedną dłoń na moim policzku. – Żyje i to tylko i wyłącznie dzięki tobie.

Wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieję szybko podniosłam się do siadu. Momentalnie okazało się, że to nie było takim dobrym pomysłem, bo zakręciło mi się mocno w głowie.

- Ej Ej.... Spokojnie. – Zaśmiał się cicho.

Chłopak chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie pozwoliłam mu na to. Szybko przybliżyłam się do niego od razu łącząc nasze usta. Ten dopiero po chwili zdezorientowany odwzajemnił pocałunek.

Wciąż nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieję. On naprawdę tu jest.

- Tęskniłem za tobą tak bardzo. - Wyszeptał opierając swoje czoło o moje. - Przez cały ten czas czułem się jakby ktoś odebrał mi dużą część mnie. Tamtej nocy, gdy pojawił się DRESZCZ, powinienem był zrobić więcej. Nigdy nie powinienem był dopuści do tego by cię zabrali. Przepraszam... Zawiodłem cię. – Dodał ciszej odwracając ode mnie wzrok.

- Newt nigdy mnie nie zawiodłeś i nigdy mnie nie zawiedziesz. – Wyszeptałam łapiąc go za rękę. –Tak musiało się stać. - Odparłam cicho. – Gdyby nie to, nie wiedziałabym wystarczająco wcześniej, że jesteś chory. Nie stworzylibyśmy leku... Teraz wiem jak go tworzyć i gdy tylko będziesz miał nawrót to...

- Nie będę miał nawrotu. – Przerwał mi. – Nie wiem, co zrobiłaś, ale to nie był jakiś tam lek tylko antidotum. Zostałem przebadany, gdy się obudziłem. Jestem zdrowy... Odporny, dzięki tobie.

- Jak to możliwe?

- Nie mam pojęcia, ale to twoja zasługa.

- Nie tylko moja. Miałam pomocnika. – Dodałam mając na myśli Veronice.

Prawda jest taka, że kobieta pomogła mi zupełnie bezinteresownie. Tak naprawdę narażając swoje własne życie dla mnie... dla zupełnie obcej jej osoby. Wiem, że w pewnym sensie zrobiła to dla swojej siostry, która zginęła przez działania DRESZCZ-u. Powiedziała mi kiedyś, że we mnie i w moim jeszcze nienarodzonym dziecku widzi nadzieje. Nadzieje na lepsze jutro. Nadzieje na przyszłość.

Final Destination // NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz