Rozdział 2.5

1.8K 76 0
                                    

POV Newt

Zatrzymaliśmy się na postój by rozpalić ognisko i zregenerować siły od długiej jazdy. Zwłaszcza Brenda, która była kierowcą musiała, choć na chwile się przespać.

Czułem się jakoś inaczej. Otworzyłem powoli oczy i coś było nie tak. Zasnąłem na pustyni, a obudziłem się w łóżku w jakimś nieznanym pomieszczeniu. Szybko zorientowałem się, że nie ma tu moich przyjaciół. Byłem zupełnie sam.

Zdezorientowany wstałem z łóżka i rozejrzałem się po pomieszczeniu. W środku znajdowały się dwa łóżka, jakieś szafki, biurko, a na ścianie wisiały różne obrazki. Pomieszczenie bardzo przypominało mi pokój, w którym pierwszy raz po wyjściu z labiryntu spotkaliśmy Larisę z tą różnicą, że w jej pokoju było tylko jedno łóżko.

Chcąc dowiedzieć się, co się dzieję otworzyłem drzwi i wyszedłem na korytarz. Na ścianie obok drzwi, z których wyszedłem znajdował się tabliczka z napisem:,,Newt i Minho". Na przeciwko znajdowały się kolejnej drzwi z tabliczką, na której również widniały jakieś dwa imiona.

Nie rozumiałem, co się dzieję i co ważniejsze nie miałem pojęcia jak ja w ogóle tu trafiłem.

Na korytarzu było ciemno. Trochę światła dawał jedynie blask księżyca, który wpadał przez okno. Dopiero po chwili zorientowałem się, że nie jestem sam. Na końcu korytarza dostrzegłem jakąś małą postać siedzącą pod drzwiami. Niewiele myśląc ruszyłem w jej stronę. Muszę dowiedzieć się, co się tu dzieję i co to za miejsce. Muszę poznać prawdę i może ona mi w tym pomoże.

Gdy byłem już obok niej zauważyłem, że ta postać to mała dziewczynka. Spojrzałem na jej twarz. Miała pochyloną głowę, ale od razu dało się zauważyć, że płakała. Po jej policzkach spływał potok łez.

- Hej mała. – Odezwałem się cicho chcąc zwrócić na sobie jej uwagę. – Co się stało? – Zapytałem spokojnie. – Co to za miejsce? – Zadałem kolejne pytanie, ale ona nie reagowała.

Sprawiała wrażenie jakby mnie w ogóle nie widziała i nie słyszała. Pytanie tylko czy było tak naprawdę, czy po prostu udawała. Kucnąłem przed nią i dotknąłem jej ramienia, ale znowu żadnej reakcji.

W tym samym momencie na korytarzu pojawił się chłopiec, który szedł w naszą stronę. Zatrzymał się obok i zaczął uważnie przyglądać się tej dziewczynce. Mnie całkowicie zignorował jakby mnie nawet nie zauważył. Może oni naprawdę mnie nie widzą...

Chłopak usiadł obok niej i zaczął wpatrywać się w ścianę naprzeciwko. Nie wiedziałem, co mam o tym wszystkim myśleć i co powinienem zrobić czy zostać czy może raczej nie. Jednak coś podpowiadało mi, że powinienem jeszcze poczekać. Nie będąc pewnym, co się dzieje usiadłem na przeciwko nich. Nie umiem tego wyjaśnić, ale coś kazało mi to zrobić.

- Wiesz to miejsce nie jest aż takie złe jak się może ci się teraz wydawać. – Odezwał się po chwili chłopak. – Jestem tu już jakiś czas i mam tu paru przyjaciół. Na pewno z chęcią cię poznają. Oczywiście, jeśli będziesz chciał. Jedzenie też mają tu nawet dobre. Na pewno się z kimś tu zaprzyjaźnisz. – Dodał pocieszająco. – Ej no poważnie... – Zaczął ponownie, gdy dziewczynka nie przestawała płakać. – Nie płacz. Nie warto.

- Nie warto... – Odezwała się cicho po raz pierwszy podnosząc głowę, przez co w końcu zobaczyłem jej zapłakane oczy.

Te oczy... Tak bardzo mi kogoś przypominały.

- Jak możesz mówić, że jest tu fajnie. – Warknęła nawet na niego nie patrząc. – Ci ludzie zabili całą moją rodzinę Jak możesz mówić, że mam nie płakać, bo nie warto. Przywieźli mnie tu siłą wcześniej zabijając moją mamę, bo nie pozwoliła mnie zabrać. Ona... Ona umarła w moich ramionach, więc jak możesz mówić, że mam nie płakać. Myślisz, że to takie łatwe stracić wszystkie najbliższe osoby.

- Nigdy nie powiedziałem, że ludzie, którzy nas tu sprowadzili są w porządku. – Odpowiedział spokojnie. – Całym sercem ich nienawidzę. Chodzi mi tylko o to, że do tego miejsca da się przywyknąć, ale samemu jest ciężko. Warto mieć tu jakiś sojuszników. – Spojrzał na nią kątem oka podnosząc się z miejsca. – Nie tylko tobie odebrali bliskich. – Dodał odwracając się by stąd odejść.

- Przepraszam. – Powiedziała ledwo słyszalnie.

- Co? – Zapytał zdezorientowany odwracając się w jej stronę.

- Przepraszam. – Powiedział w końcu patrząc mu prosto w oczy. – Przepraszam. – Chłopiec uśmiechnął się pod nosem, po czym wrócił i usiadł z powrotem obok niej.

- Nie powinnaś przepraszać. Nigdy... A już na pewno nie tutaj. Nie w tym miejscu. – Powiedział stanowczo. – Z resztą nawet nie masz za co przepraszać. – Wzruszył ramionami. – Rozumiem cię. Nie ufasz innym. Naprawdę rozumiem to chyba jak nikt inny.

Dziewczyna popatrzyła na niego niezrozumiale, ale on tylko machnął ręką.

- Jestem Newt. – Wyciągnął rękę w jej stronę, która ta niepewnie chwyciła. – A ty?

- Larisa.

- Larisa! – Krzyknąłem zrywając się z miejsca.

Usiadłem na ziemi chowając załamany twarz w dłonie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Usiadłem na ziemi chowając załamany twarz w dłonie. Wciąż byłem na pustyni, więc to oznacza, że to był tylko sen... Sen i nic więcej.

- Stary wszystko dobrze? – Zapytał zmartwiony Thomas siedzący obok mnie.

Podniosłem głowę dopiero teraz orientując się, że wszyscy uważnie mi się przyglądają.

- Tak. – Odparłem cicho. – Po prostu śniła mi się...

- Larisa. – Dokończył za mnie. – Tak... Słyszeliśmy. – Uśmiechnął się blado.

- Tak, ale to nie był zwykły sen. – Odparłem wciąż się nad tym zastanawiając. – Wydaję mi się, że to było wspomnienie.

- Czego dokładnie?

- Tego jak się poznaliśmy. – Powiedziałem bardziej do siebie.

- Newt to dobrze. – Odezwał się Patelniak, gdy Thomas przyglądał mi się uważnie jakby analizując moje słowa. – Jak już ich odbijemy Larisa na pewno będzie szczęśliwa.

- Taa... – Burknąłem pod nosem. – Jeśli ich odbijemy.

- Zobaczycie się już niedługo.

- A więc skoro macie się spotkać musimy ruszać w drogę. – Zarządziła Brenda.

 – Zarządziła Brenda

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Final Destination // NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz